– Ostatniego dnia roku, pośród fajerwerków i wrzawy świata, w cichości zamknął księgę swojego życia, by przejść do Pana – powiedział abp Tadeusz Wojda.
Benedykt XVI, emerytowany papież, zmarł 31 grudnia 2022 roku o godz. 9.34 w klasztorze Mater Ecclesiae w Ogrodach Watykańskich, gdzie mieszkał od czasu swojej abdykacji. – To wielka strata. Był to jeden z najbardziej światłych umysłów naszej epoki, a przy tym człowiek wielkiej pokory i jednocześnie nieprawdopodobnej dobroci dla innych, bardzo naturalny w kontaktach międzyludzkich – powiedział metropolita gdański.
Arcybiskup Wojda, pracując od 1990 roku w papieskich dykasteriach, poznał osobiście kard. Josepha Ratizngera, który 19 kwietnia 2005 roku został wybrany papieżem. – Wielokrotnie miałem okazję słuchać jego wykładów i czytać różne opracowania, dokumenty. Potrafił prostym językiem mówić o wielkich kwestiach teologicznych, by każdy mógł je zrozumieć. Nieraz spotykałem go w okolicach Watykanu. Zawsze zatrzymywał się, uśmiechnął, zapytał o pracę. Był człowiekiem spokojnym, niekiedy wycofanym. W rozmowie nigdy nie dawał do zrozumienia, że jest kimś wielkim. Jego prostota czasem wręcz onieśmielała – przyznał, wspominając papieża seniora.
– To, co najbardziej rzucało się w oczy, to jego zasłuchanie w to, co ktoś mówił. Jednocześnie starał się zrozumieć swojego rozmówcę. Trochę w tym względzie przypominał św. Jana Pawła II, który z ogromnym szacunkiem traktował drugiego człowieka. Myślę, że papież Benedykt na początku swojego pontyfikatu miał mniej śmiałości, daru przemawiania do tłumów, jednak z każdym dniem nabierał więcej swobody i otwartości, co widzieliśmy szczególnie podczas jego wizyty w Polsce – zaznaczył abp Wojda.
Ksiądz Krystian Kletkiewicz w czasach studiów w Rzymie często brał udział w liturgiach sprawowanych przez papieża Benedykta XVI. – Ojciec Święty kochał liturgię. Długo przygotowywał się w skupieniu przed celebracją i trwał po niej w dziękczynieniu. Przybywał odpowiednio wcześniej do zakrystii, aby wraz z asystą liturgiczną modlić się na różańcu. Pielęgnował momenty ciszy. Szczególną chwilą była ta po homilii, kiedy długo wybrzmiewały w myśli słowa papieskich rozważań. To była przecież prawdziwa uczta słowa. Papież bardzo często używał I Modlitwy Eucharystycznej, czyli Kanonu Rzymskiego. Każdą z modlitw wypowiadał z szacunkiem, spokojnie. To nie było zwykłe odczytywanie tekstu, tylko modlitwa tekstem łacińskim, który to język doskonale rozumiał – podkreślił ks. Kletkiewicz.