Papieski obiad w Gdańsku-Oliwie przejdź do galerii

Na trasie papieskiej pielgrzymki z 1999 r. do ojczyzny pierwszy był Gdańsk. To tutaj Jan Paweł II wylądował 5 czerwca. To tutaj również - w refektarzu pocysterskim - przygotowano dla niego obiad.

Samolot z papieżem Janem Pawłem II wylądował po godz. 11. I kiedy na gdańskim lotnisku odbywało się powitanie głowy Kościoła, w Gdańskim Seminarium Duchownym wrzało. W końcu do papieskiego obiadu zostało zaledwie parę godzin.

Leszek Rosa w 1999 r. pracował w znanej gdańskiej restauracji "Pod Łososiem". Wspomina, że informacja o tym, iż to właśnie oni będą przygotowywać dla papieża posiłki, a także zajmą się obsługą kelnerską uroczystego obiadu, dotarła do niego pod koniec 1998 roku. - To był październik albo listopad. Zaczęły się spotkania z księżmi, a także klerykami GSD, którzy mieli zostać włączeni do obsługi - wspomina pan Leszek, szef sali w czasie papieskiego obiadu.

Pierwsze zajęcia wprowadzające w kelnerski fach rozpoczęły się z nadejściem nowego, 1999 roku, w styczniu. Spotykali się dwa razy w tygodniu w refektarzu, gdzie docelowo miał się odbyć obiad. Klerycy mieli do opanowania sporą dawkę wiedzy, zarówno tej teoretycznej, jak również praktycznej.

- Zaczynaliśmy od nakrycia stołu - ustawienia zastawy, ułożenia sztućców, szklanek, kieliszków. Musieliśmy wiedzieć, do czego służą poszczególne części zestawu - dany widelec czy łyżka, a także z której strony podawać dania, nalewać wodę, a z której zebrać naczynia. Uczyli nas zawodowcy starej daty, prawdziwi profesjonaliści, więc wszystko było na najwyższym poziomie, a całość kursu zwieńczona została egzaminem - wspomina ks. Piotr Przyborek, obecnie twórca Szkoły Biblijnej Archidiecezji Gdańskiej, a wówczas kleryk IV roku, wybrany do obsługi papieskiego stołu.

Po obiedzie Jan Paweł II pojechał do Sopotu, gdzie odprawił Mszę św.   Po obiedzie Jan Paweł II pojechał do Sopotu, gdzie odprawił Mszę św.
Archiwum prywatne

Ogromną trudnością mógł być fakt, że cała obsługa sali musiała działać synchronicznie. - Pamiętam, że zupa, którą mieliśmy podać, nalewana była w kuchni. Nieśliśmy talerze przykryte specjalnymi kloszami, które następnie w jednym momencie odkrywaliśmy przed gośćmi. To wyglądało bardzo efektownie i musiało się spodobać, gdyż nasz zespół zebrał za to burzę oklasków - wspomina pan Leszek.

Obiad rozpoczął się o godz. 13. Stoły nakryte zostały dzień wcześniej, by niczego nie zostawiać na ostatnią chwilę. W refektarzu do wspólnego posiłku zasiadło ok. 100 osób. Przygotowania w kuchni rozpoczęły się już dwa dni wcześniej. Szefem kuchni był Jerzy Kosidło. - Kiedy zapadła decyzja, że to nasza kuchnia będzie przygotowywać posiłki, trzeba było zrobić burzę mózgów i ustalić menu - wspomina. Wersji tego ostatniego było kilka, a każda zawarta w nim pozycja - autorska. Podano: pasztet z kaczki, pierożki cielęce z masłem, krem z kalafiora z groszkiem ptysiowym, warkocz z soli i łososi na szpinaku, a do tego młode ziemniaki i marchewkę, na deser - naleśnik gundel oraz kawę i herbatę.

Ksiądz Przyborek dodaje, że jako klerycy mocno przeżyli to, że Jan Paweł II gości w ich domu. - Ten dzień był bardzo intensywny i wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni. Dlatego tak bardzo poruszyło mnie, że papież, który tego samego dnia przyleciał z Rzymu, odprawił Mszę św. w Sopocie, następnego dnia rano miał już zaplanowane spotkanie z siostrami zakonnymi w katedrze, a następnie wyjazd do Pelplina, po kolacji poszedł jeszcze do kaplicy, gdzie modlił się przez dwie godziny. Miał w sobie ducha i siłę, i chociaż fizycznie nie był już w najlepszej kondycji, nadal swoją postawą wzbudzał ogromny szacunek - podkreśla ks. Przyborek.


Więcej o obiedzie papieskim w 20. numerze "Gościa Gdańskiego" na 17 maja.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..