Trwają przygotowania do kolejnej ekspedycji poszukiwawczej wraku okrętu podwodnego ORP "Orzeł". Czy największa tajemnica w dziejach polskiej Marynarki Wojennej zostanie rozwiązana?
W połowie czerwca z Gdyni wyruszy kolejna ekspedycja, której celem jest odnalezienie polskiego okrętu podwodnego ORP "Orzeł", zatopionego w czasie II wojny światowej. Poprzednia wyprawa odbyła się w maju 2015 roku.
- Zbadaliśmy wówczas ok. 150 km kwadratowych wyznaczonego przez nas obszaru. Tym razem planujemy dłuższą, 3 tygodniową ekspedycję, w czasie której będziemy kontynuować rozpoczęte prace. Metodycznie, pas po pasie, zbadamy dno morza tam, gdzie jeszcze nas nie było. Wierzymy, że miejsce ataku na okręt - uwzględniając błąd nawigacyjny z okresu wojny - jest w rejonie, który chcemy zbadać i natrafimy wreszcie na "Orła" - mówi Grzegorz Świątek, prawnik i historyk, członek ekspedycji "Santi - odnaleźć Orła".
O przyczynach zatopienia polskiego okrętu napisano wiele. Niektórzy badacze twierdzą, że "Orzeł" został zniszczony przez jednostkę Kriegsmarine albo lotnictwo niemieckie. Według innej tezy doszło do nieszczęśliwego wypadku - eksplozji własnej torpedy lub awarii technicznej. Członkowie polskiej ekspedycji, inaczej niż poprzednicy twierdzą, że powodem zatopienia okrętu mógł być... atak sojuszniczego, brytyjskiego bombowca Lockheed Hudson z 3 czerwca 1940 r. ok. 180 km na wschód od wybrzeży Szkocji. Na czym opierają to przypuszczenie?
- Na wynikach długoletnich, żmudnych badań dr. Huberta Jando, członka naszej ekipy. Hubert prowadził kwerendy w zagranicznych archiwach, m.in. brytyjskich, holenderskich, estońskich, niemieckich. Analiza dzienników pokładowych okrętów podwodnych operujących na Morzu Północnym wskazuje, że w tym miejscu i czasie żadna jednostka, która wróciła do bazy, nie była atakowana z powietrza. Z okrętów alianckich nie powrócił jedynie ORP "Orzeł" - wyjaśnia G. Świątek.
- Posiadamy bezpośredni raport brytyjskiego pilota z ataku na niezidentyfikowany do dziś okręt podwodny właśnie z 3 czerwca. W zestawieniu z innymi dokumentami wydaje się wysoce prawdopodobne, że jego celem mógł być ORP "Orzeł". Wiemy też, że na miejsce ataku przybyły brytyjskie jednostki nawodne m.in. HMS Weston, które wzięły udział w akcji poszukiwawczej okrętu - uzupełnia.
Warto dodać, że gdyby członkom ekspedycji udało się rozwikłać największą zagadkę w historii polskiej Marynarki Wojennej, w żadnym wypadku nie jest brane pod uwagę wydobycie wraku. - Obecnie to grób morski. Ze względu na szacunek dla tego miejsca, wszelkie próby jego podniesienia są niedopuszczalne. Poza tym, po blisko 80 latach spoczywania na dnie morza, wrak znajduje się w fatalnym stanie technicznym, wiązanie z nim planów muzealnych pozbawione jest większego sensu - podkreśla historyk.
- Książki o "Orle" towarzyszyły nam od najmłodszych lat. Z wypiekami na twarzach zadawaliśmy sobie pytanie: "Co tak naprawdę stało się z polskim okrętem?". Pewnie, że marzyliśmy o poznaniu odpowiedzi. Ale tych ekspedycji nie robimy z myślą o sobie, chcemy oddać w ten sposób hołd członkom załogi i dopisać ostatnią kartę do historii ich bohaterskich czynów. Zaś krewnym marynarzy przywrócić spokój, którego brakuje każdemu, kto nie zna miejsca spoczynku swoich bliskich. Nie odpuścimy, dopóki nam się nie uda - podsumowuje G. Świątek.
Więcej o ekspedycji w 09. numerze "Gościa Gdańskiego" na 5 marca.
ORP "Orzeł" został zbudowany w holenderskiej stoczni De Schelde. Okręt przybył do Polski na początku 1939 roku i w swoim czasie był najnowocześniejszym i najpotężniejszym okrętem podwodnym na Bałtyku.
Po dwóch tygodniach od rozpoczęcia działań wojennych okręt zacumował w Tallinnie, gdzie poddał się internowaniu. Władze estońskie, naciskane przez Niemców, nakazały rozbrojenie "Orła" oraz usunięcie wszystkich map morskich. Wówczas polscy marynarze, dowodzeni przez pierwszego oficera Jana Grudzińskiego, pod osłoną nocy zdecydowali się na ucieczkę i rozpoczęli słynną, trwającą 27 dni podwodną peregrynację.
Po dotarciu do UK okręt pod polską banderą, u boku aliantów, walczył z niemieckimi jednostkami. 8 kwietnia 1940 r. zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię.
W ostatni swój rejs "Orzeł" wyszedł 23 maja 1940 r. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach nie powrócił z morza.