- Nasz występ ma charakter rekolekcji. Najważniejszy jest pożytek duchowy. Forma musi być piękna, ale ma być też skromna. Żeby - jak mawiał mój spowiednik ks. Bronek Bozowski - nie zasłaniać sobą prawdy - mówi znany aktor Jerzy Zelnik.
Ogromnej dawki wielkopostnej refleksji doświadczyli wierni, którzy postanowili uczestniczyć 26 marca w wydarzeniu pasyjno-muzycznym w katedrze oliwskiej. Było ono częścią większego, ogólnopolskiego przedsięwzięcia, zatytułowanego "14 katedr". Organizatorzy wyjaśniają, że tytuł ten nawiązuje do liczby stacji Drogi Krzyżowej.
W rozświetlonej jedynie statyczną, kolorową iluminacją świątyni zabrzmiały rozważania autorstwa ks. Grzegorza Strzelczyka, które z ogromną ekspresją przedstawił J. Zelnik. Towarzyszył mu kwartet smyczkowy z zespołu Baltic Neopolis Ensemble, który wykonał utwór Josepha Haydna "Siedem ostatnich słów Chrystusa na krzyżu". Całość dopełniły fragmenty filmu Mela Gibsona "Pasja".
- Na początku zapraszano mnie, żeby wybrać z Ewangelii i przedstawić siedem zdań wypowiedzianych przez Jezusa na krzyżu. Dopiero później odkryłem w internecie rozważania ks. Strzelczyka, które mnie wręcz olśniły. Utożsamiłem się z tymi medytacjami - opowiada aktor. - Kiedy mój manager namówił mnie, żeby zrobić coś na Wielki Post, pomyślałem, aby użyć fragmentów filmu Gibsona. Ten obraz zrobił na nas tak ogromne wrażenie... Otrzymaliśmy pozwolenie na jego wykorzystanie.
Jerzy Zelnik podkreśla, że w przedsięwzięciu "14 katedr" najważniejszy jest pożytek duchowy słuchaczy ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość - O tym, gdzie wystąpimy, decydowały przeróżne względy. Wiele występów odbywa się w kościołach, gdzie posługują zaprzyjaźnieni z nami kapłani. Przyznaję, że nie zawsze są to katedry - wyjaśnia Piotr Muszyński, manager artysty.
J. Zelnik podkreśla, że z każdym występem wiążą się spore emocje. - Za każdym razem jest to wspinaczka na górę skupienia i koncentracji. Człowiek staje przed pytaniami i nie wie, jak się to potoczy. Zawsze więc jesteśmy skupieni tak, jakbyśmy mieli to wykonywać po raz pierwszy i zarazem ostatni - tłumaczy artysta.
- Spodziewałam się, że będę uczestniczyć tu w czymś na kształt spektaklu słowno-muzycznego. Przyszłam właściwie dlatego, że bardzo cenię pana Zelnika. Tymczasem to, co zobaczyłam i usłyszałam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania - mówi pani Jadwiga, która do katedry oliwskiej przyjechała z Wrzeszcza. - To było mocniejsze niż niejedna Droga Krzyżowa czy kazanie rekolekcyjne. Czuję się głęboko poruszona. Pojawił się we mnie też jakiś niepokój. Czuję, że muszę na nowo przemyśleć moje życie.
- To bardzo głęboka refleksja, która w piękny sposób wpisuje się w przeżycia Wielkiego Postu - mówił, dziękując artystom na zakończenie, ks. kan. Waldemar Waluk, proboszcz katedry oliwskiej.