O poszukiwaniu prawdziwej miłości, trwaniu w niej pomimo trudów i recepcie na długie oraz zgodne życie z okazji nadchodzącego święta zakochanych opowiadają małżonkowie z krótkim i wieloletnim stażem. Te pozornie różne historie łączą sakramentalne fundamenty i bezgraniczna ufność Bogu.
Aneta i Jakub Rogowscy są małżeństwem rok i trzy miesiące. Życiowe drogi dwudziestokilkulatków złączył szlak Gdańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę. Po zobaczeniu tej jasnowłosej dziewczyny Kuba podjął decyzję o wyruszeniu w 16-dniową wędrówkę. Aneta w pątniczą drogę udała się wtedy po raz czwarty, paradoksalnie pierwszy raz, nie prosząc o poznanie przyszłego męża. - Chciałam po prostu podziękować Bogu za to, co mam. Nie mogłam narzekać na brak zainteresowania ze strony chłopaków, ale wcześniejsze relacje nie były wystarczająco dojrzałe i… brakowało w nich Boga - podkreśla Aneta. - Pamiętam, że drugiego dnia pielgrzymki uklękłam w kościele i oświadczyłam Jezusowi, że akceptuję Jego plan na moje życie i będę szczęśliwa nawet w samotności. Wzruszyłam się wtedy. Było to dla mnie mocne doświadczenie. Czułam, że rozmawiam z Bogiem w pełnej szczerości. Podnosząc się z ławki zobaczyłam… Kubę. Pomyślałam, że to nie przypadek - dodaje.
O tym, jak piękne jest życie w małżeństwie, Aneta i Jakub Rogowscy opowiadają, publikując katolickie treści na popularnym portalu TikTok pod nickiem @anetowiczka.Kasia i Tomek Leszczyńscy poznali się przez internet, na facebookowej grupie dla wielbicieli muzyki chrześcijańskiej. Obecnie mają po 29 lat, ale jak podkreślają, na prawdziwą miłość czekali ćwierć wieku. Są małżeństwem od października ubiegłego roku. Mimo że Kasia od urodzenia jest osobą niepełnosprawną, dla Tomka nie było to najmniejszą przeszkodą. - Moja żona jest taką samą osobą jak ja. Może wybrać się na spacer, pojechać autobusem, załatwić sprawę urzędową. Kasia porusza się na wózku i niektóre czynności wykonuje w inny sposób lub trwają one dłużej. Po prostu inaczej musi docierać do tego, co chce osiągnąć - podkreśla T. Leszczyński. - Od początku do końca chcemy budować wszystko z Bogiem i na Bogu. Modlimy się, abyśmy byli dobrym małżeństwem. Chcemy iść przez życie, niosąc wzajemnie swoje krzyże - tłumaczą Kasia i Tomek.
Dla Katarzyny i Tomasza Leszczyńskich trudności nie istnieją.Państwo Henryka i Stanisław Kikołowie pobrali się w niedzielę 2 lutego 1947 roku w mazurskiej wsi Kalnik. Ich miłość rozpoczęła się od przyjacielskiego gestu, który podczas srogiej zimy wykonał pan Stanisław. Mężczyzna wracał saniami konnymi z oddalonego o 12 kilometrów Morąga. Zobaczył machającą do niego dziewczynę, zatrzymał sanie i podrzucił przyszłą żonę do wsi. Choć pani Henryka pochodzi z okolic Żuromina w dzisiejszym województwie mazowieckim, a pan Stanisław urodził się za Tłuszczem, poznali się w krainie mazurskich jezior. Przez długie lata razem małżonkowie poznali receptę na zgodne życie. - Wiadomo, że zdarzają się lepsze i gorsze dni, ale tylko raz poważnie się pokłóciliśmy. Nauczyliśmy się rozmawiać i dochodzić do kompromisów. Czasem trzeba ustąpić. Przez 76 lat scalały nas rodzina i wiara - zaznacza pan Stanisław. - Doczekaliśmy się już praprawnuków, a nasza najbliższa rodzina liczy ponad 20 osób. Często odwiedzają nas najmłodsi. Dużo rozmawiamy, staramy się nauczyć ich życia - dodaje pani Henryka.
Święto zakochanych przypada 14 lutego, kiedy w Kościele obchodzone jest wspomnienie św. Walentego. Więcej z historii trzech niezwykłych par w 7. numerze "Gościa Gdańskiego" na 12 lutego.