Kreatywność, poczucie humoru, dystans do siebie i innych, a także wiara w to, że Pan Bóg posługuje się tym, co głupie w oczach świata – to, zdaniem Oktawii Galbierskiej, cechy, którymi powinien charakteryzować się misjonarz.
Jeżeli wszystko potoczy się dobrze i pandemia koronawirusa ponownie nie zatrzyma świata, Oktawia w wakacje powinna wyruszyć na misję. Z pewnością będzie to Rosja, w której misjonarka zamierza spędzić najbliższe dwa lata. A wymarzone miejsce to… Syberia. – Szukam już tam parafii, w której mogłabym pracować. Rozmawiam z księżmi, którzy posługują na dalekim wschodzie Rosji. Rozeznałam, że to jest to miejsce, do którego wzywa mnie Pan Bóg – mówi.
Zaczęło się na Wschodzie
12 lat temu Oktawia, która pochodzi z Wielkopolski, mieszkała na Śląsku. Tam związała się ze wspólnotą misyjną misjonarzy oblatów Maryi Niepokalanej. Jak mówi, zawsze interesowała się misjami, sama też lubi zmieniać miejsce zamieszkania. – Taką mam naturę i pewnie jest to też Boże powołanie. Lubię poznawać nowych ludzi, nowe środowisko i nie mam problemu, żeby znaleźć sobie miejsce w nowych warunkach – tłumaczy O. Galbierska. Na Śląsku sprawy potoczyły się błyskawicznie. Po jednym spotkaniu w Katowicach Oktawia była zdecydowana wyruszyć na swoją pierwszą, kilkutygodniową misję.
– Były to trzy tygodnie spędzone w parafii pod Kijowem, a w następnych dwóch latach – kolejne wyjazdy z oblatami na Ukrainę. Potem następna misja w parafii w Berdiańsku – opowiada misjonarka. Trzy lata temu był kolejny wyjazd misyjny. – Tym razem parafia w Niemirowie niedaleko Winnicy, na środkowej Ukrainie. I znów cztery miesiące spędzone w nowej wspólnocie. Pracując na misji, trzeba szybko uczyć się wielu umiejętności. Mówi się, że świecki misjonarz robi to, co trzeba. Musi umieć pomalować płot wokół kościoła, okna w świątyni. Współpracuje z posługującym kapłanem, dbając o oprawę muzyczną Mszy św. czy towarzysząc w wyjazdach do kościołów filialnych lub osób chorych. Musi także umieć gotować, bo wszyscy mieszkający przy parafii muszą przecież jeść – dodaje Oktawia. Do tych najróżniejszych i najzwyklejszych aktywności misjonarka dołączyła jeszcze jedną – naukę języka polskiego.
– Z wykształcenia jestem polonistką, więc mogę służyć parafianom także w ten sposób. Na Ukrainie nauka języka polskiego jest bardzo popularnym dodatkiem do działalności religijnej parafii. Wiele osób, w bardzo różnym wieku, chce się polskiego nauczyć. Część ma rodziny w Polsce, część planuje przyjechać do nas do pracy lub na studia. Inni z kolei mają polskie korzenie i chcą się nauczyć języka przodków. To praca, która daje mi zawsze dużo satysfakcji i poczucia, że moja wiedza jest bardzo konkretnie wykorzystywana w praktyce. To z pewnością część Bożego planu wobec mnie – mówi O. Galbierska.
I znów tam
Po powrocie z Ukrainy w życiu Oktawii nastąpiła kolejna zmiana – przeniosła się do Trójmiasta. – Zawsze wyobrażałam sobie, że będę mieszkać nad morzem. Pracowałam w obszarze pomocy społecznej. Ale mimo wszystko cały czas myślałam o powrocie na misję. Tym razem postanowiłam jednak gruntownie przygotować się do kolejnego wyjazdu. Zgłosiłam się do mojej parafii NSPJ w Gdyni. Po konsultacjach we wrześniu ubiegłego roku zostałam skierowana przez bp. Zbigniewa Zielińskiego do Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, które przygotowuje misjonarzy do wyjazdów w różne części świata – mówi misjonarka. Formacja kandydatów na wyjazdy misyjne odbywa się w trzech wymiarach – duchowym, intelektualnym i wspólnotowym. Misjonarze codziennie gromadzą się na modlitwach, odmawiają liturgię godzin, medytują.
Są też cotygodniowe adoracje Najświętszego Sakramentu, poprzedzone konferencjami ascetycznymi ojca duchownego, a raz w miesiącu – dni skupienia. W ramach formacji intelektualnej kandydaci na misjonarzy uczą się intensywnie języków obcych używanych w danych krajach. Uczęszczają też na wykłady misjologiczne i poznają podstawy medycyny tropikalnej, o ile wybrali takie miejsce misji. Oktawia Galbierska jest przekonana, że formacja misjonarza w centrum jest potrzebna. – To nie tylko rozwijanie praktycznych umiejętności, ale przede wszystkim głęboka praca duchowa. Bardzo dużo tutaj rozeznaję, mam czas na to, żeby się upewnić w tym, że to droga, na którą chce mnie posłać Pan Bóg – mówi. Misjonarka, która pragnie spędzić najbliższe dwa lata w Rosji, wylicza cechy dobrego misjonarza.
– Nie wiem, czy je posiadam, ale z pewnością osoba pracująca na misji musi wykazywać się dużą kreatywnością. Życie tam przynosi różne wyzwania, z którymi trzeba umieć sobie poradzić. Myślę, że bardzo ważne jest też poczucie humoru i dystans do siebie i innych. Na misji trafiamy do różnych miejsc i środowisk. Dla wielu osób wydajemy się postaciami z innego wymiaru. Może też spotkać nas niezrozumienie. Dlatego ważne są pogoda ducha, cierpliwość i sporo modlitwy. To także cechy, których powinniśmy uczyć inne osoby spotykane na misyjnej drodze – tłumaczy O. Galbierska.