- Od dawna chodzę na pielgrzymki, na Jasną Górę idę jednak po raz pierwszy. W grupie biało-brązowej, pomagając niepełnosprawnym, przeżyłam niezwykłe doświadczenie. Przybliżyło mnie ono do Boga - mówi jedna z pątniczek.
Od 10 dni idą do Matki. Zaczynali w strugach deszczu. Później dawała się im we znaki droga w ogromnym upale. Jak znoszą te niedogodności? - Trudy sprawiają, że chyba skuteczniej się modlę. A z Bożą pomocą można znieść wszystko - odpowiada s. Paula, elżbietanka.
Siostra jest porządkową w grupie biało-brązowej. Odpowiedni kurs kierowania ruchem skończyła już w czerwcu. - Na początku pielgrzymki musiałam się trochę przyuczyć. Dbają o to doświadczeni porządkowi. Wiadomo, we wszystkim człowiekowi potrzeba praktyki. Ale już kilka razy na przedzie lub tyle grupy działałam sama. Chyba koledzy uznali, że daję sobie radę - śmieje się.
Jak reagują kierowcy na zakonnicę machającą lizakiem? - Bardzo sympatycznie. Czasem widzę w ich oczach spore zdziwienie, ale od razu się uśmiechają. Na ich twarzach pojawia się "banan". Dziękują, gdy każę im jechać. Są jacyś tacy grzeczniejsi. A mi jest miło, że zapewniam im w życiu trochę radości - opowiada siostra.
Nie ma takiego kierowcy, który nie uśmiechnąłby się na widok porządkowej w habicie Archiwum ks. Łukasza Grelewicza Dzisiaj pielgrzymi dotarli do Turku. Poszczególne grupy nocują w mieście i okolicach. Pokonali już ponad połowę trasy, a ich relacje wydają się umacniać.
- Można powiedzieć, że buduje się wspólnota. Coraz bardziej widać jedność między pielgrzymami. Na początku ludzie wydają się sobie ciut obcy. Teraz rozumiemy się bez słów. Rozumiemy, że nikt z nas nie idzie sam. Że obok ma siostrę czy brata, który czasem niedomaga. I że warto mu podać rękę czy łyk wody. Zaczynamy tworzyć Bożą rodzinę - mówi s. Paula.
- Co roku pielgrzymka jest inna. Niesie się inne intencje, inne osoby tworzą wspólnotę. A kiedy wychodzą z ludzi różne niefajne rzeczy, kiedy pojawiają się trudności, zawsze jest okazja, aby się uświęcać - dodaje po chwili.
Pielgrzymi podkreślają, że każdego dnia doświadczają ogromnej serdeczności gospodarzy. Nie tylko na noclegach. Po drodze w każdej z odwiedzanych przez nich miejscowośc, czekają na nich wiktuały przygotowane przez parafian. Kanapki, bigosy, ciasta. Są też "stałe punkty programu". Tak, jak chociażby ciesząca się ogromnym wzięciem wśród pielgrzymów miętowa herbata, którą rokrocznie przygotowują dla nich mieszkańcy Jaksic.
- To wszystko rodzi we mnie ogromną wdzięczność. Ale staram się ten dług spłacać. Zwłaszcza wtedy, gdy jest mi w drodze ciężko, modlę się za naszych dobroczyńców. Wierzę, że Pan Bóg wynagrodzi im dobro, jakim nas obdarzają. Myślę też, że nikt, kto był na pielgrzymce, nie wróci z niej taki sam. Bo dobro, którego doświadczamy, zmienia nas wewnętrznie - mówi nastoletni pielgrzym.