Mimo trudności udało im się działać nieprzerwanie przez cały 2020 rok. Pandemia to prawdziwy sprawdzian dla organizacji humanitarnych. Z tej próby Fundacja „Orla Straż”, pomagająca ofiarom ISIS w Iraku i Kurdystanie, wyszła wzmocniona i pełna energii do dalszych działań.
W2016 r. w Baninie powstała organizacja, której misją jest pomoc ofiarom terroryzmu na Bliskim Wschodzie. Założycielem fundacji jest kmdr ppor. rez. Bartosz Rutkowski, który pracował w Ośrodku Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego w Gdyni. 7 października 2015 r. o godz. 7.15, na kwadrans przed przystąpieniem do codziennych zajęć, żołnierz przeczytał artykuł o torturowaniu i ukrzyżowaniu przez ISIS 12-letniego chłopca w Syrii. Pomyślał o swoich synach, z których starszy był rówieśnikiem zamordowanego.
Po szybkiej refleksji podjął decyzję: postanowił odejść na emeryturę i wyjechać na Bliski Wschód do irackiego Kurdystanu. Po powrocie założył fundację. Orla Straż wspiera rodziny, które straciły bliskich, dom oraz dorobek całego życia w wyniku najazdu terrorystów z ISIS. Pomaga im w powrocie do normalnego życia, jakie wiedli przed wojną. Głównymi formami działalności są m.in. odbudowa zniszczonych miejsc pracy, wspieranie edukacji wdów i sierot.
Wirus vs. pomoc
Gdy tylko ogłoszono światową pandemię, w Iraku – podobnie jak u nas – zastosowano liczne obostrzenia i zakazy w walce z koronawirusem. Drogi pomiędzy poszczególnymi prowincjami przez pewien czas były całkowicie zamknięte. Dla ludzi mieszkających w obozach dla przesiedleńców oraz dla mieszkańców mniejszych miasteczek i wsi sytuacja z każdym miesiącem stawała się coraz gorsza. Występowały problemy z zaopatrzeniem w sklepach, a ceny poszybowały w górę przez gwałtowny skok kursu dolara i euro. Ponadto wiele osób nie mogło znaleźć nawet dorywczej pracy, aby móc zarobić na utrzymanie swoich rodzin.
– W marcu pojechaliśmy do Iraku, ale gwałtowny rozwój sytuacji na świecie zmusił nas do wcześniejszego powrotu. Dosłownie w ostatniej chwili udało nam się zarezerwować bilety na jedyny samolot lecący w kierunku Europy – mówi Dawid Czyż z Orlej Straży. Dzięki wypracowanemu systemowi współpracy z lokalnymi organizacjami, często bardzo małymi i złożonymi z samych przesiedleńców, mogli działać bez przerwy przez cały rok. – Nasza stała obecność w Iraku nie jest konieczna, ponieważ każdy projekt, każde miejsce pracy, które otwieramy, czy inne działania są wykonywane przez ludzi będących na miejscu. W ten sposób pomagamy od samego początku. Nikt nie zna lokalnych potrzeb i miejscowego rynku lepiej od kogoś, kto się tam urodził i wychował – dodaje D. Czyż.
Wraca praca
W 2020 r. organizacja skupiła się na realizacji m.in. jednego ze swoich sztandarowych projektów, czyli Dobrej Pracy. Działania polegają na odbudowie zakładów pracy, sklepów i warsztatów zniszczonych przez terrorystów z ISIS lub otwieraniu całkowicie nowych, małych biznesów.
– Otwieramy je dla rodzin, które wcześniej miały podobną działalność, a obecnie znajdują się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Nie tylko zapewnia to środki do życia i umożliwia samodzielne utrzymanie się. Ogromny pożytek mają też sąsiedzi i cała lokalna społeczność. Ludzie zyskują dostęp do towarów i usług w swoim najbliższym sąsiedztwie, a to przyspiesza proces odbudowy wojennych zniszczeń – tłumaczy D. Czyż.
Zamieszczone przez internautów komentarze są prywatnymi opiniami ich autorów i nie odzwierciedlają poglądów redakcji