Na północnych Kaszubach wracają stare tradycje - nie bądźcie zaskoczeni, gdy w sylwestra domy w Żelistrzewie odwiedzi tradycyjna paneszka, czyli barwny korowód kolędników. Inicjatywami miejscowych zainteresował się już Narodowy Instytut Dziedzictwa.
Okres od końca Adwentu do Trzech Króli to na Nordzie czas wędrówek grup kolędników, przebierańców. To tradycja autentyczna, przekazywana z pokolenia na pokolenie, a nie zrekonstruowana. W każdej miejscowości grupy były różnie nazywane. W Żelistrzewie, Połchowie, Połczynie, Smolnie – paneszki, w Gnieżdżewie – barany. W zależności od terminu występów różny był też skład grupy.
I tak na czele korowodu odwiedzającego mieszkańców Nordy w Wigilię stał gwiżdż lub gwiazdor, pełniący rolę przewodnika pozostałych przebierańców. Byli to: koza, baran, bocian, niedźwiedź, jeździec na koniu, dziad i baba, policjant, Cygan, diabeł, śmierć, anioł i kominiarz. Były też lokalne, dodatkowe osobliwości, jak zastępujące niedźwiedzia małpa albo wielbłąd. Grupie towarzyszył muzykant z akordeonem. Takie zespoły dawały improwizowane przedstawienie polegające na naśladowaniu głosów zwierząt oraz prezentowaniu zachowań typowych dla tego, za kogo kto się przebrał. – To bardzo stare tradycje na Kaszubach. Opisywane już w XVIII w., ale z pewnością mające starszy rodowód. Jedna z wersji mówiących o powstaniu tej tradycji odnosi ją do wizyty zwierząt w stajence w Betlejem. Miały to być pierwsze istoty, które odwiedziły narodzonego Boga – tłumaczy Józef Roszman, kaszubski gawędziarz z Żelistrzewa.
Co roku wraz z sołtysem jeszcze w czasie Adwentu rozpoczynają przygotowania do przemarszu przez wieś. Ćwiczą teksty widowiska i poszczególne pieśni aktorów biorących udział w paneszce. W Wigilię przychodzi czas na pierwszy występ. – Wszystko odbywa się pośród psot i figli, jest gwarno i wesoło. Szczególnie dla najmłodszych aktorów to wielka atrakcja. Jak mówią, to zdrowa, kaszubska alternatywa dla Halloween. Kolędnicy składają gospodarzom życzenia i śpiewają kolędy. W zamian za to otrzymują pieniądze i smaczne podarki. W czasie jednej paneszki zbieramy ponad 2 tys. zł, które potem przeznaczamy na półkolonie w czasie ferii – tłumaczy sołtys wsi, Szymon Dettlaff.
Po zakończeniu wigilijnej paneszki spala się przyodziewek niedźwiedzia, zrobiony ze słomy i suchych grochowin, by ostatecznie wypędzić ze wsi złe moce. W Żelistrzewie korowód wędruje w Wigilię do północy. Potem jej uczestnicy udają się na Pasterkę.
Pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia spędzano na Nordzie w gronie rodzinnym. Natomiast w drugi dzień odwiedzano sąsiadów, aby złożyć życzenia. W nadmorskich stronach Kaszub rybacy skupieni w maszoperiach, czyli spółdzielniach, które konkurowały z kutrami ”kwakrów”, czyli miejscowych niemieckich rybaków, schodzili się u swojego szypra, omawiając ważne dla tych związków sprawy. Obecne były także kobiety i młodzież. – Na stołach pojawiało się piwo w dużych ilościach, również mocniejsze trunki, obowiązkowe były solony i wędzony węgorz oraz cała obfitość bałtyckich ryb. Czasem nawet grywano w karty, ale spotkania miały charakter poważny i nie odbywały się tańce. Dzielono tak zwany part, czyli nadwyżki finansowe wypracowane przez rybaków. Nowych, młodych rybaków, sprawdzonych w poprzednim roku na morzu, przydzielano szyprom do załóg – mówi J. Roszman.
Choć zwyczaj ten już nie jest kultywowany, zarówno kaszubski gawędziarz, jak i energiczny sołtys Żelistrzewa są przekonani, że kaszubskie tradycje odżywają. – Widzimy z roku na rok szereg inicjatyw, które powołują do życia sami mieszkańcy. Szukają w rodzinnych historiach, zapiskach, miejscowych tradycjach. Tak powróciliśmy z pełną mocą do naszej paneszki – mówi S. Dettlaff.
Na szczęście Kaszubom z Nordy z pomocą przychodzi Narodowy Instytut Dziedzictwa, który będzie dofinansowywał inicjatywy kultywujące regionalne, odchodzące w niepamięć tradycje.
Więcej o tradycjach świątecznych na Nordzie w nr 52-53 "Gościa Gdańskiego" na 27 grudnia.