Statki pełne broni, tajna organizacja złożona wyłącznie z kobiet, walczący zaciekle Kaszubi i Kociewiacy. Tak mieszkańcy Pomorza Gdańskiego - wbrew obiegowym opiniom o bierności - angażowali się w powstanie styczniowe.
W niedzielę 22 stycznia przypada 160. rocznica wybuchu powstania styczniowego. Na przestrzeni ponadpółtorarocznych zmagań o wolność i niepodległość ojczyzny w szeregach partyzanckich oddziałów walczyło ok. 200 tys. ochotników. Stoczyli oni prawie 1200 bitew i potyczek. Co łączy pomorską ziemię z niepodległościowym zrywem?
W powszechnej świadomości powstanie styczniowe, obejmujące przede wszystkim zabór rosyjski, było jedynie walką z carskim wojskiem. W rzeczywistości w tym czasie również Prusacy, współpracując z Rosjanami, brutalnie tłumili każdy przejaw niepodległościowej aktywności Polaków z Pomorza Gdańskiego. Już na kilka lat przed wybuchem insurekcji mieszkańcy ziemi pomorskiej solidaryzowali się z represjonowanymi rodakami z Kongresówki. Uczestniczyli w żałobnych nabożeństwach i patriotycznych manifestacjach, podczas których śpiewali pieśni religijno-narodowe. Na przykład 9 sierpnia 1861 r. zebrani w Kaplicy Królewskiej w Gdańsku, sporo ryzykując, w trakcie Mszy św. zaintonowali "Boże, coś Polskę". Podobne wystąpienia miały miejsce w 44 innych pomorskich miejscowościach.
W samym powstaniu styczniowym uczestniczyło około 450–500 ochotników z Pomorza Gdańskiego, a duża liczba mieszkańców tego regionu wspierała niepodległościowy zryw. Organizowany był m.in. transport uzbrojenia dla walczących.
Na terenie Pomorza działała także tajna organizacja, złożona wyłącznie z kobiet. Przewoziły one korespondencję, zbierały pieniądze na zakup uzbrojenia, przygotowywały tzw. szarpie, czyli materiał do opatrywania skaleczeń i ran. Zostały złapane podczas próby dostarczenia walczącym 18-strzałowych amerykańskich karabinów, które ukrywały pod... sukniami. Z kolei w regularnych bitwach uczestniczył oddział Edmunda Calliera, złożony z Kaszubów rekrutujących się głównie z okolic Chojnic. Julian Łukaszewski, powstaniec styczniowy, w swoim pamiętniku napisał: "Kompania ta zasługuje na szczególną wzmiankę dlatego, że przeważnie składała się z Kaszubów od Gdańska. Któż by był pomyślał, że w cząstce tej, o której istnieniu może i niejeden nie wie wcale, uważanej za straconą, tak gorące biją serca polskie".
Władze pruskie szykanowały zarówno walczących w powstaniu styczniowym, jak i tych, którzy w różny sposób pomagali w zrywie. Wśród represjonowanych był ks. Antoni Muchowski, którego szczątki spoczywają na cmentarzu parafialnym na gdyńskim Oksywiu. Przyszły duchowny urodził się w Foshucie, niedaleko Starej Kiszewy, na granicy Kaszub i Kociewia. Uczył się w pelplińskim Collegium Marianum, a później, już jako 21-letni maturzysta chojnickiego gimnazjum, zdecydował się na walkę w powstaniu.
Więcej w 4. numerze "Gościa Gdańskiego" na 22 stycznia.