Mimo zapowiedzi obalony monument księdza prałata nie stanął w piątek na cokole. Członkowie Komitetu Budowy Pomnika nie chcą eskalacji konfliktu - wystąpią do gdańskich urzędników o pozwolenie na ponowny montaż. Tymczasem w nocy ponownie zdewastowano ustawiony już cokół: został popisany sprayem, a łączenia zabetonowano.
O tym, że ponowny montaż wymaga wcześniejszego zgłoszenia i zgody miejskiego Wydziału Urbanistyki i Architektury, poinformował Piotr Grzelak, wiceprezydent Gdańska. Pismo w tej sprawie trafiło do członków Społecznego Komitetu Budowy Pomnika, którzy są właścicielami obiektu i w 2012 r. postawili go za zgodą władz Gdańska na miejskim placu w okolicach bazyliki św. Brygidy. Wcześniej zaplanowali na piątek rano prace nad ponownym ustawieniem monumentu. "Zgłoszenia, o którym mowa, należy dokonać przed terminem zamierzonego rozpoczęcia prac budowlanych. Organ administracji architektoniczno-budowlanej w terminie 21 dni od doręczenia zgłoszenia może w drodze decyzji wnieść sprzeciw. Do wykonania robót budowlanych można przystąpić, jeżeli organ administracji architektoniczno-budowlanej nie wniósł sprzeciwu w tym terminie (...). W zgłoszeniu należy określić rodzaj, zakres i sposób wykonywania prac budowlanych oraz termin ich rozpoczęcia. Zgłoszenie powinno również zawierać ekspertyzę wykonania umocowania postumentu do istniejącego podestu wykonaną przez osobę posiadającą odpowiednie uprawnienia budowlane" – napisał w piśmie wiceprezydent Gdańska.
Figura wraz z cokołem kapłana została w nocy ze środy na czwartek zniszczona przez trzech mężczyzn z Warszawy, związanych z KOD. Przewrócili pomnik księdza Jankowskiego na przygotowane wcześniej opony, które zapobiegły jego zniszczeniu. W trakcie upadku rzeźba duchownego oddzieliła się jednak od cokołu i zniszczeniu uległy mocowania. Zdewastowany pomnik urzędnicy chcieli w czwartek przewieźć do miejskiego magazynu. Właściciele sprzeciwili się takiemu pomysłowi, ustawili obalony cokół, a pomnik został zabrany przez komitet do firmy, która miała przygotować go do ponownego montażu. Tymczasem w nocy z czwartku na piątek ponownie zdewastowano ustawiony już cokół; został popisany sprayem, a łączenia z figurą zabetonowano. Na granicie pojawiły się napisy: "Zło", "Pedofil", "Bądź za ofiarami". Policja poszukuje już sprawcy zniszczeń. Nad ranem przy pomniku ustawiono barierki zabezpieczające, które zamknęły dostęp do cokołu. W piątek rano na placu stawili się zwolennicy i przeciwnicy śp. prałata. Jedni i drudzy otoczyli cokół kordonem. Przeciwko instalacji pomnika protestowała m.in. Feministyczna Brygada Rewolucyjna FeBRa. Zwolennicy powrotu monumentu na miejsce, m.in. Anna Kołakowska, b. gdańska radna, i Czesław Nowak, prezes Stowarzyszenia "Godność", przerzucili przez barierki wieńce z biało-czerwonymi różami.
Gdy krótko po południu w okolicach pomnika pojawiła ciężarówka z figurą prałata, doszło do sprzeczek, kłótni i przepychanek pomiędzy jednymi i drugimi. Odgrodził ich kordon policji, jednak nie trzeba było rozdzielać obu grup ani używać siły. Ostatecznie po kilku godzinach ciężarówka odjechała, a manifestanci zaczęli się rozchodzić. - Główną przyczyną, dla której nie postawimy dzisiaj pomnika, jest bariera urzędnicza i brak zgody władz miasta na jego ponowne ustawienie. Nie chcemy też iść na zwarcie z grupą prowokatorów, która się tutaj pojawiła. Nie chcemy zdradzać, gdzie teraz trafi pomnik na przechowanie. Gdy uzyskamy zgodę, pomnik wróci na swoje miejsce - zapowiedział Roman Kuzimski, wiceprzewodniczący regionu gdańskiego NSZZ Solidarność, jeden z członków komitetu budowy pomnika.
Przez cały piątek trwały przesłuchania trzech zatrzymanych sprawców czwartkowego obalenia pomnika ks. H. Jankowskiego. Po południu gdańska prokuratura poinformowała o postawieniu im zarzutów znieważenia pomnika i zniszczenia mienia (wartość zniszczonego mienia oszacowano wstępnie na 35 tys. zł - przyp. red.). Za znieważenie pomnika grozi kara ograniczenia wolności lub grzywna, natomiast zniszczenie mienia zagrożone jest karą do 5 lat pozbawienia wolności. - Mężczyźni nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Wszyscy odmówili składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania prokuratora - mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Wobec całej trójki zastosowano policyjny dozór i poręczenia majątkowe po 20 tys. zł dla każdego.