Nowy numer 22/2023 Archiwum

Magnes, który przyciągał do Boga

– Był człowiekiem Kościoła, tego przez duże i małe „K”. Był w nim całym sobą, jak prawdziwe dziecko Boże – mówi ks. Krzysztof Sagan, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Żukowie.

Sebastian miał zaledwie 28 lat, kiedy Bóg wezwał go do siebie. Pozostawił żonę Patrycję, syna Kubusia i nienarodzonego jeszcze Tymka. Zapisał się w sercach wielu jako człowiek oddany Bogu i Kościołowi. Mszy św. pogrzebowej, która miała miejsce w kościele pw. Wniebowzięcia NMP w Żukowie, przewodniczył bp Zbigniew Zieliński. – Jesteśmy wdzięczni za dar życia Sebastiana. Wierzymy jednocześnie, że śmierć jest początkiem lepszego życia, a nasza rozłąka potrwa jedynie chwilę – mówił biskup pomocniczy archidiecezji gdańskiej. Sebastian zmarł nagle 11 stycznia. Był m.in. współzałożycielem zespołu muzycznego Lux Mundi, ceremoniarzem, pielgrzymem na Jasną Górę, zaangażowanym w wiele inicjatyw ewangelizacyjnych oraz duszpasterskich w archidiecezji. – Całym sobą był w Kościele i żył naszą parafią – podkreśla ks. Sagan.

Ksiądz Robert Jahns, kierownik Kaszubskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę, wspomina, że Sebastian był człowiekiem, na którym można było polegać, a wszystko, co robił, robił z sercem. – Do wszystkiego podchodził z wielką radością, z wielkim optymizmem i szalonym zaangażowaniem. To widać po jego licznych aktywnościach – LSO, zespół Lux Mundi, przygotowanie do naszego corocznego pielgrzymowania na Jasną Górę i mnóstwo innych rzeczy. Zawsze był otwarty na pomoc i współpracę. Nawet jeśli nie mógł iść na pielgrzymkę, to i tak nam towarzyszył. Organizował czuwania, zwłaszcza w tym roku, kiedy pielgrzymowaliśmy w wymiarze symbolicznym i w kościołach naszej archidiecezji odbywały się spotkania w łączności z grupką osób, które sztafetowo zmierzały do Częstochowy – podkreśla ks. Jahns. Dodaje, że służba dawała Sebastianowi radość.

– Radość i optymizm to dobre słowa, którymi można go opisać. Był magnesem dla ludzi, który przyciągał do Kościoła i Chrystusa – mówi kierownik. Ksiądz Łukasz Grelewicz wspomina, że ostatnią rzeczą, o którą poprosił go Sebastian, było poprowadzenie katechez na temat kerygmatu dla zespołu Lux Mundi. – Zdążyliśmy z trzema, kolejne były przed nami. Bóg był w jego życiu na pierwszym miejscu. Chociaż równie ważna była rodzina. Pamiętam, że kiedyś w kalendarzu adwentowym znalazł zadanie, by ten dzień spędzić z rodziną, a był już umówiony, chyba na spotkanie zespołowe. Bez wahania zadzwonił i odwołał je, by pobyć z najbliższymi – wspomina ks. Grelewicz. Wspominający Sebastiana podkreślają, że miał zmysł wiary, który pozwalał dostrzegać drugiego człowieka i wykorzystywać własne talenty.

Był zaangażowany w Kościół, ale nie na pokaz, to wynikało z jego głębokiej religijności. – Miał świadomość, że Kościół jako wspólnota jest czymś, co i on współtworzy, a tym samym jest za niego odpowiedzialny. To było ważną częścią jego tożsamości. Odnalazł swoje miejsce i dawał naprawdę wiele z siebie, by Kościół się rozwijał na chwałę Pana Boga – mówi ks. Jahns. Ksiądz Łukasz dodaje, że miał okazję współpracować z Sebastianem w ramach Archidiecezjalnego Duszpasterstwa Młodzieży oraz Gdańskiej Pielgrzymki Pieszej. – Czasami prosiłem go o przygotowanie plakatów, bo miał do tego ogromny talent. Potrafił świetne dzieło przygotować w ciągu godziny – mówi.

– Nie pamiętam go zdenerwowanego. Charakteryzowały go otwartość, uśmiech, gotowość do pomocy i chęć odkrywania Bożych tajemnic – wspomina. Ksiądz Adam Jeszka w czasie homilii pogrzebowej podkreślił, że Sebastian był jak świeży chleb, który przenika zapachem całe pomieszczenie i z którego każdy może uszczknąć trochę, żeby się posilić. – Taki był – po prostu dobry. Był jak ewangeliczna sól, nadająca różnym światom, w których przebywał, smaku i wyrazistości. Był Dobrą Nowiną o tym, że Ty, Panie, wciąż działasz w świecie i chcesz człowieka pociągnąć do siebie – mówił ks. Jeszka. Zwrócił się również bezpośrednio do Sebastiana, bo – jak podkreślił – wierzymy, że ci, których kochamy i którzy w biegu życia nas wyprzedzili, są przy nas – inaczej, dyskretniej, bliżej, już na zawsze.

– Wspominamy twój łobuzerski uśmiech, mrugnięcie okiem i charakterystyczne „OK”, gdy zwracało się do ciebie z prośbą o cokolwiek. Dla ciebie nie było problemów, było tylko rozwiązanie. Nigdy nie odmawiałeś pomocy. Pamiętam twoje święte oburzenie, gdy coś nie tak działo się w Kościele, mądre przemyślenia i oddanie całym sercem w to, w co się angażowałeś. Niezapomniane pozostaną wieczorne spotkania z tobą przy stole. Twoja normalność, gościnność, spontaniczność i serdeczność – podkreślił kaznodzieja. Dodał, że Sebastian sam jakby podświadomie przeczuwał, że nić jego życia szybko zostanie przerwana. – Biegł przez życie, rozrzucając iskry dobra na różne ścierniska środowisk, w których się obracał. W jego sercu płonęła miłość do życia, do Boga, bliskich, przyjaciół, do Kościoła, którym żył, czuł go, spalał się dla niego – mówił.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast