Nowy numer 22/2023 Archiwum

Człowiek musi odczytać siebie

O swoim powołaniu, ogromnej potrzebie dobrego przygotowania kandydatów do sakramentu oraz oddawaniu życia za owce mówi ks. inf. dr Stanisław Zięba, wikariusz biskupi ds. nadzwyczajnych.

Ks. Rafał Starkowicz: Mija 50 lat Księdza posługi kapłańskiej. Jaki to był czas?

Ks. inf. Stanisław Zięba: Dla mnie bardzo piękny. Zgodny z moim powołaniem i pragnieniem kapłaństwa, jakiego doświadczałem od wczesnej młodości. Postrzegam go jako szczęśliwy i trudny zarazem. Realizacja planów Bożych zawsze wiąże się z trudem. Potrzeba tu wielkiej pracowitości i posłuszeństwa Kościołowi. Jeżeli spełnia się te warunki, dochodzi się do celu. Wówczas też pierwsza i ostatnia Msza św. będą takie same. Odprawiane z taką samą pobożnością, uczuciem i szacunkiem. Dlaczego to jest takie istotne? Mamy do czynienia z największymi świętościami. Pan Bóg w kapłaństwie daje słabemu człowiekowi taką władzę, jakiej nie mają ani aniołowie, ani nawet Matka Najświętsza. Ma nią służyć ludowi Bożemu. To przerasta możliwości rozumienia ludzkiego umysłu.

Jak ważne jest dobre przygotowanie do kapłaństwa?

Do kapłaństwa trzeba przygotowywać się od młodości. Od momentu, kiedy pojawi się pierwszy promyk, pierwsze pragnienie kapłaństwa. Napisałem w książce przeznaczonej dla kleryków, że człowiek musi właściwie odczytać siebie. Ciało, umysł, moralność. Bo powołanie można zmarnować, kiedy zniszczy się jeden z tych elementów. Jeżeli współpracuje się z łaską, Pan Bóg pozwala osiągnąć kapłaństwo. I daje w nim człowiekowi szczęście. Ja zawsze będę za nie dziękować. Do dzisiaj jestem szczęśliwy. Do tego zresztą nawiązuje tytuł książki, która obejmuje moje wspomnienia.

Te wspomnienia dotyczą początków seminarium?

W poprzedniej książce, zawierającej wspomnienia czterech kapłanów, nawiązywaliśmy do początków Biskupiego Seminarium Duchownego w Gdańsku. „Życie szczęśliwego kapłana”, które właśnie zostało oddane do druku, to książka będąca poszerzeniem wcześniejszej. Zawarłem w niej wspomnienia dotyczące mojej rodziny, bliskich, dodałem zdjęcia i dokumenty. Dedykowałem ją najbliższym: rodzinie i przyjaciołom. Jeżeli ktoś jeszcze weźmie ją do ręki, jeżeli ona w jakiś sposób go zbuduje, będę się cieszył. To szczere świadectwo.

A jak Ksiądz odczytał swoje powołanie?

Wzrastałem w głęboko religijnej atmosferze. Pochodzę z małej parafii, położonej na południu Polski. Gdy byłem mały, liczyła zaledwie ok. 900 dusz. Pracował w niej tylko jeden ksiądz – proboszcz ks. Józef Głuc. On uczył mnie religii, przygotowywał do sakramentów świętych i doczekał się mojego kapłaństwa. Pierwsza moja myśl o kapłaństwie zrodziła się we mnie wtedy, kiedy śpiewał prefację podczas Mszy św. Oczywiście po łacinie. Pamiętam, wracałem wtedy z tatusiem z kościoła. Powiedziałem: „Tato, ja też chcę być księdzem”. Ojciec mi odpowiedział: „Synu, gdybyś był tylko organistą, to i tak byłoby bardzo wiele”. Dzisiaj, kiedy przeżyłem już 80 lat, mogę powiedzieć, że dobry Bóg pozwolił mi być i organistą, i księdzem.

Można być szczęśliwym w kapłaństwie?

Kiedy młody człowiek idzie do seminarium, nie wie, co go czeka. Jeżeli ma powołanie, doświadczy prawdziwego piękna i nie będzie odczuwał żadnego ciężaru. To jest jak z miłością. Jeżeli jest prawdziwa, zawsze prowadzi do szczęścia. Trudy i ciężary nie są wówczas dla człowieka obciążeniem. Miłość uskrzydla i niesie człowieka w świat. Trudne studia, powołanie, które wymaga wyrzeczeń – nic nie jest wówczas straszne. Tak było zawsze.

W czym można rozpoznać tę miłość?

Miłość rodzi świętość, która jest potrzebna nie tylko samemu kapłanowi, ale także wspólnocie Kościoła. Kapłan jest po to, by służyć wiernym. Jesteśmy dla nich. Wzięci z ludu i dla ludu ustanowieni. To Pan Bóg daje powołanie i posyła kapłana do ludzi. W Piśmie Świętym zawarte jest takie piękne porównanie, które mówi, że Bóg jest pasterzem swojego ludu. Kapłani także mają być pasterzami. Trzeba żyć na wzór Jezusa Chrystusa, który oddaje swoje życie za owce. Tu nie ma miejsca dla najemników. W kapłaństwie nie można być funkcjonariuszem religijnym. Potrzeba pełnego oddania. A ludzie doskonale wyczuwają i duchowość kapłana, i jego pobożność. Są w tym przypadku jak papierek lakmusowy. Jeżeli kapłan jest autentyczny, nie ma się czego obawiać. A służba ludowi Bożemu daje radość. I nadzieję, że Bóg w swoim wielkim miłosierdziu daruje mu jego niedoskonałości i w końcu zabierze go do siebie. Bo przecież tam jest nasze miejsce, do którego wszyscy pielgrzymujemy.

Życie kapłana jest łatwe?

Życie ludzkie to walka. Ale przede wszystkim ze sobą. Ludzie wciąż wybierają pomiędzy dobrem a złem. Na drodze do wieczności doświadczamy więc nie tylko rzeczy przyjemnych. Jezus powiedział do swoich uczniów: „Mnie prześladowali i was prześladować będą”. A przecież Jezus był samą nieskończoną świętością. Nie możemy więc mieć wymówek, kiedy sami doświadczamy cierpienia. Możemy tylko przycisnąć krzyż do serca i dziękować. Idziemy przecież po Jego śladach.

rafal.starkowicz@gosc.pl

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast