Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Jego są i Kościoła

O przygotowaniu do święceń kapłańskich, działaniu łaski Bożej i prymicyjnych obrazkach mówi ks. Jan Uchwat, ojciec duchowny Gdańskiego Seminarium Duchownego.

Ks. Rafał Starkowicz: Zbliża się czas święceń kapłańskich. Jakie uczucia ma w tym momencie ojciec duchowny, który przez sześć lat pracował nad przygotowaniem kandydatów do przyjęcia tego sakramentu?

Ks. Jan Uchwat: Czuję, że moim podstawowym obowiązkiem jest otaczanie ich modlitwą. Wiem, że muszę ich samych oraz ich posługę oddawać Panu Bogu. Oni Jego są i Kościoła, nie nasi. Pan Bóg pozwolił towarzyszyć nam w drodze na konkretnym, niezwykle ważnym etapie ich życia. Jednak musimy nieustannie przypominać sobie słowa Jezusa, że jesteśmy sługami nieużytecznymi, którzy lepiej lub gorzej wykonali to, co mieli wykonać.

Jak kształtuje się młodego człowieka, który pełen wiary i ideałów przychodzi do seminarium?

Jestem przekonany, że dzieje się to niejako samoistnie. W seminarium są modlitwa, formacja, konkretne plany, ludzkie działania… Nade wszystko jest w tym obecne działanie Pana Boga. To Duch Święty przemienia i kształtuje. W ciągu sześciu lat w ich życiu dokonują się cuda.

Dostrzega Ksiądz takie zmiany w ich życiu?

Wszyscy doznali przemiany, dojrzeli emocjonalnie i intelektualnie. Ale najbardziej widoczne jest to w życiu tych spośród kleryków, którzy szczególnie mocno i świadomie współpracowali z łaską Bożą. Często słyszę komentarze od osób postronnych, które spotykają się z klerykami od czasu do czasu, że dostrzegają w nich zmiany skokowe. Zawsze, kiedy słyszymy takie słowa, jest to dla nas bardzo radosna wiadomość.

W jaki sposób współpracuje się z łaską Bożą?

Bardzo prosto. Nie potrzeba tu nadzwyczajnych rzeczy, wystarczy być po ludzku wiernym temu, co mówi regulamin, mieć stałego spowiednika i kierownika duchowego. Ważne jest jednak, by przełożeni nie chcieli formować młodych na swój obraz i podobieństwo. My – moderatorzy – także mamy być wierni temu, co jest naszym obowiązkiem. To przekłada się na wzrost duchowy młodych. A oni przecież mają stać się ludźmi według Bożego Serca. Zgodnie ze słowami modlitwy: „Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według serca swego”. Tylko wtedy staną się dobrymi pasterzami. To nie są puste słowa. Kapłani mają oddawać życie za owce. Codziennie, poprzez najprostsze nawet działania.

Kapłaństwo nie odcina nas jednak od pokus i trudności…

Włożenie rąk biskupa to piękny początek tej drogi. Cierpienia i trudy przekładać się będą na ratowanie wiernych. Jeżeli to, co trudne, będzie przez nich świadomie podejmowane i ofiarowywane Panu Bogu, staną się ogromną pomocą duchową dla wiernych.

Bezpośrednio przed święceniami kandydaci jadą na rekolekcje. To czas na ostateczną decyzję? A może przyszli kapłani mają się na nich jeszcze czegoś dowiedzieć?

Czas rekolekcji to czas modlitwy. Kościół lokalny wtedy się modli, my także modlimy się i czekamy. Świadome decyzje na przyjęcie kapłaństwa zostały już podjęte. Kandydaci studiowali przez sześć lat, więc niczego nowego tam się nie dowiedzą. To jednak czas słuchania Ducha Świętego, o którym Jezus mówi, że „przypomni apostołom wszystko, co powiedział”. W ważnych momentach Jezus także zabierał apostołów w miejsca odosobnione i dawał im czas. Aby wzrastać, trzeba z Jezusem pobyć w ciszy. Teraz jest dużo spraw. Przygotowania parafialnych uroczystości, obrazki, sala… Rekolekcje przygotowują do tego, by w momencie, gdy kandydaci klękną przed biskupem, mogli doświadczyć apogeum pragnienia zostania dobrym pasterzem.

Czy modlitwa za kapłanów jest ważna?

Wbrew pozorom żyjemy w świecie nieprzychylnym Ewangelii. Wokół nas i w nas samych toczy się nieustannie walka duchowa. Prezbiterzy na mocy święceń stoją na pierwszej linii tej walki, dlatego potrzebują więcej wsparcia. Kapłan nie powinien pozostać sam. Jezus założył Kościół właśnie po to, byśmy nie byli sami. A nasza modlitwa przyzywa Bożego działania i tworzy nową rzeczywistość. Pan Bóg nas szanuje i bardzo kocha, dlatego chce, byśmy w sposób wolny prosili o łaskę. A zagrożenia nie są straszne, jeżeli kapłan jest zjednoczony ze swoim Mistrzem. Kiedy jesteśmy z Nim, jesteśmy chronieni Jego łaską.

To wpływa także na skuteczność głoszenia?

Kapłani, niosąc wiernym Chrystusa, muszą mieć ludzkie serca. Jak czytamy w Liście do Rzymian, mają „weselić się z tymi, którzy się weselą i płakać z tymi, którzy płaczą”. A najbardziej skuteczni będą wówczas, gdy w głoszeniu słowa będą autentyczni. Do tego trzeba zjednoczenia z Panem. Nie jest to możliwe bez zawierzenia, posłuszeństwa Jego woli, gotowości do ofiarnej służby, miłosierdzia i przede wszystkim pokory. Wtedy kapłan staje się człowiekiem nadziei. Bo głosi Dobrą Nowinę o tym, że jesteśmy zbawieni. To pokazuje właściwą perspektywę wszystkiego, także naszych cierpień.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama