Po raz 758. zainaugurowano w Gdańsku Jarmark św. Dominika. Przez trzy tygodnie miastem rządzić będą kupcy.
Początki wydarzenia sięgają XIII wieku. W 1260 roku papież Aleksander IV przyznał dominikanom gdańskim przywilej organizowania jarmarku, który nadal cieszy się niesłabnącą popularnością wśród odwiedzających.
Na sierpniowe jarmarki do gdańskiego portu przybywało ponad 400 okrętów z najróżniejszymi dobrami. Pośród nich znajdowały się francuskie i hiszpańskie wina, jedwab, konfitury, przyprawy korzenne, cyna, angielskie sukna, bursztyn, czeskie szkło, toruńskie pierniki i rosyjskie futra. Zewsząd zjeżdżali cyrkowcy, akrobaci, kuglarze i trupy aktorskie.
Pokazywane były rozmaite dziwy, egzotyczne zwierzęta, a nawet podobno... syreny. Zapiski o jarmarku pojawiały się też we wspomnieniach Joanny Schopenhauer i w encyklopedii Glogera. Jarmark św. Dominika odbywał się corocznie przez kilka następnych wieków, stając się ważnym świętem dla miasta. Tę tradycję przerwała dopiero II wojna światowa. Powrócono do niej w 1972 roku. Wówczas była to impreza przede wszystkim handlowa, umożliwiająca zakup deficytowych towarów. Ale, co ważne, to właśnie wtedy symbolem jarmarku stał się kogut.
Obecnie Jarmark św. Dominika jest jedną z największych atrakcji turystycznych letniego sezonu w Gdańsku - największą plenerową imprezą handlowo-kulturalną w Polsce i jedną z największych w Europie
Jak zawsze, ceremonia otwarcia zgromadziła tłumy mieszkańców, a także turystów odwiedzających Gdańsk. Wszystkich powitano na przedprożach Dworu Artusa, gdzie nastąpiło uroczyste przekazanie kluczy do bram miasta. Niezmiennie gości przywitał również korowód barwnych postaci z Hermesem, patronem kupców, oraz karmazynowym kogutem - symbolem jarmarku - na czele.
Uroczyste otwarcie Jarmarku św. Dominika obwieścił specjalnie napisany (w oparciu o gdańskie muzykalia) hejnał, odgrywany przez trębaczy i ratuszowy carillon, skomponowany z 758 nut. Każdego roku dopisywana będzie do niego kolejna nuta. Trębaczy wypatrywać należało w oknach i na dachu Dworu Artusa.
Ceremonia otwarcia nawiązuje do XV-wiecznych postaci "piszczków" miejskich i wieżowych, których obowiązkiem było ostrzeganie, witanie fanfarami dostojnych gości i ogłaszanie godzin zamknięcia bram miasta.
Kupcy na trzy tygodnie opanują ulice i uliczki Gdańska. Kramów i kramików wokół Starego Miasta stanęło ponad tysiąc. Jarmark, oprócz polskich wystawców, gości również tych z Austrii, Białorusi, Estonii, Francji, Hiszpanii, Indii, Litwy, Niemiec, Ukrainy, Węgier, Wielkiej Brytanii, a także z Włoch.
- Przyjmując klucz do miasta, czujemy wielką odpowiedzialność i mamy nadzieję, że zarówno dla kupców, jak i odwiedzających jarmark będzie to czas bardzo owocny. Z naszej strony możemy zapewnić, że przygotowaliśmy wszystko bardzo starannie - zapewnia Andrzej Bojanowski, prezes Międzynarodowych Targów Gdańskich.
Jak podkreślają organizatorzy, jarmark to doskonałe miejsce, by kupować, targować się, poszukiwać skarbów, słuchać muzyki i znajdować piękne kadry do pamiątkowych fotografii.
Rzemieślnicy, artyści i antykwariusze oferują przedmioty, na które nigdzie indziej nie trafimy - stare, ciekawe, rzadkie, zadziwiające, potrzebne i całkiem niepotrzebne. Co krok trafiamy na regionalne i egzotyczne smakołyki: wypieki, sery, wędliny, przyprawy, kawy, herbaty, przetwory, nalewki. Atrakcje czekają też na najmłodszych - warsztaty, spektakle teatralne, gry i zabawy.