O swoich dzieciach mogliby opowiadać godzinami. Znają historię każdego z nich. Tylko takich rodziców jest za mało.
W niewielkiej miejscowości niedaleko Gdańska mieszkają Elżbieta i Andrzej Koszniccy. Przez lata ich dom był azylem dla dzieci, którymi – z różnych względów – nie mogli zająć się biologiczni rodzicie. – 15 lat temu przyjęliśmy pod nasz dach syna i córkę przyjaciela mojego męża. Jego żona zmarła, a i on wiedział, że czasu ma niewiele, bo chorował na raka – wspomina pani Ela. Chłopak okazał się prawdziwym wyzwaniem, bo choć był pełnoletni, skończył zaledwie 6 klas szkoły podstawowej. – Miał za sobą również trudną drogę życiową, ale był ambitny i chętny, by się zmienić – dodaje pani Ela.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.