W czwartek 23 kwietnia odbyły się uroczystości pogrzebowe ks. kan. Zbigniewa Zdybla, pierwszego proboszcza parafii pw. Matki Boskiej Fatimskiej w Kąpinie.
Msza św. żałobna miała miejsce w kościele parafialnym pw. Chrystusa Króla i bł. Alicji Kotowskiej w Wejherowie. Przewodniczył jej abp Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański. Obecni byli również bp Wiesław Szlachetka oraz bp Zbigniew Zieliński.
- Żegnamy dziś ks. Zbigniewa. Zapamiętamy go jako kapłana bardzo gorliwego, który odznaczał się pracowitością i sumiennością, życzliwością, a także wielka odpowiedzialnością za powierzone mu zadania duszpasterskie. Mimo ciężkiej choroby i cierpienia potrafił zachować pogodę ducha, która była znamienną cechą jego osobowości - mówił abp Głódź.
- Pragnę pozdrowić tu obecną rodzinę i przekazać moje szczere wyrazy współczucia i kondolencje. W naszej modlitwie pamiętajmy również o zmarłych rodzicach ks. Zbigniewa, a dla niego samego wypraszajmy łaskę życia wiecznego - dodał hierarcha.
Zmarłego w 61. roku życia i 34. roku kapłaństwa żegnało - ze względu na obostrzenia związane z epidemią koronawirusa - jedynie kilkadziesiąt osób. Homilię wygłosił bp W. Szlachetka.
- Jezus zaprasza nas, abyśmy idąc za Nim podejmowali również służbę dla Niego. Powinna ona przekładać się na służbę bliźniemu. Szczególnym wyrazem tej służby jest udział w jego kapłaństwie. Boży Syn pragnąc, by Jego zbawcza ofiara była uobecniana, w każdym czasie i na każdym miejscu, gdzie jest wspólnota Kościoła, ustanowił kapłaństwo służebne. Udział w kapłaństwie Chrystusa to wielka godność i wielkie zadanie. Tę prawdę o jedynym i wiecznym kapłaństwie Jezusa Chrystusa dobrze rozumiał ks. kan. Zbigniew Zdybel - mówił kaznodzieja.
Bp Szlachetka przypomniał życiorys zmarłego kapłana. - Urodził się 24 kwietnia 1959 r., w Hoszni Ordynackiej, w dawnym województwie zamojskim. Rodzice zatroszczyli się o jego życie - nie tylko doczesne ale i wieczne - zanosząc go 5 sierpnia 1959 r. do Chrztu św. Wybrali dla niego imię Zbigniew, którego etymologiczne znaczenie to ten, który wyzbył się gniewu - kontynuował biskup.
- W roku 1973, będąc w siódmej klasie, przyjął sakrament bierzmowania z rąk bp. Zygfryda Kowalskiego, obierając sobie imię Jan. Umocniony darami Ducha Świętego podjął naukę w Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Nowogardzie. Tam, z dala od rodzinnego domu, dbał o pogłębianie życia duchowego. Jego ówczesny katecheta tak napisał w swojej opinii o nim: "uczęszczał systematycznie na lekcje religii (…) swoim przykładem pociągał kolegów do gorliwości w praktykach religijnych" - zacytował biskup.
- Po maturze zamierzał podjąć naukę w Oficerskiej Szkole Samochodowej. Jednakże rozpoznając łaskę powołania do kapłaństwa wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. I tak się złożyło, że razem studiowaliśmy, i razem przygotowaliśmy się do kapłaństwa. Ks. Zbigniew święcenia diakonatu otrzymał 20 czerwca 1985 r. W kwietniu 1986 r. uzyskał tytuł magistra teologii na Wydziale Teologicznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - dodał hierarcha.
- Święcenia kapłańskie przyjął 17 maja 1986 r. z rąk bp. Mariana Przykuckiego. Tak zaczęła się droga posługi kapłańskiej, która wiodła go w funkcji wikariusza od parafii pw. Trójcy Świętej i Wszystkich Świętych w Goręczynie przez parafię św. Jana z Kęt w Rumi-Janowie, parafię pw. Matki Boskiej Królowej Polski w Chojnicach, dalej przez parafię pw. Miłosierdzia Bożego w Toruniu, parafię pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Jastarni, a parafia pw. św. Kazimierza w Gdańsku-Zaspie zakończyła jego wikariuszowską posługę - mówił bp Szlachetka.
- 22 czerwca 2002 r. został mianowany pierwszym proboszczem nowej parafii pw. Matki Bożej Fatimskiej w Kąpinie, z zadaniem zorganizowania struktur duszpasterskich i wybudowania kościoła. To powierzone zadanie, gorliwie spełniał przez 15 lat . W 2017 r. został mianowany Kanonikiem Honorowym Kapituły Kolegiackiej w Wejherowie - dodał.
Biskup podkreślił, że ks. Zbigniew, 8 lutego 2017 r. doświadczył wielkiego dramatu. - Wracając z Mszy św. został napadnięty przed plebanią przez czekających na niego bandytów. Ci, metalowym narzędziem bili ks. Zbigniewa po głowie, tak długo, aż stracił przytomność. Potem skrępowali mu ręce i nogi. Taśmą zakleili mu usta i nieprzytomnego wciągnęli na plebanię, gdzie zamknęli pod kluczem w komórce. W tym czasie dokonywali rabunku. A gdy się spostrzegli, że odzyskał przytomność zaczęli go torturować. Połamali mu żebra, nos i palce u ręki. Razili go paralizatorem i przystawiali pistolet do głowy grożąc mu śmiercią. Był przekonany, że go zabiją. Przez wstawiennictwo Matki Bożej Fatimskiej prosił Boga, o opamiętanie dla swych oprawców. Zapewnił ich, że im wszystko przebacza. I wydarzyła się rzecz niezwykła, którą ks. Zbigniew opisywał później w kategoriach cudu - jego oprawcy się opamiętali - zawieźli go do Pucka i wyrzucili przed szpitalem - mówił hierarcha.
- Ten dramat poważnie odbił się na jego zdrowiu, co uniemożliwiło mu dalsze sprawowanie funkcji proboszcza. W związku z tym, na czas leczenia i rekonwalescencji, został skierowany do pomocy duszpasterskiej w parafii pw. Nawiedzenia NMP w Jastarni. Ale jego stan zdrowia nieustannie się pogarszał. Mimo ciężkiej choroby i cierpienia potrafił zachować pogodę ducha. A co najważniejsze, mimo ciężkiego doświadczenia, zgodnie z etymologicznym znaczeniem swojego imienia, nigdy nie nosił w sercu urazy. Odszedł do Domu Ojca w Niedzielę Miłosierdzia Bożego o 15.45 - w Godzinie Miłosierdzia, kiedy w naszych kościołach i domach rozbrzmiewał modlitwa" "miej miłosierdzie dla nas i całego świata". Dziękujemy Bogu za życie ks. kan. Zbigniewa i jego kapłańską służbę. Mamy nadzieję, opartą na wierze, że już usłyszał zaproszenie Jezusa Chrystusa - zakończył biskup.
Bezpośrednio po Mszy Świętej nastąpił przejazd na cmentarz w Wejherowie przy ul. ks. Roszczynialskiego, gdzie odbył się pochówek.