W zatłoczonej piwnicy wybuchł pożar. Czterech pocztowców zginęło na miejscu. Sytuacja z minuty na minuty robiła się coraz bardziej beznadziejna...
Postanowili się poddać. Dyrektor placówki Jan Michoń wyszedł na zewnątrz budynku. W ręku trzymał biały ręcznik kąpielowy na znak kapitulacji. Przy akompaniamencie wrzasków: „To są polskie psy! Niech sczezną! Nie bierzemy jeńców!” padły strzały. Martwy dyrektor osunął się na ziemię. Idącego za nim naczelnika Józefa Wąsika Niemcy podpalili miotaczem ognia.
Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.