Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Tym, co imion nie mają na grobie

Potężne płyty nagrobne. Stare. Jedne mają 100, inne 150 lat, niektóre jeszcze więcej. Zadbane. Katolickie, żydowskie, ewangelickie. Na płytach napisy, głównie po niemiecku. „Gott ist Liebe” – Bóg jest miłością – można przeczytać na jednej z nich...

To Cmentarz Nieistniejących Cmentarzy. Niewielki pod względem powierzchni, nakreślony został na planie świątyni. Układ drzew sugeruje nawę główną oraz nawy boczne. Od bramy droga wiedzie prosto ku pomnikowi przypominającemu ołtarz. Pośrodku wyryto słowa z utworu Maschy Kaléko, której poetyckie tomiki płonęły w 1933 r. na wznieconych przez nazistów stosach: „Tym, co imion nie mają na grobie, a tylko Bóg jedyny wie, jak kto się zowie”. Po obu stronach alejki prowadzącej od ulicy do pomnika znajdują się płyty nagrobne przeniesione ze zlikwidowanych gdańskich nekropolii. To wyjątkowe miejsce powstało w 2002 roku jako forma hołdu i zadośćuczynienia. Symbolizuje wszystkie nieistniejące już miejsca pochówku, zniszczone przez burzliwe dzieje i zawieruchy wojenne. − W jednym miejscu przeplatają się wątki kilku kultur, religii i wyznań. CNC jest miejscem upamiętniającym „tych, co imion nie mają”, niezależnie od narodowości i wyznawanej wiary − mówi Magdalena Kiljan, rzecznik prasowy Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.

Zamiast piłki – czaszka

Przed II wojną światową w Gdańsku istniało kilkadziesiąt nekropolii. Głównie ewangelickich. Najwięcej z nich, bo aż 7, znajdowało się przy dzisiejszej alei Zwycięstwa. Po 1945 r. większość osób, które miały groby swoich bliskich na gdańskich cmentarzach, opuściła miasto. Miejsca pochówku pozostały bez opieki i zaczęły niszczeć. – Opuszczone nekropolie były sukcesywnie zamykane, a z czasem likwidowane, głównie w latach 60. i 70. ubiegłego wieku, na mocy dekretów Miejskiej Rady Narodowej. W ich miejsce powstały między innymi parki miejskie z charakterystycznymi szpalerami drzew, które odwzorowują układ dawnych alei cmentarnych – wyjaśnia M. Kiljan. − Samo przekształcenie cmentarzy w parki nie budzi wątpliwości, ponieważ od samego początku formuła funkcjonowania tych nekropolii, wypracowana w połowie XIX w., przewidywała taki scenariusz. Zastrzeżenia budzi forma przeprowadzenia likwidacji – podkreśla Aleksander Masłowski, znawca i popularyzator historii Gdańska. Dawne nekropolie zostały uznane przez komunistyczne władze za „niemieckie”. Dlatego w większości przypadków nie zadano sobie nawet trudu ekshumacji ciał. Cmentarze plantowano przy pomocy buldożerów. Nagrobki – wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki – były rozkradane albo wykorzystywane przy budowie schodów i brukowaniu ulic. Taki los spotkał m.in. cmentarz św. Barbary. – Zdarzało się, że młodzi chłopcy do gry w „nogę”, zamiast piłki, używali ludzkich czaszek – opowiada Joanna Reszkowska, mieszkanka Siedlec, pasjonatka lokalnej historii. – Jedynym, który głośno zaprotestował, był ówczesny proboszcz parafii Chrystusa Króla ks. Kazimierz Kluz. Przyszły biskup przestrzegał wiernych przed profanacją ludzkich szczątków – dodaje. Pamięć po zniszczonych nekropoliach została przywrócona dzięki CNC, a także 15 tablicom postawionym tam, gdzie wcześniej znajdowały się miejsca pochówków. − Upamiętnianie zlikwidowanych nekropolii oraz osób na nich pochowanych to rzecz chwalebna. Problem w tym, że równocześnie obecne władze od lat nie potrafią zadbać o jedyny istniejący zabytkowy cmentarz, na którym po wojnie nie dokonano pochówków – zaznacza A. Masłowski.

Mara jest krwawa

Na szczycie wzniesienia pomiędzy stadionem Lechii a ul. Traugutta w XVI w. umieszczona została dominująca nad okolicą szubienica. Góra, nazwana z czasem Szubieniczną, stała się miejscem egzekucji gdańskich przestępców. 400 lat później u jej podnóża i na szczycie założony został urnowy cmentarz krematoryjny. O stworzenie możliwości kremacji zmarłych z Gdańska i okolic starało się już od 1898 r. Towarzystwo Kremacyjne „Płomień”. Działania te zaowocowały budową w mieście 33. na świecie i pierwszego w Polsce krematorium i cmentarza krematoryjnego. Na niespotykanym nigdzie indziej cmentarzu urnowym chowano przede wszystkim członków towarzystwa, a także bezdomnych i osoby chore psychiczne. Nekropolia przetrwała do dziś, stopniowo popadając w ruinę. Na cmentarzu zachowało się jeszcze kilkadziesiąt skromnych nagrobków. Napisy na mogiłach mają wyraźnie świecki charakter. Jeden, w języku polskim, głosi: „Życie jest ciężkim snem, mara jest krwawa”. Zaniedbanym cmentarzem zainteresowali się uczniowie z Gimnazjum nr 29, którzy uporządkowali tablice, przeprowadzili inwentaryzację wszystkich zachowanych płyt, spisali nazwiska zmarłych. Niestety, w ostatnich latach nagrobki ponownie zostały poprzewracane, a miejsce zarosło trawą. Jak wynika z ostatniego oświadczenia Urzędu Miasta: „Gdańska Infrastruktura Wodociągowo-Kanalizacyjna w ramach projektu »Gdański Szlak Wodociągowy« zamierza uporządkować istniejące ścieżki prowadzące do zbiornika wody »Stary Sobieski« (...). Z uwagi na bezpośrednie sąsiedztwo z obiektem szlaku planowane jest uporządkowanie usytuowanego przy grzbiecie wzgórza cmentarza krematoryjnego”. Przewidywane działania zakładają m.in. odsłonięcie zakrytych trawą nagrobków oraz ich inwentaryzację fotograficzną. Pozostaje mieć nadzieję, że obietnice zostaną zrealizowane, a zabytkowy cmentarz nie podzieli losu zdewastowanych i zlikwidowanych gdańskich nekropolii.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama