- Pismo Święte jest okazją do modlitwy, czyli spotkania z Bogiem. Samo czytanie jest tylko punktem wyjścia - mówi ks. dr Krzysztof Grzemski, wykładowca nauk biblijnych w Gdańskim Seminarium Duchownym i Szkole Biblijnej Archidiecezji Gdańskiej.
ks. Maciej Świgoń: Kiedy rozpoczęła się Księdza przygoda z Pismem Świętym?
ks. dr Krzysztof Grzemski: Pierwszy mój kontakt z Pismem Świętym miałem jako dziecko, kiedy od mojej chrzestnej otrzymałem „Biblię dla dzieci w obrazkach”. Do dziś pamiętam ten dzień oraz to, z jakim namaszczeniem ciocia wręczyła mi ją, podkreślając, że jest to coś ważnego. Biblia od razu mnie zainteresowała, tym bardziej że po każdej opisanej tam historii trzeba było odpowiedzieć na trzy pytania. Później, na I Komunię św., dostałem Pismo Święte od moich dziadków. Było to drugie wydanie Biblii Tysiąclecia. Po uroczystości zacząłem czytać. Przebrnąłem przez Księgę Rodzaju i Księgę Wyjścia. Następnie przeszedłem do Ewangelii. Moja fascynacja Pismem Świętym powoli się rozwijała.
Później było seminarium i studia biblijne…
Bardzo się ucieszyłem i traktowałem to jako wyróżnienie. Okres studiów nad Biblią w Warszawie był dla mnie o tyle ważny, że okazało się, iż Pan Bóg miał inne plany niż ja. Myślałem, że pójdę na studia doktoranckie i jeszcze więcej się dowiem o Piśmie Świętym, pogłębię swoją znajomość i gdy wrócę, to będę już wszystko wiedział. Tymczasem Jego słowo zaczęło we mnie działać, niekoniecznie poprzez literę. Był to dla mnie okres dużych przemian wewnętrznych. Pan Bóg zaczął „przemeblowywać” moje serce i głowę, co z punktu widzenia studiów nad Biblią doprowadziło do tego, że właściwie nie widziałem sensu w ich finalizacji. Wcześniej napędzało mnie mnóstwo chorych ambicji. Kiedy straciłem te motywacje, przestałem patrzeć na studia jak na bożka. Zobaczyłem też iluzje swoich dotychczasowych wyobrażeń na temat Biblii, siebie samego i Pana Boga. Uświadomiłem siebie, że przez lata używałem Pisma Świętego, żeby budować swoje ego. Wtedy Pan Bóg wywrócił wszystko do góry nogami. W efekcie zacząłem patrzeć na Biblię kompletnie inaczej. Ona zaczęła do mnie mówić. Nagle, w różnych fragmentach, bardzo jednoznacznie i wyraźnie zacząłem widzieć siebie, że to jest moja historia.
Więcej w 15. numerze "Gościa Gdańskiego" na 18 kwietnia.