Pomorze uczciło w Lesie Piaśnickim pamięć o tysiącach zamordowanych tam Polaków w październiku 1939 r. "Requiem Piaśnickie", poświęcenie Paleniska nr 2 i uroczysta Msza św. - to główne elementy uroczystości, które odbyły się w niedzielę pod przewodnictwem abp. Sławoja Leszka Głódzia, metropolity gdańskiego.
Mszę św. poprzedziło "Requiem Piaśnickie" w wykonaniu Teatru Otwartego z Gdańska - przejmujący spektakl wokalny, muzyczny i słowny, opisujący w poetycki sposób zbrodnię piaśnicką. Przy kaplicy sanktuarium piaśnickiego, w sosnowym lesie, gdzie 79 lat temu rozpoczęły się masowe egzekucje Polaków z Kaszub i Pomorza, zgromadziły się tłumy. Przybyli minister Jarosław Sellin, posłowie, wojewoda pomorski i marszałek województwa pomorskiego, samorządowcy, służby mundurowe, kompania Marynarki Wojennej RP i liczni mieszkańcy. Wiele osób stanowili bliscy pomordowanych w Lesie Piaśnickim. Prezes "Rodziny Piaśnickiej" Małgorzata Śliwicka odczytała list prezydenta Andrzeja Dudy do uczestników uroczystości. "W pierwszych miesiącach wojny wymordowano tysiące polskich uczonych i nauczycieli, zakonnic i księży, lekarzy i prawników, działaczy społecznych, urzędników, artystów, przedsiębiorców, weteranów, harcerzy. Wszystkich, którzy mogli w jakikolwiek sposób zagrozić niemieckiej dominacji rozumianej jako całkowite podporządkowanie innych narodów. W przekonaniu mocodawców tego nieludzkiego barbarzyństwa miało ono zepchnąć Polaków do roli wiecznych niewolników" - napisał prezydent.
Przed rozpoczęciem Mszy św. przemówił jeszcze Henryk Skwarło, wójt gminy Wejherowo. Przypomniał zgromadzonym, że zbrodnia piaśnicka wciąż czeka na wydobycie z niepamięci. - To się zmienia. Powstał już film "Kamerdyner", w którym zbrodnia została w przejmujący sposób ukazana. Jest Muzeum Piaśnickie, które z pewnością przywróci pamięć o ofiarach i katach - mówił.
Do nieznanej historii zbrodni nawiązał też w swej homilii abp Sławoj Leszek Głódź. - Co do Piaśnicy, to trwa jeszcze amnezja historyczna i ignorancja w wielu środowiskach, w wymiarze regionu i całej Polski. Z dołów śmierci trzeba wydobyć prawdę o najmroczniejszej zbrodni na Pomorzu, dokonanej przez tzw. piątą kolumnę mniejszości niemieckiej. Często sąsiadów zza miedzy, zza ściany. Listy przyszłych ofiar z niemiecką skrupulatnością przygotowano już w 1937 roku. Wtedy został przesądzony los pomorskich elit - mówił abp Głódź.
W dalszej części metropolita gdański koncentrował się na temacie wierności, nawiązując do niedzielnej Ewangelii. Zarówno w sferze małżeństwa, jak i wierności Chrystusa, który "do końca nas umiłował". - Wierność wiele ma imion. Jest przymiotem ludzkiego serca, sumienia i umysłu. I postaw ludzkich. Jeśli jesteśmy wierni Bogu, to też rodzinie, Kościołowi i wartościom, które tworzą człowieka. Nic nowego nie wniosły nowe ideologie, wprowadziły fałszywe pojęcia. Ale nie pojęcie wierności. Ludzie, którzy ponieśli tu śmierć, byli wierni. Wierni Polsce. Ukształtowani w polskich rodzinach, nie chorowali na amnezję. Ukształtowani w polskim języku i Chrystusowej Ewangelii - mówił metropolita.
Arcybiskup wskazał, że jedyną winą ofiar było to, że byli Polakami albo nie pasowali do wizji społeczeństwa hitlerowskiego. - Elita z Pomorza musiała zginąć, bo wróg chciał stworzyć naród pariasów i niewolników. Byli Polacy z Niemiec, którzy nie chcieli wyrzec się polskości. Byli też Niemcy, wrogowie systemu. Niemcy, chorzy psychicznie, którzy nie pasowali do wizji doskonałego społeczeństwa. Wszyscy oni byli ofiarami "mysterium iniquitatis", misterium nieprawości - dodał abp Głódź.
Zbrodnia w Piaśnicy, nazywana "pomorskim Katyniem", to pierwsza odsłona wojennego ludobójstwa, jakiego nazistowskie Niemcy dopuściły się na polskich elitach z przedwojennych obszarów powiatów morskiego, wejherowskiego, kartuskiego, Gdyni i Wolnego Miasta Gdańska. Według szacunków, w piaśnickich lasach zabito, pochowano, a w 1944 roku spopielono 12-14 tys. osób - głównie Polaków z Pomorza.