– Powiedział: „Maryja”. Stwierdziłam, że też możemy się do Niej pomodlić. Na co Ryan odpowiedział: „Nie! Zobacz! Tam leży Maryja! Nie możemy Jej tak zostawić” – wspomina Natalia.
Prawie puste wnętrze archikatedry oliwskiej. W ławce z przodu siedzą trzy osoby – dwie kobiety i mężczyzna. Rozmawiają ściszonym głosem. Podchodzi do nich ks. Jan Uchwat, ojciec duchowny w Gdańskim Seminarium Duchownym. Wymieniają parę zdań. Za pół godziny ma zacząć się wieczorna Msza św. Młody mężczyzna pyta, czy powinien zdjąć kurtkę. Widać, że jest lekko zdenerwowany. Kapłan go uspokaja. Dla mężczyzny to ważny moment, gdyż już za kilka minut wyzna wiarę w Jezusa Chrystusa i stanie się pełnoprawnym członkiem Kościoła katolickiego.
I wtedy poznałem Natalię
Ryan jest Anglikiem. W Anglii się urodził i wychował. Tam również został ochrzczony, w wierze swoich rodziców, którzy są anglikanami. – Nie mogę powiedzieć, że są osobami mocno praktykującymi. Owszem, z mamą chodziłem do kościoła, najczęściej przed świętami. Tata natomiast wiarę przyjmuje bardziej jako tradycję, którą wyniósł z rodzinnego domu. Może stąd też nie modliliśmy się wspólnie, nie rozmawialiśmy o wierze, o Bogu. Sam nie byłem również zapalonym anglikaninem. Postrzegałem siebie raczej jako agnostyka. W pewnym momencie zrodziło się we mnie traktowanie Boga jako siły wyższej, która jest, ale jest dla mnie zupełną abstrakcją. I tak to trwało, dopóki lepiej nie poznałem mojej przyszłej żony – wspomina Ryan.
– Bo znamy się od ponad 10 lat, ale nie myślałam o nim jak o kimś, z kim chciałabym spędzić życie. Czasami do siebie pisaliśmy, czasami się spotykaliśmy, ale jako koledzy. Każde studiowało w jednym z końców Anglii, tak że nawet nie było mowy o jakimś związku – uśmiecha się Natalia, żona Ryana. Kobieta jest pół-Polką, która urodziła się w Wielkiej Brytanii. – Moja mama przyjechała do Anglii po śmierci swojej mamy. Chciała coś zmienić w swoim życiu. Po pewnym czasie poznała mojego tatę Anglika, zakochali się i pobrali. To mama przekazała mi wiarę, wiarę katolicką. To ona uczyła mnie, kim jest Bóg. To również dzięki niej poznałam siłę modlitwy, chociaż zawsze uważałam siebie za osobę, która ze wszystkim może poradzić sobie sama i nie musi nikogo o nic prosić. Dobrze, że to się zmieniło, bo modlitwa to ogromny dar, który otrzymaliśmy, i warto z niego korzystać – uśmiecha się.
Mąż, który wierzy w Boga
Po pewnym czasie między Natalią i Ryanem zaiskrzyło. – Zaczęliśmy się mieć ku sobie. Co ciekawe, wcześniej zaczęłam modlić się do św. Józefa o dobrego męża. Nawet za namową mamy pojechałam do Częstochowy na pielgrzymkę, gdzie można było dokonać aktu zawierzenia Maryi i przyjąć szkaplerz. Na kartce napisałam wówczas, że „chciałabym znaleźć męża, który wierzy w Boga, tak jak ja”. No i Bóg na mojej drodze postawił Ryana, anglikanina, z Kościołem, wiarą i Bogiem praktycznie niezwiązanego – uśmiecha się kobieta. – Miałem takie poczucie, że Kościół anglikański istnieje tylko dlatego, że tak chciał król, i że nie ma on nic wspólnego z oryginalną wiarą w Boga. Dlatego kiedy zacząłem bliżej poznawać Natalię, a ona się swojej wiary nie wstydziła – nie obawiała się przy mnie modlić i mówić o Bogu – zacząłem dużo o Nim myśleć i zadawać jeszcze więcej pytań. Pomyślałem nawet, że powinienem był się urodzić katolikiem – wspomina Ryan.
Przyznaje, że jest umysłem ścisłym, zafascynowanym kosmosem i gwiazdami, który zawsze docieka naukowych dowodów na potwierdzenie postawionych tez. – I kiedy tak zadawałem kolejne pytania związane z Bogiem, a Natalia na nie odpowiadała, zacząłem się przekonywać, że Bóg nie ma prawa nie istnieć. Ta moja droga w odszukiwaniu Go w moim życiu trwała kilka lat. I nie miało to nic wspólnego z cudownym objawieniem, kiedy niebiosa się rozstępują i Bóg przemawia do mnie w promieniach światła. Nie. Na taki moment nie ma co czekać, bo drogę do Niego trzeba zacząć samemu i najlepiej zrobić to jak najszybciej – mówi Ryan.
Św. Józef i butelka z krzyżem
Natalia stwierdziła, że musi się wyprowadzić ze swojego dotychczasowego mieszkania i na chwilę zatrzymać się u rodziców. Część rzeczy, w przeprowadzkowej zawierusze, trafiła do domu Ryana. – Przeglądając rzeczy, natrafiłem na te Natalii. Była tam podobizna jakiegoś świętego i butelka z krzyżem, a w niej woda – wspomina Ryan. – To była woda święcona, którą przywiozła dla mnie mama z jednego z angielskich maryjnych sanktuariów w Walsingham, oraz moja modlitwa do św. Józefa. Ucieszyłam się, że te rzeczy nie zginęły w trakcie przeprowadzki, ale zdziwiło mnie to, iż trafiły do Ryana – mówi Natalia. Ryan natomiast przyznaje, że od chwili, kiedy znalazły się one w jego domu, zaczął spać spokojnie.
– Mieszkałem z rodzicami w starym, dość specyficznym domu. Zawsze źle sypiałem, męczyły mnie koszmary, które od tamtego czasu ustały – dodaje. Mężczyzna wierzy, że tak Bóg dawał o sobie znać w jego życiu. – Momentów, które po ludzku mogę nazwać „dziwnymi”, było więcej – opowiada. Po ślubie spędzali wakacje w małym domku, otoczonym zielenią. – Nasz pies postanowił wybrać się na samotny spacer. Nie mogliśmy go przez dłuższy czas znaleźć. Kiedy w końcu się to udało, w trawie obok miejsca, w którym siedział, znalazłem różaniec. Tak po prostu leżał tam – mówi Ryan. Innym razem mężczyzna zauważył porozrzucane obok kosza na śmieci obrazki. – Powiedział: „Maryja”. Stwierdziłam, że też możemy się do Niej pomodlić. Na co Ryan odpowiedział: „Nie! Zobacz! Tam leży Maryja! Nie możemy Jej tak zostawić”. Tym sposobem wracaliśmy do domu z całym plikiem obrazków z Matką Bożą – uśmiecha się Natalia.
Czy Maryja miała być Matką Boga?
Natalia zapewnia, że nie przestawała modlić się za swojego męża i jego nawrócenie. – Przyznam, że byłam trochę niecierpliwa w tych modlitwach. Teraz wiem, że zupełnie niepotrzebnie. Bo Bóg wie lepiej, co jest dla nas najlepsze – uśmiecha się. Pod koniec listopada zeszłego roku Ryan zdecydował się odświeżyć kontakt z ks. Uchwatem, który kilka miesięcy wcześniej pobłogosławił ich związek małżeński, a który teraz miał mężczyznę przygotować do aktu konwersji. – Było to przedstawienie katolicyzmu. Takie wprowadzenie w wiarę. Rozmawialiśmy o Jezusie – Jego ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu. O Ciele Chrystusa w Eucharystii, o Maryi. Każde spotkanie było bardzo ciekawe i chodziłem tam z wielką radością. Ksiądz Jan był bardzo cierpliwy, kiedy zasypywałem go kolejnymi pytaniami typu: „Czy Bóg wiedział, że Adam zje jabłko?” albo „Czy Maryja, w Boskim planie, od zawsze miała być Matką Jezusa?” – śmieje się Ryan.
Przygotowania do konwersji trwały kilka miesięcy. – Chyba najbardziej obawiałem się pierwszej spowiedzi oraz przystąpienia do Komunii św. Chociaż jeżeli chodzi o spowiedź, to nie był strach, że muszę wyznać swoje grzechy, ale raczej ekscytacja, że będę wysłuchany i od tego momentu Bóg pomoże mi w niesieniu tego bagażu. Poczułem się lżejszy, kiedy odchodziłem od konfesjonału – lżejszy i bardzo szczęśliwy, bo mogłem już przystąpić do Komunii – przyjąć Ciało Chrystusa. Niesamowite doświadczenie, chociaż miałem obawy, czy niczego nie zepsuję, i trochę się denerwowałem. Ale wszystko się udało – uśmiecha się.
Dziecko poczęte i aplikacja w telefonie
Ryan bardzo dobrze czuje się w Polsce. Docenia również to, jak otwarty jest tutejszy Kościół katolicki. – Jest wiele wspólnot i propozycji dla ludzi w różnym wieku i z różnym doświadczeniem życiowym – mówi. Razem z Natalią zdecydowali się na duchową adopcję dziecka poczętego. – Nie namawiałam go, tylko stwierdziłam, że sama bardzo chcę takie zobowiązanie podjąć. Ryan także się zdecydował i bardzo mnie to cieszy, bo jest bardziej wytrwały w postanowieniach. Motywuje mnie tym samym, bym i ja była – uśmiecha się Natalia.
Wspólnie również rozważają poszczególne fragmenty Pisma Świętego. – Teraz w internecie jest aplikacja na wszystko. Także taka, gdzie codziennie dostajemy inny fragment Biblii. Wieczorem zawsze o nim rozmawiamy. To jest zarówno moje, jak i jego wzrastanie w wierze. Bo ja sobie pewne rzeczy utrwalam, a on je poznaje. Taka nasza wspólna droga do Boga – tłumaczy Natalia.
Milczący święty
W drodze do Boga Ryan odnajdował również kolejnych świętych. Tym, który bardzo go zafascynował, jest m.in. św. Józef. – To wspaniały święty, który wychował Jezusa. Był przy tym skromny i pracowity. Wspaniały wzór do naśladowania, zwłaszcza dla ojców – podkreśla. – Właśnie dlatego uważam, że Bóg wie najlepiej, bo Ryan dokonał aktu konwersji w Roku św. Józefa, który niewątpliwie był i jest obecny w naszym życiu – dodaje Natalia. Ma również nadzieję, że nawrócenie męża pociągnie jeszcze jeden mały cud w jej rodzinie. – Mój tata, który Ryana bardzo lubi, a który podobnie jak on wcześniej nie jest blisko z Bogiem, zaczyna się otwierać na wiarę. Może to jest początek kolejnego nawrócenia... – zastanawia się.