Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Za Bieruta Mszy nie będzie

Rządy ks. Jana Cymanowskiego w diecezji gdańskiej przypadły na najtrudniejszy okres w relacjach państwa z Kościołem po II wojnie światowej. Z jednej strony pozorował on pewną uległość wobec władz komunistycznych, z drugiej nie podejmował decyzji sprzecznych ze stanowiskiem episkopatu.

Rankiem 26 stycznia 1951 roku budynki gdańskiej kurii i katedra oliwska zostały otoczone przez funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki. Po serii propagandowych artykułów pierwszy powojenny rządca diecezji administrator apostolski ks. Andrzej Wronka został usunięty ze stanowiska. Kapłana oskarżano o proniemieckość, „wyniosły stosunek do władz polskich” i związki z członkami „nielegalnej organizacji” Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. W trybie natychmiastowym musiał on opuścić Pomorze Gdańskie. Przedstawiciel rządu stwierdził wówczas, że „z powodu braku rządcy diecezji należy jak najszybciej powołać wikariusza kapitulnego”. Został nim ks. Jan Cymanowski. Podobne „przymusowe wybory” miały też miejsce w innych diecezjach. W zamyśle komunistycznych władz i jawnie współpracującego z nimi środowiska „księży-patriotów” ks. Cymanowski miał odtąd „wiernie” wypełniać wytyczne partii. Kim był duchowny obsadzony przez władze w roli „bezwolnego narzędzia”? W jakim stopniu spełnił pokładane w nim nadzieje rządzących?

„niedostatecznie polski”

Ksiądz Cymanowski po raz pierwszy związał się z Gdańskiem w 1916 roku, gdy został wikarym w parafii pw. św. Brygidy. Później, w latach 20. XX w., posługiwał w kościołach pw. św. Jadwigi Śląskiej i św. Józefa. Trzy miesiące po rozpoczęciu II wojny światowej został mianowany proboszczem parafii pw. św. Franciszka w Gdańsku-Emaus. W 1946 roku został wysiedlony z Gdańska i zmuszony do pracy w diecezji chełmińskiej do 1948 roku, co wynikało z uznania duchownego przez komunistyczne władze i niektórych księży, za „niedostatecznie polskiego”. W rzeczywistości wychowany w polskiej rodzinie, w pewnym stopniu identyfikujący się z kulturą niemiecką kapłan był życzliwy Polakom. Z drugiej strony przed 1939 rokiem nie angażował się w działalność propolską w Wolnym Mieście Gdańsku – nie należał do żadnej organizacji polonijnej i pracował przede wszystkim z ludnością niemiecką. „Jego twardą wymowę z naleciałościami niemieckimi i nieobecność w pracach organizacji polonijnych przed wojną, odczytywano jako sprzyjanie Niemcom” – pisali ks. Stanisław Bogdanowicz i ks. Sławomir Skoblik, autorzy książki poświęconej ks. Cymanowskiemu.

Kapłan rzetelny i zalękniony?

Spodziewana przez komunistyczne władze uległość wikariusza kapitulnego wobec partii w znacznym stopniu nie pokryła się z rzeczywistością. Ksiądz Cymanowski przyjął sceptyczną, a zarazem zachowawczą postawę wobec środowiska duchownych współpracujących z władzami świeckimi. Dobrze oddaje ją podejście duchownego wobec zorganizowanego w grudniu 1951 roku wyjazdu do Wrocławia na Ogólnokrajową Manifestację Duchowieństwa i Działaczy Katolickich. Ksiądz Cymanowski nie zabronił otwarcie księżom wyjazdu. Początkowo miał nawet zadeklarować swój udział, jednak zmienił zdanie, podkreślając, że „zjazd uważa za sprawę polityczną i jeśli uprzednio wyraził swoją zgodę na wyjazd, to tylko dlatego, iż uważał, że zjazd ten będzie zjazdem katolickim bez aspektów politycznych […], a on jako kapłan w politykę się nie bawi”. W drugiej połowie 1953 roku podczas diecezjalnego spotkania księży, ks. Jan – mając na myśli kapłanów „reżimowych”, miał zwrócić uwagę, że niektórzy duchowni zaniedbują obowiązki duszpasterskie wyjeżdżając zbyt często do Warszawy. Jak odnotował UB, ks. Cymanowski podkreślił także, że każdy ksiądz powinien być dobrym obywatelem, lecz „w pierwszym rzędzie wypełniać obowiązki kapłańskie na parafii”. W konsekwencji wikariusz kapitulny miał, według władz, nakładać na duchownych „reżimowych” nowe obowiązki duszpasterskie, by nie mieli czasu na pracę na rzecz Polski Ludowej. W marcu 1956 roku ks. Cymanowski poproszony o możliwość odprawienia Mszy św. w intencji zmarłego Bolesława Bieruta stanowczo odmówił, oświadczając, że I sekretarz KC PZPR „był niewierzącym i niewskazane jest odprawianie w jego intencji nabożeństw”. „Ks. Cymanowski to kapłan rzetelny, ze szkoły katolickiej ortodoksji, o głębokim poczuciu karności kościelnej […]. Jest powolny w decyzji, nieścisły i zażenowany, zalękniony. Ale w chwilach trudnych umie zdobyć się na stanowisko kościelne dobre. Można być spokojnym, że nie poprowadzi kapłanów na niewłaściwe drogi” – charakteryzował rządcę diecezji gdańskiej prymas Stefan Wyszyński.

Naciskany i inwigilowany

W oczach komunistów wikariusz kapitulny jawił się jako kapłan z jednej strony mniej „reakcyjny” od poprzednika, a jednocześnie wciąż „za bardzo” posłuszny episkopatowi. Aparat bezpieczeństwa, chcąc zmusić go do większego zaangażowania na rzecz Polski Ludowej, od grudnia 1953 roku prowadził przeciwko niemu (oraz innym duchownym i świeckim) sprawę wstępno-agencyjną o kryptonimie „Niewiara”. Bezpieka rozpoczęła poszukiwanie dowodów „działalności szpiegowskiej na rzecz Niemiec” wikariusza kapitulnego. Został on otoczony przez informatorów UB, w tym współpracującymi z bezpieką księżmi. Jeden z nich ps. Kaźmierczak donosił o rodzinie wikariusza kapitulnego mieszkającej w Niemczech Zachodnich, z którą ks. Cymanowski miał „utrzymywać kontakt korespondencyjny przez osoby trzecie z terenu Gdańska”. Ostatecznie, jak pisali funkcjonariusze UB, wikariusz kapitulny „nie wykazywał żadnej działalności rewizjonistycznej i szpiegowskiej na rzecz Niemiec”. Mimo nacisków, ks. Cymanowski nie podjął współpracy z aparatem bezpieczeństwa.

Kościół mariacki otwarty!

Wikariusz kapitulny szczególnie zabiegał o odbudowanie kościoła Mariackiego po zniszczeniach wojennych. Przeprowadzane w diecezji zbiórki na ten cel rozpoczęły się w lutym 1952 roku, a 17 listopada 1955 roku odbyło się poświęcenie tzw. Katedry Morskiej i częściowe jej otwarcie dla wiernych. Msza św. odprawiona przez ks. Cymanowskiego była pierwszym od blisko 400 lat katolickim nabożeństwem w świątyni. Paradoksalnie był to też jedyny wyraźny moment, gdy publicznie wszedł on w bezpośrednie relacje z komunistyczną władzą i środowiskiem „księży-patriotów”. Rządca diecezji podczas Mszy św. wygłosił homilię z fragmentem skierowanym do duchownych współpracujących z komunistami. Życzył im m.in. „doczekania obchodu drugiego dziesięciolecia”. Ordynariusz dziękował także wysokiej rangą przedstawicielowi lokalnych władz za pomoc udzieloną kurii w „przydziale 80 ławek i ambony” do kościoła Mariackiego. Uczestnictwo wikariusza kapitulnego w uroczystościach było „ceną”, jaką postanowił zapłacić za otwarcie Katedry Morskiej i zapewnienie możliwości odprawiania tam nabożeństw. Pozostawał rządcą diecezji do 8 grudnia 1956 roku. Następnie wrócił do funkcji proboszcza parafii św. Franciszka. Zmarł dziewięć lat później. 6 lutego przypadała 58. rocznica jego śmierci. Pisząc artykuł autor korzystał z dokumentów zgromadzonych w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, Archiwum Państwowym w Gdańsku i Archiwum Archidiecezji Gdańskiej. W tekście wykorzystane zostały ustalenia autora zaprezentowane w dysertacji doktorskiej. dr Jan Hlebowicz, historyk, publicysta, pracownik IPN Gdańsk, w latach 2012–2018 dziennikarz „Gościa Niedzielnego”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama