Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Czego Ty ode mnie chcesz?

Kulturoznawca, fryzjer, hodowca owiec i sportowiec opowiadają, w jaki sposób odkryli powołanie do kapłaństwa.

Tomek Jaworski jest diakonem i za miesiąc przyjmie święcenia kapłańskie, choć nigdy nie był ministrantem czy lektorem. – Co prawda, wychowałem się w katolickiej rodzinie, co niedzielę chodziłem do kościoła, jednak była to wiara wyniesiona z domu, pozbawiona osobistej relacji z Chrystusem. Nazwałbym ją „praktykowanie z tradycji”. W okresie dorastania przechodziłem młodzieńczy bunt, uciekałem przed Panem Bogiem. Sakrament bierzmowania przyjąłem bez przekonania, niechętnie. Miało być to moje „uroczyste pożegnanie z Kościołem” – mówi.

Najpierw wiara...

Po ukończeniu szkoły średniej, ze względu na swoje zainteresowania filmem, teatrem, muzyką i literaturą, podjął studia kulturoznawcze na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Gdańskiego. – Wydawało się, że spełniam swoje pasje, otwierała się przede mną perspektywa bycia dziennikarzem, recenzentem filmowym, wiodłem w miarę beztroskie, przyjemne życie studenckie. Prawda wyglądała jednak zupełnie inaczej. Zwykłem porównywać ten stan do sytuacji znanej mi z dzieciństwa, kiedy nieraz zdarzało mi się otwierać lodówkę w poszukiwaniu czegoś smakowitego. Znajdowałem pudełko z lodami i kiedy z radością i podekscytowaniem je otwierałem, okazywało się, że w środku znajduje się... mrożony koperek lub pietruszka, które umieściła tam moja mama. Głęboko w środku działo się we mnie bowiem coś strasznego. Panowała tam pustka. Trawił mnie wewnętrzny głód – prawdy o mnie samym i otaczającej mnie rzeczywistości, miłości, poczucia sensu i własnej wartości – wszystkiego! Nie wiedziałem, dokąd zmierzam. Chociaż miałem przyjaciół i znajomych, towarzyszyło mi poczucie osamotnienia. Byłem po prostu nieszczęśliwy – wspomina Tomek.

Artur Rozalewski po I Komunii św. został ministrantem i często służył do Mszy św. przy ołtarzu, co sprawiało mu ogromną radość. – Kościół był dla mnie drugim domem. Wszyscy byli przekonani, że w przyszłości będę księdzem. Po gimnazjum poszedłem do zasadniczej szkoły zawodowej, gdzie kształciłem się jako fryzjer. Następnie ukończyłem zaocznie liceum ogólnokształcące dla dorosłych. W tym czasie pracowałem w zawodzie. Szkoła średnia była burzliwym okresem w moim życiu. Chrystus i sakramenty poszli u mnie zupełnie w odstawkę. Do Kościoła chodziłem z przymusu albo wcale. Miałem fajną paczkę znajomych, dobrą pracę. Z pozoru wydawałoby się, że miałem szczęśliwe i poukładane życie. Mimo to czułem, że brakuje mi czegoś ważnego, co gdzieś po drodze zgubiłem – podkreśla.

Wojtek Zielke pochodzi z tradycyjnej kaszubskiej rodziny rolniczej. Od dzieciństwa wiara jest dla niego bardzo ważnym elementem życia. – Całą rodziną chodziliśmy co niedzielę do kościoła na Mszę św. Każdego dnia wspólnie wieczorem odmawialiśmy dziesiątkę Różańca i inne modlitwy, którym przewodniczył nasz ojciec. Niekiedy gromadziliśmy się całą rodziną w jednym pokoju, by odmówić cały Różaniec i śpiewać pieśni kościelne. Jedną z moich pasji była hodowla owiec. Praca na gospodarstwie przenikała się z modlitwą. Ojciec często powtarzał nam, że wszystko, co mamy, pochodzi od Boga. Dzięki świadectwu życia i wierze moich rodziców poznałem Chrystusa, co zaowocowało tym, że chciałem być jak najbliżej Niego podczas liturgii. Dlatego zostałem ministrantem. Z biegiem czasu rozwijały się moja wiara i powołanie do kapłaństwa – wyjaśnia. Wojtek Michalski pochodzi z wierzącej rodziny, w której nigdy niczego nie brakowało. – Rodzice dali mi dużo miłości, za co jestem Bogu szalenie wdzięczny. Od początku swojego małżeństwa należą do Domowego Kościoła, więc siłą rzeczy także i ja jestem od dziecka związany z Ruchem Światło–Życie. Tam odkryłem swoją osobistą relację z Chrystusem, która pozwoliła mi rozeznać powołanie i przejść najtrudniejsze momenty, kryzysy w moim życiu. Na oazie poznałem prawdę o sobie samym – mówi. Przed seminarium był sportowcem. – Biegałem na 800 i 1500 metrów. Byłem jedną z 10 najszybszych osób w kraju w swojej kategorii wiekowej. Całe moje życie było podporządkowane treningom, diecie, zawodom. Bóg schodził na dalszy plan, a zaczynało się liczyć tylko moje ego. Natomiast wolny czas w wakacje i ferie poświęcałem na rekolekcje oazowe – zaznacza.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama