– Każdy je chleb. Ten, który nie orze, też. I za to wypada co roku podziękować Panu Bogu. Na wsi najpiękniej jak tylko się da – dożynkową koroną, którą wszyscy będą podziwiać przez najbliższy rok – mówią mieszkańcy.
W Ełganowie, niewielkiej wsi sąsiadującej z Trąbkami Wielkimi, przygotowanie korony żniwnej na dożynki jest wielkim wyróżnieniem. Nie tylko dlatego, że to wrześniowe święto plonów jest najważniejsze w całej archidiecezji, ale również z powodu wieloletniej tradycji wśród tutejszej społeczności. Dlatego Iwona Olszewska od marca przygotowywała się do stworzenia swojego wyjątkowego dzieła. Pomocy i inspiracji szukała u mamy, sąsiadów i... w sieci – kopalnią dożynkowych pomysłów okazały się YouTube i Pinterest. To debiut i wielkie zobowiązanie wobec wszystkich 600 mieszkańców Ełganowa, by stworzyć najpiękniejszą i niepowtarzalną koronę. Jedyną taką w archidiecezji gdańskiej.
Zboża z pól i 40 m drutu
Wiele cennych rad udzieliła córce pani Danuta, która jest nestorką rodziny gospodarującej na prawie 100 ha ziemi. – Najważniejsza jest stabilna i mocna konstrukcja. Kiedy wieniec już powstanie, musi być na tyle zwarty, by czterech mężczyzn poradziło sobie z jego noszeniem i przetransportowaniem na miejsce uroczystości – mówi seniorka Olszewska. Korona bywa ciężka; tegoroczna waży ponad 60 kg, ma prawie 160 cm wysokości, a na konstrukcję twórczyni zużyła 40 m drutu. To właśnie na nim zostały umieszczone tegoroczne zbiory. Najpierw zboża.
– Żyto, pszenżyto, piękna pszenica durum, makaronowa z długim włosem w kłosie, owies. Ale zebrałam je już w lipcu, kiedy ziarna były ledwo dojrzałe, ale już zaschnięte – mówi I. Olszewska. Według niej w koronie powinny się jeszcze znaleźć gryka, len i proso, ale te rośliny nie są już od lat sadzone na ełganowskich polach. Drucianą konstrukcję szkieletu otoczyły zboża związane skrętkami. To była żmudna praca – nić przechodziła przez każdy pałąk, a na kolejnej skrętce pojawiały się pętle. Drut, nici, sznurki – to wszystko musi zostać tak zamaskowane, by było niewidoczne. Poradą i cennymi uwagami pomagali w pracach Mirosława i Franciszek Surmowie, którzy od niemal 10 lat przygotowywali dożynkową koronę z Ełganowa.
– Pomagamy Iwonie, bo to dzieło wszystkich mieszkańców. Przez lata nauczyliśmy się wiele szacunku dla tej pracy, od momentu tworzenia do transportu, podczas którego można zniweczyć cały trud. To dar wdzięczności i prośba o opiekę nad przyszłorocznymi zasiewami i kolejnymi zbiorami – mówi M. Surma.
Będzie koło, nie zginie tradycja
Korona stanowi zwieńczenie dożynkowego daru rolników. Na szczycie krzyż sławiący Chrystusa z napisem „IHS” w dziękczynieniu za dary pól. Z jej podstawy zwisają winogrona, nawiązujące do pełnej ofiary Eucharystii. Na podeście znajduje się owoc zbóż rolniczego zbioru – wielki bochen upieczony ze wszystkich mąk z tegorocznych ziaren. Prócz niego owoce i warzywa, ułożone w fantazyjne kompozycje. Tak przygotowane dzieło jest prezentowane w czasie odpustowej Mszy św. w sanktuarium Matki Bożej Trąbkowskiej. Nie jest jednak jedyne – o prymat pierwszeństwa musi walczyć z innymi koronami, przygotowanymi przez inne społeczności.
Choć trud tworzenia wieńca przynosi wiele radości, to jednak I. Olszewska i państwo Surmowie są pełni obaw, czy tradycja przetrwa. – Niewielu młodych chce się angażować w przygotowanie korony, ale także w inne prace dla społeczności czy parafii. Mówią, że nie mają czasu, ale im się po prostu nie chce – twierdzą. Ale jest nadzieja. Już niebawem w Ełganowie powstanie Koło Gospodyń Wiejskich. A wtedy będzie można nauczyć się wielu umiejętności od najlepszych. Także tego, jak elegancko nieść na dożynkach 60-kilogramą koronę we cztery, w butach na wysokim obcasie.