Nowy numer 21/2023 Archiwum

Twój Walenty

Czy to patron kościoła w Matarni przyciąga zakochanych do zawierania sakramentalnych małżeństw? W lutym w niewielkiej świątyni na przedmieściach zostaną udzielone trzy śluby.

Ksiądz Jarosław Ropel, proboszcz parafii św. Walentego, wita nas szerokim uśmiechem. Gdy pytamy o uroczystość św. Walentego i zakochanych, na początku próbuje zmienić temat, ale druk zapowiedzi przedślubnych jest koronnym dowodem na to, że kościół na gdańskiej Matarni ma w sobie coś, co przyciąga kandydatów do ślubu. – To przypadek – próbuje oponować proboszcz, ale za chwilę dodaje:

– W lutym mamy już trzy śluby, spoza parafii też. Ta liczba zapewne się zmieni w najbliższych miesiącach. Co sprawia, że świątynia w Matarni tak działa na narzeczonych nawet z dalszych stron diecezji, że decydują się na ślub właśnie tutaj? – To niewielki, urokliwy kościół z pięknym rokokowym wyposażeniem i wielką historią w tle. Znajduje się trochę na uboczu wielkiego miasta, a jednak na tyle blisko, że łatwo tu dotrzeć. Pewnie te rzeczy działają na narzeczonych i budują ich wizję romantycznego ślubu – mówi ks. Ropel.

Historia w huku armat

W losach kościoła przy ul. Jesiennej jak w lustrze odbija się historia Gdańska od średniowiecza do 1945 roku. Pierwsza świątynia powstała najprawdopodobniej ok. 1220 r., jednak niewiele o niej wiadomo. Potem, zapewne po przebudowie, z fundacji cystersów z Oliwy istniała już w końcu XIV wieku we wsi Wielkie Chojno, leżącej w sąsiedztwie obecnej Matarni, zniszczonej w czasie wojny trzynastoletniej i odbudowanej przed rokiem 1472 pod obecną nazwą. Wraz z nią odbudowano kościół należący do opactwa oliwskiego pod zamiennym wezwaniem Bożego Ciała lub św. Materna (świętego cysterskiego). Wizytacje z okresu 1686–1687 wymieniały już obecne wezwanie św. Walentego. Według danych z XVIII wieku kościół nosił oba wezwania – św. Materna i św. Walentego i był początkowo miejscem szczególnego kultu pierwszego z tych świętych.

Wraz z wygaśnięciem kultu św. Materna w XIX wieku, zanikło ostatecznie i to wezwanie, pozostał tytuł św. Walentego. – W czasie potopu szwedzkiego świątynia uległa całkowitemu zniszczeniu po ataku artyleryjskim. W tym miejscu toczyła się bitwa – tłumaczy ks. Ropel. Odbudowany po roku 1660 kościół na wzgórzu w Matarni zachował cechy gotyckie, z barokowym i rokokowym wystrojem wnętrza, i przetrwał do 1945 r., gdy w marcu zniszczono jego dach. W 2018 roku zakończono całkowitą renowację świątyni. W prezbiterium głównym znajduje się ołtarz w stylu barokowym, z przedstawieniem św. Walentego i obrazem św. Materna. W ołtarzu bocznym, w prezbiterium poświęconym Matce Bożej, znajduje się 6 z 13 istniejących na świecie gotyckich kafli gdańskich. Na chórze są organy 8-głosowe, na tylnej, zewnętrznej ścianie kościoła dzwony Valentinus i Maternus – pierwszy poświęcony przez cysterskiego opata Jacka Rybińskiego.

– Po pracach renowacyjnych nasza świątynia odzyskała kształt z XVIII wieku. To kameralny kościół, w którym 14 lutego obchodzimy święto patrona. Jesteśmy jedynym w diecezji posiadaczem relikwii rzymskiego świętego – dodaje ks. Jarosław.

Patron zakochanych i epileptyków

Święty Walenty to postać tajemnicza, ale na tyle znacząca, że czczono go już w V w., a w XV w. stał się patronem zakochanych. Data jego śmierci – 14 lutego – to dawna wigilia rzymskich Luperkaliów, święta wiosny, rzymskich „walentynek”. Patron dnia zakochanych był biskupem Terni pod Rzymem. Życie zakończył jako męczennik w 269 r., za czasów cesarza Klaudiusza II Gota. Istnieją dwie wersje przyczyn jego zmordowania. Pierwsza mówi, że św. Walenty wspierał zakochanych jeszcze za swojego życia i wystąpił przeciwko edyktowi cesarza zakazującemu zawierania małżeństw przez młodych mężczyzn. Cesarzowi chodziło szczególnie o pozyskanie wojskowych do legionów, a młodzi żonaci nieszczególnie spieszyli się do wojaczki. Święty Walenty potajemnie udzielał ślubów zakochanym parom, co po wyjściu sprawy na jaw zakończyło się dla niego wtrąceniem do więzienia i ścięciem. Dodatkowo popularna anglosaska legenda głosi, że tam Walenty zakochał się w niewidomej córce strażnika, uzdrowił ją, a dzień przed egzekucją przesłał do niej list kończący się słowami: „Twój Walenty”.

Do tego nawiązuje współczesny zwyczaj pisania kart walentynkowych. Według drugiej wersji święty biskup Terni zginął w innych okolicznościach. Świątobliwy mąż został obdarzony przez Boga mocą uzdrawiania chorób. Na wieść o tym filozof Kraton, którego syn chorował na padaczkę, poprosił Walentego o ratunek. Ten zgodził się pod warunkiem, że Kraton i jego rodzina nawrócą się. Cud św. Walentego się spełnił, filozof przyją chrzest, a wraz z nim, rzymskim zwyczajem, cała jego rodzina i familiares (domownicy, służba i niewolnicy), a także uczniowie. Gdy wiadomość o tym dotarła do Senatu, uznano św. Walentego za osobę niebezpieczną dla państwa, aresztowano i skazano na śmierć przez ścięcie.

Kult św. Walentego rozwinął się bardzo szybko. Już w IV w. papież Juliusz I wzniósł na miejscu jego pochówku bazylikę. Dzięki legendzie o uzdrowionym synu Kratona szybko pojawili się czciciele (nie znano medycznych sposobów leczenia padaczki). Dawniej do kościołów, gdzie znajdował się ołtarz z wizerunkiem świętego, 14 lutego matki przynosiły chore na padaczkę dzieci, aby za jego wstawiennictwem prosić Boga o zdrowie dla nich. Kapłan odprawiał w ich intencji Mszę św., odczytywał fragment Ewangelii o uzdrowieniu przez Jezusa i udzielał błogosławieństwa, kładąc ewangeliarz na głowę chorego.

Miłość ze wzgórza

Do Polski kult świętego leczącego choroby dotarł w XV wieku, a do Gdańska – za sprawą cysterskich kontaktów. Ksiądz Ropel mówi, że w parafii pojawiła się inicjatywa pomocy chorym. – Był pomysł powstania Stowarzyszenia św. Walentego, działającego na rzecz osób cierpiących, ale jeszcze się nie rozwinął. To inicjatywa, do której watro wrócić, ale głos musi wypłynąć od wiernych – dodaje proboszcz. Złośliwi porównują często osoby zakochane – ich stan – do stanu chorobowego – działają irracjonalnie, mają „motyle w brzuchu”, nie widzą świata poza drugą osobą. Warto przy okazji lutowego wspomnienia św. Walentego pamiętać o jego miłości do drugiego człowieka, o patronowaniu zarówno zakochanym, jak i chorym. Takie przesłanie miłości płynie też ze wzgórza na gdańskiej Matarni, które – choć na uboczu Gdańska – jest bardzo blisko. I zakochani go nie omijają.•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast