- 74 lata temu w trzaskającym mrozie, zmęczeni i wygłodzeni, uwiezieni do tej pory w obozie koncentracyjnym Stutthof, wyruszają w marsz, który potem sami nazwą marszem śmierci - mówił bp Zbigniew Zieliński.
Wierni archidiecezji gdańskiej zgromadzili się w katedrze oliwskiej, by podczas uroczystej Eucharystii modlić się w intencji ofiar marszu śmierci, który stanowił pierwszą fazę ewakuacji niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Stutthof.
- Jak co roku gromadzimy się w godzinie, w której wyruszył ów marsz śmierci, aby modlić się upamiętniając tych wszystkich, którzy w nim uczestniczyli. Zarówno tych, którzy wtedy zginęli, ale i tych, którzy po wojnie dali świadectwo do czego może zaprowadzić nienawiść, a także jak przed nią może uchronić ludzka godność i wrażliwość na dobro - podkreślił biskup.
We Mszy św. wzięli udział byli więźniowie obozu, dyrekcja i pracownicy działającego w Sztutowie muzeum oraz młodzież ze szkół pielęgnujących pamięć o tym tragicznym wydarzeniu sprzed 74 lat. Eucharystii przewodniczył i homilię wygłosił bp Z. Zieliński.
Na wstępie biskup powołał się na słowa, które wypowiedziała Cornela Pieper, konsul generalna w Gdańsku, w czasie otwarcia jednej z wystaw w Muzeum Stutthof. - "Człowiek, który nie zna własnej historii nie wie, gdzie iść". - Słowa te mogą posłużyć nam za kolejną medytację w tę rocznicę. Bo to właśnie znajomość historii jest nie tylko oddaniem hołdu tym, którzy ją pisali, ale jest także dla nas, którzy tamte wydarzenia rozpamiętujemy, drogowskazem - podkreślił kaznodzieja.
- Znajomość historii i otwartość, która z niej płynie jest jednym z fundamentów budowania dobrej teraźniejszości i dobrej przyszłości. Wspomnijmy z szacunkiem, tych, którzy wyruszyli w tę dramatyczną drogę. Niech to spotkanie będzie również okazją wspomnienia wszystkiego, co przyczyniło się do tak okrutnych wydarzeń i tragicznych scen, które ta droga śmierci pisała. A także okazją do troski o to, co dziś każdy z nas pisze w historii - mówił biskup.
Hierarcha przypomniał, że ta rocznica jest także okazją, by modlić się za oprawców tamtych dni. - Wołanie o miłosierdzie dla katów, wynika z naszej wiary. Tylko w takim działaniu jest metoda na zmianę świata. Bo my sami zawsze stajemy przed zagrożeniem chęci odwetu i nienawiści. Ileż razy jesteśmy jej świadkami, także we współczesności. Ostatnie wydarzenia przeżywane na Wybrzeżu są jej przykładem. Chociaż wszyscy zgodnie mówimy o potrzebie miłości, wzajemnego szacunku i przebaczenia, to widzimy jak różnorakie wyciągane są z tak trudnych wydarzeń wnioski. Do tego stopnia, że niektórym przychodzi mówić o potrzebie miłości z nienawiścią - to jakiś paradoks - podkreślił.
Na zakończanie biskup zwrócił się młodzieży. - Przeżywamy tę doroczną Eucharystię w czasie, kiedy papież Franciszek spotyka się w Panamie z młodzieżą całego świata. Przeżywają oni święto wiary, w którą wpisana jest cnota miłości. To także miłość do nieprzyjaciół. Jest ona potrzebna w każdym czasie, w każdym wieku, w każdej epoce dziejów. Jesteśmy wam wdzięczni za tę obecność, bo pokazuje ona, że w was trzeba, warto i można pokładać nadzieję. Wasza obecność jest źrenicą pamięci o wydarzeniach sprzed 74 lat - mówił.