Słuchacze poznawali, centymetr po centymetrze, "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga.
W środę 29 marca w Instytucie Kultury Chrześcijańskiej w Gdyni odbyły się kolejne wykłady. Tym razem przez zagadnienia związane z teologią duchowości słuchaczy przeprowadził ks. dr Jacek Nawrot. Natomiast Beata Sztyber, kustosz Muzeum Narodowego w Gdańsku, a także specjalista w dziedzinie malarstwa średniowiecznego, zdradziła kilka sekretów związanych z "Sądem Ostatecznym" Hansa Memlinga.
Pierwsza część spotkania należała do ks. Nawrota, który w swojej prelekcji poruszył temat "pokusy szczęścia" w dzisiejszym świecie. - Największym lękiem współczesnego człowieka, który nie pozostaje w relacji z Bogiem, jest śmierć. Brak Jezusa w życiu prowadzi do "obżarstwa" - pochłaniania tego, co doczesne, uleganiu pokusom, co jest próbą zaspokojenia ogromnego głodu Boga - mówi ks. Nawrot.
Prelegent zauważył również, że ten "głód" jest w nas dlatego, że jesteśmy osobami duchowymi, o czym wielu zapomina, twierdząc, że Dekalog ich nie dotyczy. - Szczęścia nie znajdziemy w galeriach handlowych, na półce z kolejnymi towarami. Chcąc uchronić się przed "obżarstwem", powinniśmy odnaleźć drogę do Boga, gdyż tylko Jego słowo możne nas nasycić - podkreślił ks. Nawrot.
Następnie słuchacze razem z B. Sztyber, centymetr po centymetrze, poznawali wybitne dzieło Hansa Memlinga, które obecnie zobaczyć można w bazylice Mariackiej w Gdańsku. - Memling nie jako pierwszy, a nawet nie jako ostatni średniowieczny malarz zmierzył się z tematyką sądu ostatecznego. Przed nim było kilku bardzo wybitych artystów, którzy mogli być inspiracją dla malarza, a nawet wzorem do naśladowania. W średniowieczu nie istniało bowiem pojęcie praw autorskich, więc ten, kto malował wybitnie, stawał się wzorem do... kopiowania przez innych - mówi B. Sztyber.
Kustosz wskazywała słuchaczom ciekawostki związane z obrazem. Podkreśliła, że Memling dzięki ogromnemu kunsztowi namalował zbroję Michała Archanioła w taki sposób, że "odbija" ona to, co dzieje się przed tryptykiem. - Obraz "wciąga" nas w czas sądu ostatecznego - wyjaśnia.
- Tutaj nie ma przypadkowych pociągnięć pędzla, a także przypadkowych symboli. W średniowieczu, chyba bardziej niż obecnie, ludzie zastawiali się, co się z nimi stanie po śmierci. Zdawali sobie sprawę, że czeka na nich wieczność, do której należy się dobrze przygotować. Stąd Memling w swoim dziele zawiera wskazówki, za jakie grzechy ludzie zostaną skazani na piekło oraz jakie cnoty otworzą im drogę ku niebu - mówi B. Sztyber.
- To nie jest obraz, na który jedynie się patrzy i podziwia. Tak, jak inne dzieła średniowieczne należy go kontemplować, bo po to został stworzony. Ma nam uświadamiać, że czas ostateczny nadejdzie - nie ominie nas Boży sąd. Memling i tak przedstawił swoją wizję tego wydarzenia w sposób bardzo łagodny i spokojny. Tryptyk nie budzi aż takiej grozy, ale daje do myślenia - czy chcemy znaleźć się po stronie 24 ocalonych, czy raczej w gronie 36 potępionych postaci znajdujących się na obrazie - dodaje kustosz.