To nie był Gdańsk, jaki zapamiętał sprzed wojny. Dwór Artusa, Ratusz i kamienice przy ul. Długiej – wszystko niemal zrównane z ziemią. Dookoła widział powoli dogasające pożary, a w powietrzu wciąż unosił się swąd spalenizny zmieszany z odorem rozkładających się trupów...
Z oddali, chyba z Helu, słyszał jeszcze huk pocisków ciężkiej niemieckiej artylerii. Kiedy w końcu odgłosy wystrzałów ucichną na dobre? Bernard Janik, przedwojenny działacz Polonii gdańskiej, długoletni nauczyciel w Gimnazjum Polskim, wrócił do zniszczonego miasta już 8 kwietnia 1945 r. Znalazł się w grupie, której zadaniem było zabezpieczenie gmachów szkolnych. „Wewnątrz budynku dawnej niemieckiej Wyższej Szkoły Realnej przy Wałach Piastowskich 6 zastaliśmy kompletny chaos. Po kątach leżały porzucona broń wojskowa, amunicja, mundury i przykryte zwłoki kilku żołnierzy niemieckich. Od wybuchu bomb lotniczych wypadły wszystkie szyby z okien (...). Obok zniszczeń zobaczyliśmy jednak coś, co rozgrzało nasze serca. W sali przyrodniczej na parterze zachowały się bezcenne kolekcje owadów i motyli” − pisał w swoich wspomnieniach. Kilka miesięcy później w tym samym gmachu zorganizował pierwsze powojenne liceum – słynną Jedynkę. Został jej dyrektorem. 72 lata od tamtych wydarzeń wystartował projekt „Miasto z gruzów. Odbudowa Gdańska oczami świadków”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.