W 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości młodzi ludzie opłyną Ziemię. W Panamie spotkają się z papieżem Franciszkiem.
10 miesięcy na wodzie i 33 tysiące mil morskich do pokonania. Z Gdyni do Lizbony, wzdłuż Afryki. Potem mają być Dakar, Wyspy Zielonego Przylądka, Cape Town, wyjście na Ocean Indyjski. Po dwa porty w Chinach, Japonii, USA. Następnie Meksyk i punkt kulminacyjny - wizyta w Panamie na Światowych Dniach Młodzieży. Na koniec statek odwiedzi jeszcze Nowy Jork i wróci przez Atlantyk do domu. Start - maj 2018 roku. Jak wyglądają przygotowania do Rejsu Niepodległości?
Na pokładzie "Daru Młodzieży" może podróżować 196 osób, w tym 35 osób załogi stałej. Do Rejsu Niepodległości zgłosiło się ok. 700 chętnych. Potrzebne były więc kwalifikacje. Ostatecznie na liście uczestników rejsu znalazło się 400 osób, które popłyną w systemie zmianowym. - Cała trasa zostanie podzielona na około miesięczne etapy. Na każdym z nich będzie płynąć wybrana wcześniej grupa laureatów oraz praktykantów - tłumaczy prof. Janusz Zarębski, rektor Akademii Morskiej w Gdyni.
Marysia Dydycz, jako najmłodsza Polka, dwukrotnie opłynęła Przylądek Horn. Została ambasadorką Rejsu Niepodległości. Na pokładzie spędzi pełne 10 miesięcy Jadwiga Bartczak Ogólnopolski konkurs stanowił preludium przed ostatecznym testem, jaki każdy z uczestników przejdzie tuż przed wypłynięciem. Namiastką prawdziwego życia na morzu będzie tygodniowe szkolenie. Obejmie ono m.in. zajęcia na poligonie i basenie. Podczas jednego z zadań przyszli żeglarze będą musieli w pełnym ubraniu wskoczyć do wody, ustawić do właściwej pozycji tratwę ratunkową, wejść na nią i przepłynąć kilkanaście metrów.
- Nie wykluczam, że na tym etapie grupa zakwalifikowanych uczestników powie: "To jednak nie dla mnie". Rozumiem to. Nie każdy nadaje się na wilka morskiego. Czasami nie pozwalają na to warunki fizyczne i psychiczne - mówi prof. Zarębski.
Podczas zajęć młodzi ludzie poznają także pokładowy regulamin, żeglarski żargon oraz wypełniony po brzegi harmonogram dnia. Pobudka o 6.00. Dwie godziny zajmują poranna toaleta, gimnastyka i śniadanie. Punkt następny - wciągnięcie bandery na maszt. A potem do pracy, która na żaglowcu trwa... 24 godziny na dobę. Obowiązuje system wachtowy. Co 8 godzin inna wachta, składająca się z ok. 40 osób, pełni obowiązki na statku. Uczestnicy rejsu będą m.in. klarować i stawiać żagle, ciągnąć liny podczas alarmu, czyścić pokład, obierać ziemniaki, a także wybijać szklanki, czyli uderzać w pokładowy dzwon informujący o aktualnej godzinie.
Osobom, które dotychczas z morskimi przygodami nie miały nic wspólnego, będą pomagali doświadczeni żeglarze. Wśród nich jest m.in. ambasador rejsu Marysia Dydycz, która jako najmłodsza Polka dwukrotnie opłynęła Przylądek Horn, a na koncie ma także ekspedycje na Antarktydę i Georgię Południową.
- Podczas każdego rejsu przychodzi moment załamania. Choroba morska, niewygodne kubryki, zła pogoda, tęsknota za rodziną, a od dwóch tygodni nie widać lądu. Zaczynamy być zmęczeni swoim stanem i ludźmi dookoła. Chcemy wracać do domu. Gdy widzimy, że ktoś ma taki dzień, to po prostu schodzimy mu z drogi, nie dolewamy oliwy do ognia. Ale u każdego po pewnym czasie to mija - dzieli się swoim doświadczeniem.
Uczestnicy rejsu, oprócz codziennych prac pokładowych, będą również pełnić obowiązki młodych ambasadorów. - Mówiąc w skrócie: do naszych zadań będzie należało promowanie polskości na świecie - mówi Marysia.
W każdym porcie, w którym zacumuje "Dar Młodzieży", odbędą się spotkania z miejscową społecznością. - Będziemy zapraszali przedstawicieli lokalnego biznesu, ludzi nauki i kultury, a także młodzież. Spotkaniom będą towarzyszyły projekcje multimedialne, działania artystyczne, prelekcje, podczas których nasi ambasadorowie będą opowiadali o polskiej drodze do niepodległości, a także o narodowych zwyczajach i tradycjach - tłumaczy prof. Zarębski.
Konrad Kmieć uważa, że Rejs Niepodległości to z jednej strony wielka przygoda, a z drugiej - duża odpowiedzialność Konrad Kmieć - Bycie ambasadorem nie ogranicza się jedynie do wystąpień czy prezentacji. Będziemy o Polsce "opowiadali" cały czas - naszym zachowaniem, postawą wobec innych, otwartością na gości reprezentujących inną kulturę i wartości, dobrym słowem, uśmiechem. Tak postrzegam swoje zadanie - mówi Konrad Kmieć, student AWF, żeglarz i instruktor ZHP, który zakwalifikował się do Rejsu Niepodległości.
W styczniu 2019 r. żaglowiec przybije do Panamy, gdzie pod polską banderą nastąpi uroczyste przekazanie Iskry Bożego Miłosierdzia gospodarzom 34. Światowych Dni Młodzieży. - Uczestniczyłem w ŚDM w Krakowie, pełniąc rolę ratownika. Mocno przeżyłem tamto spotkanie. Wielokulturowość, możliwość wymiany poglądów, modlitwa i wewnętrzna radość - cieszę się, że ponownie będę mógł doświadczyć tego wszystkiego w Panamie - podkreśla Konrad.
- Marzymy o tym, by papież Franciszek wszedł na pokład polskiego żaglowca i osobiście z nami porozmawiał. Podobno jest na to szansa - dodaje Marysia. - Prowadzimy zaawansowane rozmowy, które mają doprowadzić do realizacji tego pragnienia - zdradza prof. Zarębski.
Mając świadomość rangi wydarzenia, uczestnicy niecierpliwie odliczają miesiące, tygodnie, dni i godziny dzielące ich od wypłynięcia. - Dla wszystkich ludzi morza rejs dookoła świata, a do tego żaglowcem "Dar Młodzieży", jest największym marzeniem. Nadal do mnie nie dociera, że już za kilka miesięcy to pragnienie się spełni. Wiem jedno: uczestniczę w czymś, co przejdzie do historii - przyznaje Marysia.
Organizatorami rejsu są Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, Akademia Morska w Gdyni oraz Salezjański Wolontariat Misyjny "Młodzi Światu".
Więcej na temat Rejsu Niepodległości w 6. numerze "Gościa Gdańskiego" na 11 lutego.