O kontrowersyjnym "Modelu na rzecz Równego Traktowania", polskiej tolerancji oraz prawie powszechnego ciążenia mówi Dariusz Drelich, wojewoda pomorski.
Ks. Rafał Starkowicz: Przegłosowany ostatnio przez Radę Miasta Gdańska "Model na rzecz Równego Traktowania" budzi nie tylko na Wybrzeżu wiele wątpliwości. Jak Pan Wojewoda ocenia tę uchwałę?
Dariusz Drelich: Każdy człowiek - niezależnie od tego, jak żyje - pragnie, by szanowana była jego godność. To zupełnie naturalne dążenie. Jeżeli przy jego realizacji nie narusza on prawa państwowego, praw, wolności oraz godności innych osób, należy mu w tym pomagać. Jednakże głosy towarzyszące zarówno sposobowi procedowania uchwały, jak i przebiegowi konsultacji społecznych czy jej domniemanym celom mogą i powinny napawać niepokojem. Jeżeli jest tak, że ma ona nie tyle zapewnić możliwość godnego życia wszystkim obywatelom, ile spowodować, że w sposób uprzywilejowany traktować będziemy osoby o orientacji innej niż heteroseksualna, nie można się na to zgodzić. Nie można w imię praw tych mniejszości odebrać prawa do swobodnego kształtowania dzieci, jakie przynależy ich rodzinom. Zastrzeżenia dotyczące "Modelu" nie dotyczą oczywiście spraw bezdyskusyjnie słusznych, takich jak pomoc ubogim, niepełnosprawnym czy starszym. Ale jak zwykle "diabeł tkwi w szczegółach".
Środowiska katolickie skupione wokół inicjatywy Odpowiedzialny Gdańsk już zapowiedziały, że zwrócą się do Pana Wojewody z prośbą o zawetowanie tej uchwały. Co Pan zrobi?
- Pochopne deklaracje nigdy nie służą dobru społeczeństwa. Treść uchwały z całą starannością badają nasze służby prawne, aby ocenić jej zgodność z prawem oraz możliwości naszej ewentualnej interwencji. Bardzo cenimy wkład, jaki w życie społeczeństwa wnoszą władze samorządowe. Ale czasami można odnieść wrażenie, że niektórzy samorządowcy zapominają, że są obywatelami Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Ich decyzje nie mogą kolidować z prawem. Jeżeli stwierdzimy, że tak jest w tym przypadku, nie zawaham się interweniować. Proszę mnie jednak na razie zwolnić z odpowiedzi na pytanie o szczegóły.
Protestujący przeciwko "Modelowi" są pewni, że dzięki niemu dostęp do edukacji seksualnej dzieci i młodzieży zyskają środowiska LGBT...
- Proszę mi wierzyć, że wątek edukacyjny uchwały badamy z najwyższą starannością. Hasło "wolność osobista", którego szczególnym wyrazem jest wolność w zakresie zachowań seksualnych, nie może być wykorzystywana do kształtowania niedojrzałych jeszcze psychicznie osób. Eksperci twierdzą, że w wymiarze psychologicznym proces tego kształtowania, prowadzący do uformowania orientacji seksualnej, trwa do 25. roku życia. Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że zachęcanie do prób określenia tej kwestii we wcześniejszym czasie narusza ten naturalny proces i może być źródłem wielu osobistych nieszczęść. Moim zdaniem, edukacja dzieci i młodzieży w tej dziedzinie - a wymaga ona zawsze ogromnego szacunku i odpowiedzialności - powinna się opierać na przekazywaniu rzetelnej wiedzy o rodzinie, płciowości, a także o tradycyjnych wartościach, jak miłość, wierność i troska o tych, których się kocha. Trzeba dodać, że nie jest to droga łatwa. Wymaga przeniesienia uwagi z własnego doświadczenia i swojego szczęścia na dobro drugich. Na takich wartościach została zbudowana społeczna tkanka polskiego narodu, który wbrew licznym oskarżeniom zawsze nacechowany był ogromną tolerancją. Świadczy o tym historia naszego państwa, które przez długi czas łączyło ludzi o różnej narodowości, pochodzeniu czy religii. Szacunek dla innych jest po prostu wpisany w nasz polski charakter.
Przeciwnicy Kościoła często zarzucają, że jest to on sprawcą nietolerancji...
- Zmusza mnie Ksiądz do bardzo osobistych wyznań. Uważam, że to czcze zarzuty. Dekalog nie ma względu na osoby. To konkretne prawo. Wszyscy są tu równi. A Ewangelia uczy, że niezależnie od pełnionych czynów każdy zasługuje na nasz szacunek, co z kolei nie wyklucza kary za popełnione zło. Ona jest jednak zawsze w ręku Boga. Chciałbym, aby prawo stanowione było tak samo czytelne i działało w taki sam sposób. Prawa mniejszości nie mogą ograniczać praw ogółu i deprecjonować roli rodziny, będącej związkiem mężczyzny i kobiety. To przecież właśnie z rodziny oraz dzięki wzajemnemu oddaniu się sobie i poświęceniu małżonków biorą się obywatele, którzy tworzą społeczeństwo i naród. Odrzucenie tej tezy można porównać z buntem przeciwko prawu grawitacji. Jego kwestionowanie nie sprawi, że nagle zaczniemy latać. Rzeczywistość muszą respektować wszyscy. Także ci, którzy prawo stanowią.
Przeczytaj także: Batalii o "Model" ciąg dalszy