Abp Tadeusz Wojda przewodniczył Mszy św. odpustowej w historycznym kościele pw. Chrystusa Króla w Gdańsku. W homilii metropolita przypomniał wiernym wizerunek Jezusa "Ecce Homo".
W uroczystości razem z arcybiskupem liturgię sprawowali kapłani z dekanatu Gdańsk Śródmieście. W Eucharystii licznie wzięli udział wierni, a o oprawę muzyczną zadbał parafialny chór.
- W tę ostatnią niedzielę roku liturgicznego obchodzimy uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata. Czytania liturgiczne przybliżają nam postać Jezusa Chrystusa Króla, ale też i prawdę o końcu świata. To temat trudny, a opisy końca świata nieco nas przerażają. Na Sądzie Ostatecznym, ku któremu bez wyjątku wszyscy zmierzamy, ujrzymy Jezusa Chrystusa Króla, który dokona ostatecznego osądu nad każdym człowiekiem - mówił w homilii abp Wojda.
Wyjaśnił również ewangeliczną scenę rozmowy Piłata z Jezusem. - Dzisiejsza Ewangelia nawiązuje do czasów ostatecznych. Wybrzmiewa to w dialogu Piłata z Jezusem. Jezus jest w pretorium, u Piłata. Jest przesłuchiwany. Żydzi oskarżyli Go o bluźnierstwo, bo się nazywa Synem Bożym i Królem. Piłat, mimo że nie znajduje w Jezusie winy, każe Go ubiczować. Tak ubiczowanego stawia przed tłumem, mówiąc: "Ecce Homo" - Oto Człowiek. Widok ubiczowanego Jezusa jest przerażający. Wobec wielkiego dramatu ludzkiego cierpienia rodzi się w sercu pytanie: czy Jezus "Ecce Homo" to tylko zwykły człowiek, na którego nie warto stawiać? Kim jest Jezus Chrystus Człowiek - Ecce Homo? Kim jest ten Król, który pozwala się biczować i krzyżować? - pytał kaznodzieja.
- Tę dramatyczną scenę upamiętnił Adam Chmielowski, późniejszy św. Brat Albert. Poruszony do głębi i dotknięty ewangelicznym opisem ubiczowanego Jezusa postanowił go odmalować na płótnie. Tak powstał w 1879 r. ten słynny, choć niedokończony, obraz "Ecce Homo". Odpowiada na pytanie, kim naprawdę jest Jezus i czy jest Królem. Przestawia on Jezusa w czerwonym płaszczu rozchylonym na piersiach, spod którego odsłania się fragment umęczonego, ubiczowanego i związanego sznurami ciała. Ten skrawek ciała przybiera kształt wielkiego serca. Najświętszego Serca Jezusa, które kocha bez granic, które całkowicie poświęca się człowiekowi w potrzebie. To serce to symbol wielkości Króla i Jego królestwa - opisywał wizerunek abp Wojda.
Następnie przypomniał: - "Ecce Homo" zatem to nie tylko bezsilny, osamotniony skazaniec, to Bóg w ludzkiej postaci, który przyszedł, aby nam opowiedzieć o bezgranicznej miłości Boga do człowieka. W "Ecce Homo" rozbrzmiewają Jego słowa pełne miłości i przebaczenia, Jego "Idź, i Ja cię nie potępiam", Jego uzdrowienia, Jego uwalnianie od złych duchów, Jego gromienie faryzeuszy za brak współczucia, Jego nauczanie pełne mocy i dobroci, pociągające tysiące słuchaczy, Jego "Pójdź za Mną", Jego "Błogosławieni ubodzy, nadzy, głodni, cierpiący, bezdomni, uchodźcy, wygnani...". W "Ecce Homo" dostrzegamy Jego rozmnażanie chleba, Jego "Bierzcie i jedzcie, to jest Moje Ciało i to jest Moja Krew", a także Jego "Daję wam przykazanie nowe, abyście się miłowali, jak Ja was umiłowałem". Wyrażona zatem w procesie pozorna słabość Jezusowa ujawnia bezprecedensową siłę miłości, która nas przewyższa i która ma moc dokonać w nas całkowitej przemiany. Śmierć przez ukrzyżowanie jest tylko potwierdzeniem tej niepojętej miłości. Czy istnieje miłość większa niż ta, gdy ktoś oddaje swoje życie za przyjaciół? - pytał metropolita gdański.
Dodał też, że dziś ten obraz Zbawcy jest wciąż aktualny. - W dzisiejsze święto ten sam Chrystus Król staje i przed nami z tym samym przesłaniem: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem, Ja jestem zbawicielem świata". Dzisiejszy świat, podobnie jak kiedyś arcykapłani, faryzeusze i Piłat, nie chce Jezusa. Świat często robi Jezusowi proces, skazując ponownie na śmierć, bo jest niewygodny, bo stawia wobec prawdy, bo mówi o potrzebie miłości drugiego, bo mówi o prymacie bycia nad posiadaniem, bo każe przebaczać - mówił arcybiskup.
- Bez Jezusa życie staje się koszmarnym dramatem, pasmem nieustannej przemocy jednych nad drugimi. Dlatego w tym haniebnym procesie nad Jezusem jako chrześcijanie musimy stanąć po Jego stronie i z odwagą zaświadczyć, że Jezus jest naszym Zbawicielem, że jest największym naszym dobrem. To nasz prawdziwy Król! Tylko wydaje się, że jest przegrany. On jest niezwyciężony! Jest Królem, który pragnie nas włączyć do swojego królestwa i uczynić nas kapłanami naszego życia. Za św. Bratem Albertem wołajmy: "Królu niebios, cierniem ukoronowany, ubiczowany, w purpurę odziany, Królu znieważany, oplwany, bądź Królem i Panem naszym tu i na wieki" - zakończył metropolita.
Po Mszy św. odbył się koncert parafialnej scholi dziecięcej.