Nowy numer 22/2023 Archiwum

Sceny z Pisma w formacie mini

– Dawniej do katechizacji Kościół używał witraży. Ogród biblijny to kontynuacja tego działania. Opowiada historie z Biblii i przekazuje wiernym historię zbawienia – mówi s. Aleksandra Podleżańska SAC.

Gdańsk. Kocie łby, którymi brukowana jest ulica Malczewskiego, sprawiają, że można odnieść wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie. Tak jakby człowiek przeniósł się do świata sprzed co najmniej pięćdziesięciu lat. Po lewej stronie rysuje się szara bryła ogromnego gmachu. To dom zakonny gdańskich pallotynek. Na jego tyłach ułożony tarasami ogród wyprowadza gości na wzgórze, na którym stoi niepozorny, ale gruntownie odnowiony, niewielki domek. Po wojnie jedyny klasztor zakonu. Początkowo mieściły się tam sierociniec, prowincjalny dom zakonny oraz przedszkole. Po barakach stanowiących inne zabudowania mieszkalne powstałe już w okresie powojennym, w których działał także prowadzony przez siostry Dom Opieki Społecznej, nie ma dzisiaj żadnego śladu. Jest za to wypieszczony ogród, w którym znaleźć można słup soli, kamienne tablice Bożych Przykazań czy skałę Mojżesza. Najważniejszym miejscem jest jednak pusty grób, który przypomina o Chrystusowym zmartwychwstaniu. Stworzony przez siostry ogród biblijny opowiada ludziom historię zbawienia.

Stworzony z marzeń

– Przed laty tworzyłyśmy ogród rekolekcyjny wokół naszego domu w Gnieźnie. Wówczas po raz pierwszy usłyszałam o tym, że w Polsce istnieją ogrody biblijne. Wtedy zrodziło się we mnie pragnienie, żeby taki właśnie ogród stworzyć przy naszym domu. Ale skończyło się na marzeniach. Na ich realizację trzeba było poczekać dobrych 10 lat – opowiada s. Beata Ostrówka SAC, główna pomysłodawczyni przedsięwzięcia. Z wykształcenia jest historykiem sztuki. – Nie widziałam wówczas jeszcze żadnego ogrodu biblijnego. Nie bardzo wiedziałam, jak się za to zabrać. Dopiero przed rokiem byłam w Lidzbarku i miałam okazję po raz pierwszy zobaczyć taki ogród, który funkcjonuje przy parafialnym kościele – mówi siostra. To doświadczenie zmieniło jej sposób myślenia o tego rodzaju przedsięwzięciu. – Myślałam, że na taki ogród potrzeba wiele wolnego miejsca. Tam zobaczyłam, że może on funkcjonować w formacie mini – tłumaczy. – Po raz pierwszy widziałam ogród biblijny w Proszowicach pod Krakowem. Znajdują się w nim ścieżki sensoryczne dla pensjonariuszy domu opieki społecznej. Są dla nich formą rehabilitacji. Ogród służy także jako droga poznawania słowa Bożego w nowy sposób. Nie każdy przecież może pojechać do Ziemi Świętej – podkreśla s. Blanka Sławińska SAC. Siostra Blanka jest teologiem. Przez lata wykładała na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pełniła także funkcję przełożonej prowincjalnej. – Miałam okazję uczestniczyć w otwarciu i poświęceniu ogrodu w Lidzbarku. To umocniło we mnie pragnienie stworzenia czegoś podobnego. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie w otoczeniu naszych domów są takie miejsca, które można przekształcić w biblijny ogród. Po paru miesiącach Pan Bóg poprowadził mnie do Gdańska – opowiada.

Niepospolite ruszenie

Ponieważ w Gdańsku kończyły się właśnie prace remontowe w „domu na górze”, jak siostry nazywają pierwszy klasztorny budynek, siostra prowincjalna utworzyła zespół koordynacyjny, którego zadaniem było przygotowanie domu do działania. Siostry miały także uporządkować tren wokół obiektu. Trzeba było tylko przekonać wspólnotę do idei zagospodarowania go w sposób przybliżający tym, którzy będą go odwiedzać, sceny z Pisma Świętego. – Umówiłyśmy się, że nie będziemy robić tego z finansów zgromadzenia, tylko z tego, co uprosimy u ludzi. I wówczas zaczęły dziać się cuda. Pan Bóg prowadził nas do przeróżnych osób i instytucji, które przekazywały nam w prezencie to, co się znajduje obecnie w ogrodzie. Kamieniarze nie tylko pracowali za darmo, ale także wykorzystywali własny materiał. Kupiłyśmy tylko kamień na skałę Mojżesza. Ale pieniądze także zdobyłyśmy od naszych przyjaciół – opowiada s. Blanka. W dzieło włączały się kopalnie kruszywa, zakłady kamieniarskie, Lasy Państwowe.

– Spotkałyśmy cudownych ludzi o otwartych sercach. Pomagali nam mieszkańcy okolicy. 16 ton kamienia rozłożyli w ogrodzie panowie bezdomni, którzy mieszkają w mieszczącym się nieopodal ośrodku. Dzięki temu możemy oddać warunki panujące na pustyni – pokazuje siostra. – Siostra Beata wraz ze swoimi znajomymi pojechała szukać łódki nad Zalew Wiślany. Znalazła ją jednak w Pruszczu Gdańskim. Jako wyposażenie posłużyły używane sieci, które ofiarowali nam rybacy z Jelitkowa. Wiosła idą właśnie pocztą z Giżycka – mówi s. Blanka, nie kryjąc emocji. W prace włączyła się młodzież z parafii Świętego Krzyża na gdańskim Chełmie. – Przyjechał do nas ks. Jan Rzeszewicz. Wraz z młodzieżą, którą się opiekuje, wyczyścili i pomalowali łódź, przed wejściem wykonali ciekawe graffiti, uporządkowali ogród – opowiada s. Blanka. Siostry już snują plany na przyszłość. – Chcemy w ogrodzie zorganizować jeszcze drogę krzyżową oraz tablice edukacyjne, ukazujące chociażby roślinność Ziemi Świętej. Umieścić na nich fotografie i opis roślin, które z racji chłodnego klimatu nie mogą u nas rosnąć. Na innych z kolei chcemy przybliżyć historię naszego domu – tłumaczy s. Beata.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast