Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Czas dobrych spotkań

Po dwóch latach pandemicznej przerwy powracają wizyty duszpasterskie w domach parafian, czyli kolędy. O ich wartości mówią kapłani i wierni.

Wizyta duszpasterska w mieszkaniach parafian, popularnie nazywana kolędą, to polski zwyczaj wywodzący się ze średniowiecza. Począwszy od XIII w. element duszpasterski stawał się zasadniczą częścią kolędy. Jednak w pewnych okresach, zwłaszcza w XV i XVI w., ten wymiar stawał na drugim planie – kolędę wykorzystywano m.in. do przygotowania wiernych do spowiedzi i Komunii wielkanocnej, a szczególnie do zwalczania praktyk zabobonnych. Kolędujący kapłan miał obowiązek uczyć pacierza, zachęcając do lektury religijnej, a w razie potrzeby konfiskować książki heretyckie. Podczas wizyt zachowywany był określony ceremoniał liturgiczny. Ksiądz odwiedzający parafian był ubrany w komżę i stułę. W ręku zaś trzymał krzyż lub relikwiarz.

Towarzyszyli mu kościelny, zakrystian lub ministranci.
W średniowieczu kolędę najczęściej odbywał skryba – kierownik szkoły parafialnej, organista lub zakrystian. Sporządzał on notatki z poczynionych spostrzeżeń według ustalonego formularza. Obowiązkiem proboszczów było uprzedzanie parafian o mających nastąpić odwiedzinach kolędowych w niedzielę poprzedzającą wizytę duszpasterską. Odwiedziny odbywały się popołudniami, by nie burzyć porządku nabożeństw. Nadejście kolędy oznajmiali ministranci głosem dzwonka. Przy wejściu śpiewali jedną lub dwie zwrotki kolędy bożonarodzeniowej.
W XVIII w. nastąpiło w Polsce częściowe ujednolicenie formy kolęd.

Synody diecezjalne z lat 1922–1928 zachowały ją w dotychczasowym kształcie, wprowadzając niewielkie modyfikacje, i tak przetrwała do czasów współczesnych.
Podstawą prawną kolędy jest Kodeks prawa kanonicznego z 1983 roku. Kanon 529, par. 1 
mówi, że „odbywanie kolęd jest obowiązkiem proboszczów, którzy sami i poprzez swoich wikariuszy winni poznawać parafian, zwłaszcza osoby chore, ubogie, samotne, uczestniczyć w ich troskach i wspierać w trudach, a małżonkom i rodzinom pomagać w wypełnianiu ich powołania”.


Czas wspólnoty


Ksiądz kanonik Ireneusz Stożyński, od 1,5 roku proboszcz parafii pw. św. Józefa na gdańskim Przymorzu, cieszy się, że po czasie pandemii wreszcie może odwiedzić swoich parafian w mieszkaniach. 
– To wielka radość. Dostrzegam, że dla obu stron. Wielu naszych parafian to osoby starsze, dlatego możemy kolędy zaczynać nawet niestandardowo, czyli przed południem. Kiedy odwiedzałem właśnie tych naszych parafian, słyszałem słowo: „nareszcie”. To bardzo motywuje w naszej posłudze. Widzę, że dla seniorów to spotkanie z kapłanami, ze mną ma ogromne znaczenie – mówi proboszcz w Przymorza.
Ksiądz Stożyński wskazuje, że spotkanie ma kilka wymiarów.

– Duchowość i duszpasterstwo to sprawy oczywiste, choć zdarzyło nam się dotrzeć do kilku osób, które dopiero po naszej wizycie zdecydowały się na wychodzenie z domu do kościoła. Otoczeni opieką bliskich czy sąsiadów, „zaopiekowani” przez duszpasterza przychodzącego regularnie do mieszkania bali się pojawiać w większych skupiskach ludzi. Inny wymiar to sprawy materialne parafii. Tu, mimo trudnej sytuacji gospodarczej w kraju, spotykałem się wielokrotnie z wyrazami troski o to, czy jako parafia radzimy sobie na przykład z płatnościami za media. Były też rozmowy o codziennych problemach i troskach w rodzinach. No i słowa powitania: „A to ksiądz tak wygląda!”, ale to już specyfika debiutu kolędowego – śmieje się kapłan.
Jak wygląda kolędowa wizyta z perspektywy wiernych? – Dla nas kolęda to swego rodzaju święto. Jesteśmy katolikami mocno związanymi z parafią. Przez lata działaliśmy z mężem jeszcze jako młodzi ludzie we wspólnotach, teraz nasze dzieci udzielają się w parafii – mówi pani Maja.


Ksiądz Maciej Świgoń, szef „Gościa Gdańskiego”, mimo obowiązków w redakcji również odwiedza wiernych z parafii pw. św. Brata Alberta, w której pomaga duszpastersko. – Na co dzień oni wizytują nas, przychodząc do kościoła, a podczas kolędy to my, księża, możemy spotkać się z parafianami w ich przestrzeni, w ich domach. Rozmowy zawsze toczą się w miłej atmosferze. Zawsze pytam, co słychać u każdej odwiedzanej rodziny. Ale też proszę o uwagi i sugestie, co my moglibyśmy dla parafian zrobić, jakie mają oczekiwania – mówi ks. Maciej.


Czas cudów


W trakcie kolędowych wizyt zdarzają się cuda. W różnym wymiarze i o różnej wielkości. Czasem otwierają się drzwi i jest wizyta, która daje moc na dalszą posługę kapłańską. Takim świadectwem dzieli się ks. Piotr Belecki z parafii NMP Królowej Polski w Gdyni. – Wszedłem do mieszkania starszej kobiety. Siedliśmy i usłyszałem pytanie: „Czy Pan Bóg jest miłosierny?”. „Tak” – odpowiedziałem. „A dla mnie też?” – zapytała ponownie pani. „Dla pani też” – zapewniłem. Efektem naszej dalszej rozmowy była spowiedź tej osoby po prawie 70 latach. Często przytaczam tę historię w rozmowach z wiernymi na kolędzie, kiedy padają pytania o jej sens. Myślę, że gdybym nie zapukał wtedy do drzwi mieszkania tej pani, nie wydarzyłoby się to, co miało miejsce po kolędzie – mówi kapłan.
Klaudia i Daniel, którzy mieszkają w tym samym gdańskim bloku, co pani Maja, też mówią o ważnej dla nich wizycie.

– Od prawie 2 lat mieszkamy ze sobą, ale bez ślubu. Niespecjalnie jesteśmy też praktykującymi katolikami. Ale księdza zaprosiliśmy do mieszkania w tym roku jakoś spontanicznie, może intuicyjnie. Były modlitwa, poświęcenie mieszkania i zrobiło się bardzo miło w trakcie rozmowy. Ksiądz, który u nas był, przekonał nas, żebyśmy wzięli w tym roku ślub. Cały czas odkładaliśmy to, bo „nie ma czasu”, „nie ma pieniędzy”, ale w tej rozmowie powiedział nam, czym tak naprawdę jest małżeństwo. Były łzy, ale to już ze szczęścia – mówi Klaudia.


Dobry czas


Ksiądz Stożyński mówi, że tegoroczna kolęda w normalnej formie wizyty domowej to czas dobrych spotkań. – Proszę sobie wyobrazić, że miałem kolędę w mieszkaniu, które przez niemal cały rok jest wynajmowane. Ale była to kolęda z właścicielami, którzy przyjechali do Gdańska z drugiego krańca Polski. Tylko z tej okazji – mówi proboszcz z gdańskiego Przymorza.
Ojciec Piotr Matuszczak OFMConv, proboszcz gdyńskiej parafii franciszkanów na Wzgórzu św. Maksymiliana, w tym roku po raz pierwszy odwiedził w mieszkaniach Ukraińców i Białorusinów. – Śródmieście Gdyni wyludnia się. Tu mieszkają głównie starsze osoby. Młodzi, mimo wszystko, uciekają z centrum na obrzeża miasta, do Pierwoszyna, Dąbrowy. A mieszkania są wynajmowane. I właśnie do takich najemców trafiłem. Tyle tylko, że to byli prawosławni. Przyjęli mnie niezwykle miło. Najpierw tłumaczyłem im istotę tego zwyczaju, który u wschodnich chrześcijan jest zupełnie nieznany. Powiedzieli, że bardzo im się on podoba – że można porozmawiać z księdzem twarzą w twarz. Wspólnie się pomodliliśmy, a na zakończenie zaprosiłem ich do odwiedzin w naszej świątyni, gdy tylko zechcą. To zupełnie nowe doświadczenie tego roku – mówi franciszkanin.
Ksiądz Belecki, na co dzień archidiecezjalny duszpasterz LSO, mówi, że wizytowanie mieszkań to także okazja do spotkania młodych z kapłanami z parafii. – Widzę, że ciężko przeżyli pandemię, ale część z nich wraca do kościoła. Nie miałem w tym roku sytuacji, że ktoś chował się przede mną w drugim pokoju. Ale widzę, że musimy szukać okazji do spotkania z młodymi, bo bardzo potrzebują wsparcia – wspomina. Dodaje, że nie spotkał się z żadnymi antagonizmami.

–  Kilka razy zdarzyła się krytyka Kościoła, ale nie wprost. Mimo że poprosiłem o szczegóły, nie doczekałem się konkretu. Ale to były wyjątki. Widać radość ze spotkania po dłuższej przerwie – mówi.
O tym, że kolęda odbudowuje i buduje relacje, mówi też 
o. Piotr. – Mamy pomysł, że kolędę wydłużymy. To znaczy, że będziemy gotowi do odwiedzin indywidualnych w całym roku. A kolęda musi być taka, jak zawsze. W tym roku trzy małżeństwa zaprosiłem do Kręgu Rodzin. To czas, gdy trzeba wiernych „łąpać za rękę” i wykazywać się inicjatywą. Tylko tak można budować dobre relacje w parafii – dodaje gdyński franciszkanin.


« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama