Święty Mikołaj to nie tylko przynoszący 6 grudnia prezenty ulubiony patron najmłodszych, ale także opiekun marynarzy i rybaków. Pewnie dlatego już od średniowiecza jego kult rozkwitał w osadzie Chylonia.
Wędrujący święty i źródełko
Ze wzgórzem związane są liczne legendy. Za sprawą książki ks. Jakuba Fankidejskiego pt. „Obrazy cudowne i miejsca w dzisiejszej diecezji chełmińskiej”, wydanej w 1880 r., wiedza o nich przetrwała do naszych czasów. Jedna z tych historii opowiada o cudzie. „Święty Mikołaj obrał sobie to miejsce od niepamiętnych czasów, jeszcze przed luterską reformacyją, ku czci swojej i wielkie łaski i cuda wyświadczał wszystkim tym, którzy go o to prosili. Około roku 1770 ówczesny sołtys Gdyni, człowiek z zacnej kaszubskiej rodziny Kurów, wzniósł na Świętej Górze kaplicę. Była ona po prusku stawiana, długa co najmniej 40 stopy, kryta dachówką. We wieży wisiał mały dzwonek. Wewnątrz w kaplicy stał ołtarz skromny, zwrócony na południe. Na ołtarzu umieszczono figurę świętego Mikołaja. Od tego czasu wiele ludzi przybywało do Chyloni na odpusty 6 grudnia i w dni krzyżowe. Kiedy nadeszły dni reformacji, nie podobały się luteranom katolickie pielgrzymki. Przyszli więc nocą do kapliczki i wykradli figurę świętego. Ukryli ją w sobie znanym miejscu. Na darmo. Zdarzył się cud i święty sam wrócił na szczyt swego wzgórza. Zdenerwowali się niecni luteranie i po barbarzyńsku nogi figurce obcięli, by nie mogła powracać. Raz, drugi, trzeci. I za każdym razem nogi przyrastały, a święty Mikołaj do kapliczki wracał. W końcu chyba miał dość tej walki z ludzką głupotą i fanatyzmem. Gdzieś zaginął. Ludzie jednak nadal ciągnęli na szczyt wzgórza, modlili się do nieobecnego świętego i czerpali wodę ze starej studni” – pisze ks. Fankidejski.
Schyłek mocy leczniczej wody nastał w XIX wieku. – Według legendy, do źródła miał przybyć okoliczny ubogi rolnik ze ślepym koniem. Przemył zwierzęciu oczy i, profanując święte wody, doprowadził do utraty ich właściwości. Sam też oślepł. Źródełko stopniowo zaczęło wysychać, a obecnie jest zasypane i okresowo wybija po większych opadach deszczu – opowiada M. Miegoń. W XVII w. na szczycie góry stanęła drewniana kapliczka, w 1752 r. zastąpiono ją murowaną, której strzegł pustelnik Feliks Weseli. Gdy umarł, popadała ona w ruinę. Niszczyły ją silne wiatry zimowych sztormów, a jej resztki zniknęły w latach 50. ub. wieku, gdy powstała tu żwirownia. Nie odbudowano już kaplicy na górze, ale za to w 1887 r. wzniesiono w Chyloni nowy murowany kościół pod wezwaniem św. Mikołaja. W świątyni znajduje się uratowana z kapliczki figura św. Mikołaja. Miejsce po dawnej kaplicy popadało przez lata w zapomnienie.
Kult. Reaktywacja i rozwój
Od 1996 r., po przywróceniu i uporządkowaniu przez mieszkańców dzielnicy dawnego miejsca pielgrzymek na Świętej Górze, można podziwiać figurkę św. Mikołaja z napisem: „Gdy kult Świętej Góry powróci, miasto się nawróci”. W ostatnich latach prowadzono tu także kolejne wykopaliska. Jednym z najcenniejszych znalezisk jest tzw. postrach demonów. To jedyny zachowany egzemplarz medalika św. Benedykta z XVII wieku. Obecnie, wraz z wieloma znaleziskami ze wzgórza, znajduje się w Muzeum Miasta Gdyni. Miejsce zaczęło w tym roku przeżywać swój renesans. – We wrześniu odbyły się tu koncerty tradycyjnych pieśni pustonocnych w wykonaniu Joanny Gostkowskiej-Białek. Świętej Górze poświęcona jest też książka dla dzieci pt. „Góra pełna przygód”, wydana przez Gdynię Rodzinną, z tekstem autorstwa Szymona Jachimka. Przybliża ona dzieje kultu św. Mikołaja w Chyloni i postać pustelnika Weseliego najmłodszym czytelnikom. W październiku w naszej placówce można było podziwiać ekspozycje wykopanych spod wzgórza krzyżyków wotywnych – dodaje M. Miegoń z MMG.
Naturalnym miejscem dla kultu świętego patrona jest oczywiście wspólnota parafii pod jego wezwaniem. Ksiądz Jacek Socha, proboszcz, mówi, że kult Góry św. Mikołaja jest ciągle żywy wśród parafian. – Chodzą tam nieustannie, by przez cały rok się modlić do naszego patrona. W maju odprawiane jest tam nabożeństwo majowe po kaszubsku, a w Wielkim Poście idziemy nieopodal z Drogą Krzyżową – mówi kapłan. Proboszcz nie wyklucza także powrotu tradycji pielgrzymek na wzgórze. – Jeśli parafianie i gdynianie zwrócą się z taką inicjatywą, będziemy wspólnie się zastanawiać, jak w godny sposób powrócić do tradycji sprzed wieków – mówi ks. Socha.