W 81. rocznicę wybuchu II wojny światowej przy pomniku Obrońców Poczty Polskiej odbyła się Msza św. w intencji bohaterów kampanii wrześniowej.
Punktualnie w południe na wspólnej modlitwie spotkali się kombatanci, przedstawiciele rodzin zamordowanych pocztowców, przedstawiciele władz miasta, parlamentu, służb mundurowych, harcerze, poczty sztandarowe, a także mieszkańcy miasta, by uczcić pamięć bohaterów obrony Poczty Polskiej.
Uroczystej Mszy św. przewodniczył i homilię wygłosił bp Zbigniew Zieliński. - Trwają wybrzeżowe obchody 81. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Nasza obecność i modlitwa są wołaniem, wydobywającym się z najgłębszych pokładów naszego człowieczeństwa, do Boga o pokój na świecie i życie wieczne dla bohaterskich obrońców naszej ojczyzny. Są także wołaniem o Bożego Ducha, by pozwolił nam mimo różnic, odmienności spojrzeń, życiowych doświadczeń, nie zmarnować tego świętego dziedzictwa wolności wysłużonego nam przez takich ludzi jak polscy pocztowcy - mówił biskup.
Przypomniał, że jednym z pierwszych starć zbrojnych II wojny światowej była właśnie heroiczna obrona gmachu Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku. - W 1939 r. na Poczcie Polskiej, która była od 1930 r. głównym polskim urzędem pocztowym w Gdańsku, pracowało nieco ponad 100 osób. Większość należała do tajnej organizacji Związku Strzeleckiego, w którym od kwietnia 1939 r. dowództwo przejął ppor. Konrad Guderski, przysłany do Gdańska przez Sztab Główny Wojska Polskiego. Zajął się on szkoleniem pocztowców oraz przygotowaniem do obrony - podkreślił.
- Według założeń opracowanych przez Sztab Główny Wojska Polskiego, pocztowcy mieli się utrzymać przez ok. 6 godzin, do czasu przybycia z odsieczą części Armii Pomorze. Pocztowcom, w przeciwieństwie do dowódcy załogi Westerplatte, nie przekazano informacji o wycofaniu Korpusu Interwencyjnego z Pomorza ani nie odwołano polecenia obrony. Z budynku udało się uciec sześciu pocztowcom. Dwóch z nich aresztowano już 2 września i osadzono z pozostałymi obrońcami. Pozostała czwórka zdołała uciec i przeżyć wojnę. Najmłodszą ofiarą ataku na pocztę była 10-letnia Erwina Barzychowska, wychowanica dozorcy Jana Pipki i jego żony Małgorzaty. Silnie poparzona miotaczem płomieni przy próbie opuszczenia gmachu poczty zmarła w szpitalu po 7 tygodniach strasznych męczarni - mówił hierarcha.
Biskup zaznaczył, że dalsze losy pocztowców były różne. Ciała tych, którzy zginęli, pochowane zostały na cmentarzu na Zaspie (dzisiejszy cmentarz Ofiar Hitleryzmu przy ul. Bolesława Chrobrego). Ci, którzy nie zdołali uciec i zostali aresztowani, skazani zostali przez Niemców na karę śmierci i rozstrzelani. Polscy pocztowcy, którzy nie brali udziału w obronie, zostali w większości aresztowani i osadzeni w obozach koncentracyjnych.
- Obrońcy byli sądzeni w dwóch procesach przez sąd polowy brygady gen. Friedricha Eberhardta, wchodzącej w skład 3 Armii Georga von Küchlera. 8 września sądzono 28 pocztowców, a 30 września - pozostałych 10. Wszyscy zostali skazani na śmierć za bojówkarstwo (niem. Freischärlerei). Podstawą oskarżenia było rozporządzenie o specjalnym wojennym prawie karnym z 1938 roku. Dopiero w 1995 r. Sąd Krajowy w Lubece przeprowadził rewizję procesu pocztowców, stwierdzając m.in. pogwałcenie reguł postępowania sądowego i naruszenia postanowień IV konwencji haskiej (1907). W jej wyniku zostali oni przez sąd uniewinnieni - zaznaczył bp Zieliński.
Na zakończenie hierarcha podkreślił, że historia pokazuje, jak cenna jest pamięć o ważnych wydarzeniach, nie tylko ze względu na historyczną prawdę, ale przede wszystkim ze względu na dobro współczesnych. - Historia jest nauczycielką mądrości. Ale niesie ze sobą również zadanie, by tej prawdy historycznej strzec, dla dobra współczesnych - zaapelował biskup.