Walery Siejtbatałow w swoim dorobku ma około 400 obrazów. Wszystkie namalował, trzymając pędzel w...ustach. Jeszcze przez kilka dni pracę artysty można podziwiać w gdańskiej Galerii Mariackiej.
Historia Walerego Siejtbatałowa rozpoczęła się w 1965 r. w miejscowości Denisovka w Kazachstanie. Po szkole dostał powołanie do wojska. W służbie spędził dwa lata. Następnie przyszedł czas pracy w rodzinnym zakładzie fotograficznym. Wszystko zmienił jeden wyjazd nad rzekę. Walery miał 32 lata. - To było w 1997 roku. W wyniku niefortunnego skoku do wody doznałem urazu kręgosłupa szyjnego i stałem się osobą niepełnosprawną, bez szansy na powrót do pełni zdrowia i sprawności fizycznej - opowiada.
Czas płynął. Waleremu, jak sam podkreśla, bardzo doskwierała monotonia. Chcąc zająć czymś głowę i uciec przed ewentualną depresją, zabrał się za naukę języka niemieckiego. Nie poprzestał na doskonaleniu mówienia czy słuchania. Postanowił, że opanuje ten język także w piśmie. I tu pojawił się problem, bo jest sparaliżowany od barku do stóp. Nie mógł więc utrwalać swojej językowej wiedzy w sposób dotąd mu znany - przez odręczne pismo.
To go jednak nie zniechęciło. Zaczął eksperymentować, trzymając pióro w ustach. Właśnie w ten sposób kreślił swoje pierwsze litery, następnie wyrazy, aż po całe zdania. Niemieckie słówka były tylko wstępem. Następnie Walery zaczął rozwiązywać krzyżówki, a nawet pisać listy do przyjaciół. Ciekawostką jest to, że charakter jego pisma się nie zmienił.
Walery przez długie lata patrzył na świat przez obiektyw aparatu, utrwalając kolejne osoby, miejsca, wydarzenia. Po wypadku trzymanie tego urządzenia stało się niemożliwe. Ale możliwe było zamykanie świata na olejnym płótnie. Pierwsze inspiracje pochodziły z bogato ilustrowanej Biblii dla najmłodszych. Stopniowo, ale konsekwentnie odkrywał i doskonalił swój talent. Zaczynał od ołówka, by po kilku latach ostatecznie zamienić go na pędzel i farbę olejną, która - jak przyznaje - daje mu szeroki wachlarz możliwości oddania na płótnie tego, co chce aktualnie przedstawić.
Do Polski wraz z rodziną przyjechał w kwietniu 2010 r. jako repatriant z Kazachstanu. Kontynuował pasję, prezentując swoje prace na wystawach w całej Polsce. W 2012 r. W. Siejtbatałow został przyjęty do Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami (VDMFK) w Lichtensteinie, który liczy ok. 800 twórców z ponad 70 krajów na świecie. W Polsce jedynym wydawnictwem VDMFK jest AMUN (Wydawnictwo Artystów Malujących Ustami i Nogami), z którym Walery również współpracuje.
Artyści zrzeszeni w VDMFK wysyłają do Lichtensteinu kilka obrazów rocznie. Spośród nadesłanych dzieł jury wybiera najlepsze, które są reprodukowane i zamieszczane na kartkach pocztowych, rozsyłanych następnie po całym świecie. Tym sposobem z twórczością Walerego zetknęła się Brigitte Bardot. - Zgłosiła się do wydawnictwa we Francji, że dostała wspomniane kartki i bardzo spodobała się jej moja ilustracja psa - wspomina pan Walery. Zamówiła pełnowymiarowy obraz, który z Polski poleciał do Paryża.
Wystawa prac w Galerii Mariackiej, która znajduje się przy ul. Mariackiej 48, potrwa do 20 grudnia.
Więcej twórczości i życiu Walerego Siejtbatałowa 2 50. numerze "Gościa Gdańskiego" na 19 grudnia.