Podczas niedzielnej Mszy św. odpustowej 29 stycznia w sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych w Rumi uczczono św. Jana Bosko, wyjątkowego patrona czuwającego nad miastem.
Witając zgromadzonych, ks. Rafał Burnicki SDB, kustosz rumskiego sanktuarium, podkreślił, że przeżywana uroczystość jest świętem parafii, ale i całego miasta, którego patronem jest św. Jan Bosko. - Ksiądz Bosko żył wielką pasją zbawienia młodzieży, był autentycznym świadkiem Jezusa Chrystusa i genialnym głosicielem Jego Ewangelii. Żył w nieustannej modlitwie zjednoczenia z Bogiem i czułą pobożnością uciekał się do Matki Bożej. Dziś wszyscy chcemy podążać za jego przykładem - zaznaczył ks. Burnicki.
Eucharystii przewodniczył biskup kijowsko-żytomierski Witalij Krywicki, którego kapłaństwo rozpoczęło się w rumskiej parafii. - Ten kościół jest bardzo ważnym dla mnie miejscem. To tu 30 lat temu przygotowywałem się do przyjęcia ślubów wieczystych i otrzymałem święcenia diakonatu. Cieszę się, że w tych trudnych czasach, gdy Związek Radziecki chylił się ku upadkowi, mogłem być wśród ludzi i oficjalnie dać świadectwo swojej wiary. Był to dla mnie bardzo ważny czas. Dziś niejako wracam do fundamentów - podkreślił biskup.
W homilii tłumaczył, że pokój nie jest brakiem wojny, tylko porządkiem i harmonią zaprowadzoną przez Boga. - Sytuacja, w której znalazła się Europa za czasów św. Jana Bosko, jest podobna do trwającej wojny w Ukrainie. Obu przypadkom przyświecał cel jednostki: ambicje jednego, małego człowieka, który chciał ustanowić swoje prawa, a zostawił po sobie ruiny - zaznaczył hierarcha.
Wskazał, że św. Jan Bosko ze swoim wrażliwym sumieniem nie mógł przejść obojętnie obok młodzieży wyzyskiwanej przez silnych tego świata. - Kapłan rozumiał, że nie może zmienić całej Europy i polityki, ale podjął próbę formacji w swoim oratorium. Było to miejsce, w którym Jan Bosko prowadził młodzież drogą rozwoju integralnego. Mówił o sprawach Bożych, ale był również czas na naukę i rozrywkę. Tak, jak ksiądz Bosko, jesteśmy dziś zaproszeni, by odczytać Bożą obecność na swój sposób i w naszych małych środowiskach dążyć do pokoju i harmonii - podkreślił.
Wyjaśnił, że niekiedy nie można podążać utartymi ścieżkami życia, ale należy - jak św. Jan Bosko - szukać własnej drogi, bo szczęście w tym świecie nie jest tożsame ze szczęściem wiecznym. - Każdy z nas może inaczej odebrać słowa, które kieruje do nas Bóg. Tak samo, mówiąc o wojnie, nie musimy mieć na myśli tej "wielkiej", w Ukrainie. Bardziej dotkliwe mogą być dla nas małe konflikty - w rodzinie czy w miejscu pracy. Musimy pamiętać, że każdy rodzaj agresji jest zgubny. Wszędzie, gdzie postawił nas Bóg, mamy głosić Jego słowo i dać Mu działać, by mógł wprowadzić swój Boży pokój i harmonię - powiedział hierarcha.
Kaznodzieja podziękował za modlitwę o zakończenie wojny w Ukrainie. - Zwracając się z tą intencją do Boga, również jesteście wojownikami. Nie myślcie, że ta modlitwa nie działa, bo nie widać efektów, a okupant nie odstąpił. Jestem tu, by świadczyć, że wasz trud przynosi owoce. Nasze kijowskie seminarium zostało doszczętnie zniszczone i rozgrabione na początku wojny. 25 marca, gdy papież zawierzył Rosję i Ukrainę Niepokalanemu Sercu Maryi, czułem tę modlitwę w szczególny sposób. Następnego dnia na teren seminarium przyleciała rosyjska rakieta z oddalonej o 20 km Buczy. Tylko jeden odłamek wpadł do budynku, przebił okno seminaryjnego refektarza i precyzyjnie rozbił głowę figury Matki Bożej Fatimskiej, tej samej Maryi, która w 1917 r. mówiła Franciszkowi, Hiacyncie i Łucji o zawierzeniu Rosji. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, czy ta modlitwa zadziałała, jestem pewien, że tak - podkreślił.
Hierarcha zaznaczył, że czasem możemy być zmęczeni tą wojną i medialnymi doniesieniami. - Ale jeżeli nie będziemy wznosić rąk do modlitwy, zło zapanuje na ziemi. Chciałbym podziękować tutejszej parafii i polskiemu Kościołowi za dobro, którego doświadczamy. Dziękuję za otwarte domy i otwarte serca. Dzięki projektowi "Rodzina rodzinie" Caritas Polska tylko w diecezji kijowsko-żytomierskiej 520 rodzin otrzymuje regularne wsparcie finansowe. W Żytomierzu działa kuchnia, która w 95 proc. pomaga uchodźcom i codziennie wydaje ponad 700 gorących obiadów. Istnieje wiele form pomocy i nie mówię o nich, aby się chwalić, tylko podkreślam, że jest to nasza wspólna sprawa. Wasza pomoc jest realna i chciałbym, abyście wiedzieli, gdzie trafia i kto za nią jest wdzięczny - zakończył bp Krywicki.