Pątników z 34. Gdyńskiej Pielgrzymki na Jasną Górę spotkaliśmy w Warlubiu. To już 5. dzień ich wędrówki do Matki Bożej.
Jak podkreśla ks. Piotr Nadolski, jest to najmłodsza pielgrzymka w archidiecezji gdańskiej, ale pełna energii i zapału. - Jest niesamowitym i pięknym czasem. Doświadczamy ogromnej dobroci od osób spotkanych na trasie, zwłaszcza od gospodarzy, którzy goszczą nas w swoich domach. Otwierają przed nami nie tylko swoje mieszkania, ale przede wszystkim serca - mówi ks. Piotr.
- W tej chwili grupa liczy 116 osób. Idą z nami rodziny z dziećmi, studenci, ludzie, którzy pracują, jest młodzież ze szkół średnich, a także nieco starsi pątnicy. W czasie tych 18 dni drogi stanowimy jedną rodzinę, która wspólnie niesie intencje do Matki na Jasnej Górze - mówi.
Piątego dnia gdyńscy pątnicy mieli do przejścia odcinek z Lubichowa do Warlubia. - Jest to trudny dzień, trochę kryzysowy, gdyż jest to pierwszy dłuższy etap. Czuć też, że zmęczenie zaczyna się wkradać. Widać też, że w tym zmęczeniu i przeżytych razem kilku dniach buduje się wspólnota; lepiej się już znamy. W końcu przeszliśmy już ponad 100 km, z czego dzisiaj 37. Cieszy dojście do Warlubia, gdyż mamy tu wieczorem adorację Najświętszego Sakramentu - podkreśla ks. Nadolski.
Pielgrzymka to również czas pokonywania własnych słabości. - Łącznie na trasie mamy do przejścia 553 km, ale w tej drodze nieustannie posiłkujemy się modlitwą, codzienną Eucharystią. To daje nam siłę, by pokonywać kolejne metry - wyjaśnia.
Ksiądz Piotr cieszy się, że każdego roku przybywa nowych uczestników. - To nas ogromnie cieszy, bo jest to Boże dzieło, którego warto się podjąć - mówi.