W sobotę 1 października w kościele pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Gdańsku-Wrzeszczu odprawiono Mszę św. pogrzebową w intencji zmarłego ks. prał. Michała Oksiuty, proboszcza parafii pw. św. Rocha w Rewie. Kapłan spoczął na cmentarzu katolickim w Sopocie.
Liturgii, która zgromadziła tłumy wiernych, przewodniczył abp Tadeusz Wojda. - "Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj nad nim świeci". To nasze życzenie, które będzie towarzyszyło naszemu bratu, kapłanowi Michałowi, który odszedł od nas, by powrócić do domu Ojca - podkreślił metropolita gdański.
- Każda śmierć, każde odejście jest cierpieniem, bo ustaje zegar ludzkiego życia, bo zrywają się wszystkie relacje międzyludzkie, bo kończy się coś ważnego, a każde życie ludzkie jest ważne. Dlatego śmierć zawsze wywołuje pewien ból. Wiemy, że w naszej modlitwie jest też nadzieja życia wiecznego. Wierzymy, że Bóg, który obdarzył go życiem na ziemi, który obdarzył go kapłaństwem i innymi darami, przyjmie go do swojej chwały, aby teraz obdarzyć go życiem wiecznym - dodał abp Wojda.
Homilię wygłosił ks. kan. Krzysztof Niedałtowski, kolega kursowy zmarłego. - Znaleźliśmy się w sytuacji podobnej do tej, którą przeżywali apostołowie. Kiedy Jezus oznajmił im, że odchodzi, że nie będą mogli na niego patrzeć, słuchać jego słów, wtedy zaniepokojeni pytali: "Dokąd idziesz?". To ludzkie pytanie. Gdzie będziesz? Jak będziemy mogli się z tobą zobaczyć? Czy znikniesz całkowicie, czy kiedyś się jeszcze spotkamy? Takie pytania cisną się nam na usta, kiedy myślimy o odejściu Michała. Mówię tak poufale, ponieważ ks. Michał był naszym kolegą z jednego rocznika z seminarium. Michał, dokąd idziesz? Gdzie teraz będziesz? To samo pytanie zadają pewnie rodzina, parafianie. Nie mamy innych pytań, choć wiemy, że te nie za bardzo nadają się do rzeczywistości eschatologicznej. Tam nie ma czasu ani przestrzeni - mówił kaznodzieja.
- "W domu Ojca mego jest mieszkań wiele" - mówił Jezus do apostołów, uświadamiając ich, że po śmierci nie przepadamy w otchłań, w nicość. Porównuje to do stanu dziecięcej ufności. Cóż może być bardziej uspokajającego niż dom rodziców, dom, w którym byłem ukochanym dzieckiem? W twoim przypadku słowo "dom" miało szczególne znaczenie. Była w nim twoja mama, którą tak kochałeś. Tatę również, ale on zmarł 29 lat temu. Pamiętam, jak czasami próbowaliśmy się spotkać. Mówiłeś: "Nie mogę, muszę być przy mamie, bo mama mnie potrzebuje. Chce, żebym z nią był i nią się opiekował". Ten dom mamy do końca był dla ciebie czymś niesamowicie ważnym, ciepłym, punktem odniesienia, który nas wszystkich budował. Twoją synowską miłością pokazywałeś, jak być powinno. I oto odchodzi twoja ukochana mama i dwa tygodnie po jej pogrzebie można powiedzieć, że pękło twoje serce. Może ta fala była tak silna, że zabrała również ciebie z twoją synowską miłością. Byłeś wielkim wrażliwcem. Byłeś człowiekiem z jednej strony ogromnego pokoju ducha, a z drugiej strony widzieliśmy w tobie bardzo wrażliwe oblicze, jak trzciny na wietrze. A wiatry wiały i były różne - powiedział ks. Niedałtowski.
Kapłan przywołał kilka wspomnień. - Pamiętam, jak przyszedłeś na moje miejsce do parafii św. Michała Archanioła w Sopocie i objąłeś duszpasterstwo młodzieży. I mogę o tym zaświadczyć jako ktoś, kto ma do dzisiaj kontakt z tymi ludźmi - już bardzo dorosłymi, bo było to 40 lat temu - że byłeś dla nich wspaniałym przewodnikiem. Że umiałeś zarażać swoją pogodą ducha i ewangelicznym entuzjazmem. Potem w parafii NSJ, w murach, gdzie się teraz znajdujemy, 15 lat byłeś diecezjalnym duszpasterzem akademickim. Ileż spotkań, ileż wyjazdów, ileż prowadzenia młodych ludzi, którzy są na zakręcie, na progu swojego dojrzałego życia! - wyliczał.
Zaznaczył, że słowo "pasja" miało w życiu ks. Michała duże znaczenie. - Oprócz jego ogromnego zaangażowania oznaczała również cierpienie. Michał tak przeżył swoje życie. Nieważne, czy jesteś w wielkiej parafii, czy na małej wioseczce. Ważne, jak wkładasz serce w tę rolę swojego życia, w to spełnienie Bożego zaproszenia do bycia autentycznym świadkiem Jezusa i Jego miłości. Żegnaj, Michale. Gdyby nie to, że jesteśmy w kościele i że jest to pogrzeb, to pewnie przy opuszczonej kurtynie twojego życia bilibyśmy teraz brawo i byłaby to owacja na stojąco dla ciebie od nas - zakończył kaznodzieja.
Księdza Oksiutę pożegnali także jego wychowankowie z Duszpasterstwa Akademickiego "Na Czarnej" oraz diecezjalne duszpasterstwo rodzin. Bezpośrednio po Mszy św. nastąpił przejazd na cmentarz katolicki w Sopocie, gdzie pochowano kapłana. W myśl kazania, po złożeniu ciała do grobu wierni nagrodzili zmarłego brawami za jego ofiarne życie w służbie bliźnim.
Michał Lucjan Oksiuta urodził się w Gdyni 6 września 1957 roku. Święcenia kapłańskie otrzymał 16 czerwca 1983 r. z rąk bp. Lecha Kaczmarka. Jako neoprezbiter został skierowany do parafii pw. św. Józefa przy kościele pw. Chrystusa Króla w Gdańsku. 19 czerwca 1986 r. został skierowany jako wikariusz do parafii pw. św. Michała Archanioła w Sopocie.
1 lipca 1988 r. został ustanowiony diecezjalnym duszpasterzem akademickim i rozpoczął posługę przy parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Gdańsku-Wrzeszczu. 9 lutego 2003 r. został ustanowiony proboszczem w parafii pw. Chrystusa Miłosiernego w Gdyni-Redłowie. 28 maja 2017 r. metropolita gdański mianował ks. Michała proboszczem parafii pw. św. Rocha w Rewie. W czasie swojej posługi kapłańskiej został także mianowany kanonikiem gremialnym Kapituły Kolegiackiej Gdańskiej przy kolegiacie Najświętszego Serca Jezusowego, a także otrzymał tytuł prałata. Ponadto w latach 2009-2014 pełnił urząd dziekana dekanatu Gdynia-Orłowo.
Zaopatrzony sakramentami świętymi odszedł do domu miłosiernego Ojca 26 września.