Nowy numer 23/2023 Archiwum

Biskup realista

– Był bardzo bezpośredni i zarazem twardy. Miał swoje zdanie, nie był uległy władzy. Tak prowadził rozmowy, by Kościół wyniósł z nich korzyść – wspomina Jan Ptasiński, w latach 1960–1967 I sekretarz KW PZPR w Gdańsku.

Ksiądz Edmund Nowicki, decyzją papieża Piusa XII, został gdańskim biskupem już w kwietniu 1951 roku. Sakrę otrzymał dopiero 21 września 1954 r., jednak wciąż nie mógł objąć rządów nad diecezją gdańską z powodu braku zgody komunistycznych władz. Zmianę przyniósł Październik ’56 – w wyniku rozmów Komisji Wspólnej rząd PRL w końcu wyraził zgodę na zmianę rządcy diecezji. Do 8 grudnia 1956 r. pozostawał nim wikariusz kapitulny ks. Jan Cymanowski. Zastąpił go bp Nowicki, „znany z wrogiego stosunku do władzy ludowej i negacji wszystkiego, co w Polsce postępowe” – charakteryzowali duchownego partyjni decydenci z Komitetu Wojewódzkiego PZPR. 10 marca przypada 50. rocznica śmierci gdańskiego ordynariusza.

Upadłem na siłach, ważyłem 48 kg…

Edmund Nowicki urodził się 13 września 1900 r. w Trzemesznie. Święcenia kapłańskie otrzymał w Gnieźnie. Po zakończonych doktoratem studiach w Rzymie aż do wybuchu II wojny światowej pełnił różnego rodzaju funkcje kurialne w Poznaniu. 3 października 1939 r. został zatrzymany przez władze hitlerowskie i osadzony w więzieniu. „Aresztowania nie poprzedziły żadne przesłuchania czy zarzuty (…). Chodziło po prostu o likwidację tego »centralnego punktu zbornego«, jakim dla narodu polskiego jest Kościół” – wspominał. Duchownego po miesiącu internowano do klasztoru bernardynów w Kazimierzu Biskupim. Po kilkumiesięcznym odosobnieniu ponownie został osadzony w Poznaniu, tym razem w cieszącym się złą sławą Forcie VII, a 4 maja 1940 r. został więźniem obozu w Dachau. Otrzymał numer 22032.

„Przeprowadzono nas przez miasto wśród dość licznych przezwisk ze strony przypatrującej się ludności. Padały też okrzyki »banditen«, a z niejednej rączki dziecięcej uderzył kamyk czy zepsuty owoc. Biedacy uwierzyli propagandzie” – opowiadał po latach. W obozie, bity przez gestapowca, ks. Nowicki dowiedział się, że trafił do Dachau, bo „dzieciom niemieckim oczy wydłubywał i języki wycinał”. W sierpniu kapłana przeniesiono do Mauthausen-Gusen. „Tu istotnie było piekło już przy samym powitaniu. Wobec sytuacji w Gusen mówiono o Dachau jako o »sanatorium« (…). W Gusen śmierć zbierała żniwo przez rozstrzeliwanie, zabijanie w różny sposób, ale najbardziej przez głód, biegunkę i zakażenia. Z głodu wielu jadło cokolwiek się nadarzyło. Poszukiwane były korzenie mleczu i szczaw, który ukradkiem wyrywano z przydrożnych rowów w czasie eskortowania do pracy do kamieniołomów” – wspominał.

W grudniu 1940 r. wrócił do Dachau. „Upadłem na siłach, ważyłem 48 kg. Na apel chodzić już nie mogłem” – opowiadał. Duchownym zaopiekował się współwięzień – jezuita niemiecki. „Zabrał mnie do łazienki, mył nogi, namaszczał jakąś maścią i bandażował (…). Wybrałem go więc na ostatniego, jak mniemałem, spowiednika”. Spodziewana śmierć jednak nie nadeszła. 6 lutego 1941 r., na skutek starań rodziny, ks. Nowicki został zwolniony z obozu, w zamian za porzucenie kapłaństwa. Warunku tego nie dopełnił. Po wyjściu na wolność był jednym z autorów raportu o sytuacji Kościoła w okupowanej Polsce przekazanego Watykanowi.

Buntownicy, odszczepieńcy, zdrajcy

Jednym z podstawowych zadań nowego ordynariusza diecezji gdańskiej było uporządkowanie kwestii księży „patriotów” – kapłanów otwarcie współpracujących z komunistyczną władzą, przed 1956 r. zrzeszonych w Okręgowej Komisji Księży. „Po przybyciu do Gdańska Nowicki wielokrotnie dawał wyraz swej wrogości do księży postępowych, określając ich mianem buntowników, odszczepieńców, zdrajców” – raportował KW PZPR.

Biskup Nowicki przede wszystkim kategorycznie zabronił „patriotom” angażowania się w jakąkolwiek propaństwową działalność oraz pisania artykułów w podporządkowanej komunistom prasie. Odmówił również przyjmowania na terenie kurii byłego przewodniczącego OKK oraz odrzucał zaproszenia do wizytacji parafii, którą zarządzał dotychczasowy lider środowiska księży „postępowych”. Ostatecznie ordynariusz zdecydował się jednak na otwartą konfrontację z „patriotą”. O burzliwym przebiegu rozmowy raportowała bezpieka. Biskup Nowicki pytał duchownego, za co w poprzednich latach otrzymywał tak wysokie odznaczenia państwowe, a następnie oświadczył, że „nie chce mieć w swojej diecezji w gronie duchownych »księdza komunisty« i w związku z tym powinien on złożyć rezygnację z parafii”. Hierarcha zarzucił „patriocie” m.in. „współdziałanie w minionym okresie z komunistami i zdradę interesów Kościoła”. Podkreślał jednocześnie, że „Kościoła i socjalizmu nie da się pogodzić” oraz potępił kapłana za to, że ten „był na pasku komunistów”, „wypaczał charaktery księży, wysługiwał się komunistom”. Podczas rozmowy ordynariusz wskazywał, że „trzeba tak jak poprzednio poświęcać się na śmierć i więzienie za wiarę i on jako biskup szanuje tylko tych księży, którzy bohatersko wytrwali w więzieniach bądź też cierpieli przez szereg lat”. Po tej rozmowie bp Nowicki grupę byłych członków OKK – głównie niepełniących w organizacji ważniejszych funkcji – przeniósł na mniej eksponowane parafie. Kilku prominentnych księży „patriotów” zwolnił całkowicie z pełnienia funkcji kapłańskich na terenie diecezji gdańskiej.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast