Jako pierwsi rozmawialiśmy z nowym dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku dr. Karolem Nawrockim.
Jan Hlebowicz: Zwolni Pan wszystkich dotychczasowych pracowników i gruntowanie zmieni wystawę stałą?
Dr Karol Nawrocki: Paliwo do napędzania niezdrowej atmosfery paniki się wyczerpało - po zgodnej z prawem decyzji konstytucyjnego ministra przyszedł nowy dyrektor - zawodowy historyk. Po czym, zamiast zacząć fizyczną dewastację ekspozycji, o jakiej mówiły skrajne środowiska, zapowiedział rzetelną dyskusję nad jej kształtem z udziałem naukowców i środowisk, których głos do tej pory bagatelizowano. Jeśli chodzi o pracowników, to wszyscy, którzy są gotowi realizować misję Muzeum II Wojny Światowej w poszerzonym kształcie, mogą czuć się bezpieczni.
Jak wyglądały pierwsze dni Karola Nawrockiego w roli dyrektora MIIWŚ?
Obecnie zajmuję się przede wszystkim sprawami najmniej twórczymi i najmniej wdzięcznymi - muzeum składa się z dwóch oddzielnych dotychczas organizmów, funkcjonuje na podstawie regulaminu sprzed otwarcia ekspozycji, co rodzi szereg problemów sygnalizowanych przez pracowników, m.in. brak odpowiedniej liczby kasjerek. Na uruchomienie czeka cała gastronomia. Testowane są w praktyce wszystkie systemy ruchu zwiedzających oraz systemy bezpieczeństwa.
Co sądzi Pan o pomyśle włączenia Muzeum Westerplatte jako filii MIIWŚ? Czy to nie krok marginalizujący znaczenie i rolę Westerplatte w dziejach polskiej historii?
Westerplatte to jeden z fenomenów naszych pięknych i jednocześnie skomplikowanych dziejów. Tam, w boju z niemieckim nazizmem, rodził się archetyp polskich postaw w czasie II wojny światowej - umiłowania wolności i konsekwentnej walki o najwyższe wartości. Dla mnie Westerplatte doskonale pasuje do słów profesora Henryka Elzenberga: "Sens walki winien być mierzony nie szansami na jej zwycięstwo, a wartościami, w imię których walka się odbywa". Dlatego dla MIIWŚ wielkim zaszczytem jest mieć swoją filię w takim miejscu. Pomysł połączenia uważam za bardzo dobry, w innym przypadku ciężko byłoby mi realizować swoją misję. Jednym z moich zadań jest natomiast zadbanie o to, by Westerplatte nie funkcjonowało wyłącznie jako filia MIIWŚ, ale także stało się żywym miejscem pamięci. Choć to szalenie trudne zadanie...
W jaki sposób planuje Pan zagospodarować półwysep Westerplatte?
Muzeum Westerplatte jest i pozostanie w stanie organizacji. Jeszcze przed połączeniem obu placówek podejmowało jednak realne działania. M.in. badania archeologiczne, które będą kontynuowane w tym roku, ale także wydarzenia kulturalne oraz szalenie skomplikowane i żmudne odtwarzanie szczegółowej topografii Westerplatte z września 1939 - z postępującymi śladami walk. Wszystkie te projekty mają olbrzymi potencjał, dlatego będę je wspierał. Jednak dla półwyspu najważniejsze jest aktualnie uregulowanie prawa własności działek i rozpoczęcie procesu rekonstrukcji zabytkowej infrastruktury.
Powstanie realna przestrzeń łącząca obie placówki?
Mam pewien bardzo śmiały i na dziś mocno perspektywiczny pomysł. Moim marzeniem byłoby, aby za kilka lat zwiedzanie MIIWŚ rozpoczynało się właśnie na Westerplatte od opowieści w miejscu, gdzie unosi się historia, opowieści o pierwszych dniach wojny i całym tragicznym roku 1939. Potem z Szańca Mewiego następowałby rejs Martwą Wisłą i Motławą w okolice Mostu Wapienniczego. Po drodze turyści mijaliby Twierdzę Wisłoujście, piękne gdańskie pobrzeża i w końcu docieraliby do małej mariny przy moście i budynku MIIWŚ z dalszą częścią historii o doświadczeniach II wojny. Podsumowując: jeden bilet, kilka modułów zwiedzania (również pojedyncze dla tych, co się spieszą), czyli wielka historia, piękne widoki, plus nowoczesna technika. To spodobałyby się nie tylko miłośnikom historii.
Po połączeniu muzeów zablokowana została internetowa sprzedaż biletów. Wejściówki wydawane są bezpłatnie w kasach muzeum. Zgłosiły się po nie rzesze ludzi. Wielu odeszło z kwitkiem...
To normalne, że nowa instytucja kultury musi mieć nowy NIP. Formalności zakończą się zapewne w przyszłym tygodniu, do tej pory zwiedzanie jest za darmo, bilety można odbierać w kasach. Tak zresztą było, jest i będzie nadal w każdy wtorek, kiedy zwiedzanie jest darmowe.
Krytycy Pańskiej nominacji, m.in. prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, wskazują na "słaby dorobek naukowy", brak kontaktów międzynarodowych, młody wiek i niewielkie doświadczenia w zarządzaniu placówką muzealno-kulturalną nowego dyrektora...
Kilka książek poświęconych różnym zagadnieniom z najnowszej historii Polski, wiele artykułów naukowych i popularnonaukowych, kilkadziesiąt konferencji, stopień doktora nauk humanistycznych - w moim przekonaniu w pełni wystarczają, jak na niespełna 35-letniego naukowca, edukatora i działacza społecznego. Dodam tylko, że prof. Paweł Machcewicz, rozpoczynając pracę w MIIWŚ, także nie specjalizował się w dziejach II wojny światowej, tylko w historii PRL. Myślę zresztą, że nie można przyglądać się mojej osobie wyłącznie przez pryzmat nauki - od kilku dobrych lat poświęcałem się głównie edukacji i administracji w placówce naukowej. Co do zarzutów P. Adamowicza o młodym wieku, słabym dorobku i małym doświadczeniu, cóż, szczerze mówiąc, w ustach człowieka, który w wieku 25 lat został prorektorem na Uniwersytecie Gdańskim, a w wieku 33 prezydentem dużego miasta te słowa brzmią jak żart. Chyba że chodziło o inny dorobek, to rzeczywiście nie mogę się równać z panem Adamowiczem. MIIWŚ potrzebuje dyrektora na miejscu, wywodzącego się z regionu, posiadającego rozległe kontakty z rozmaitymi środowiskami reprezentującymi gdańszczan, rozumiejącego miejscową specyfikę. Sprawami zagranicznymi zajmie się prof. Grzegorz Berendt, wybitny naukowiec z ogromnym dorobkiem w dziedzinie II wojny światowej, znający kilka języków obcych, posiadający rozległe kontakty międzynarodowe. Bez obaw.
Więcej o wizji połączonych placówek, losach eksponatów przekazanych przez darczyńców i ocenie wystawy stałej w 16. numerze "Gościa Gdańskiego" na 23 kwietnia - Niedzielę Miłosierdzia Bożego.