Złożeniem kwiatów na grobach bohaterów i uroczystą Mszą św. w intencji ojczyzny w bazylice św. Brygidy 1 marca uczczono pamięć żołnierzy zbrojnego podziemia niepodległościowego w komunistycznej Polsce.
W środowy wieczór złożono wieńce i zapalono znicze na grobach bohaterskich żołnierzy Armii Krajowej - Inki i Zagończyka - na gdańskim cmentarzu garnizonowym.
Następnie od odśpiewania hymnu narodowego rozpoczęła się Msza św. w bazylice św. Brygidy. W liturgii uczestniczyli m.in. parlamentarzyści, samorządowcy, przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej i Muzeum II Wojny Światowej oraz środowisk kombatanckich i patriotycznych. - W tym szczególnym dniu tradycyjnie gromadzimy się w bazylice św. Brygidy w Gdańsku, w bastionie Solidarności, u stóp bursztynowego ołtarza, w którym upamiętniamy odważnych obywateli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, którzy składali swoje zdrowie i życie na ołtarzu niepodległej Polski - mówił ks. Ludwik Kowalski, proboszcz.
Eucharystii przewodniczył ks. Tadeusz Itrych SDB, przełożony salezjańskiej Inspektorii Pilskiej im. św. Wojciecha. Homilię wygłosił ks. Jarosław Wąsowicz SDB. - Już 13. rok z rzędu spotykamy się przy ołtarzach w kościołach całej Polski, aby sprawować Najświętszą Eucharystię w intencji wszystkich tych, którzy w ramach niepodległościowej konspiracji po zakończeniu II wojny światowej nie złożyli broni, ale podjęli walkę z nowym okupantem i z sowietyzacją Polski. W naszej ojczyźnie Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych to dzień, który przywrócił przestrzeni społecznej imiona naszych bohaterów, mordowanych przez komunistów i zakopywanych w bezimiennych grobach - zaznaczył kapłan.
Ksiądz Wąsowicz podkreślił, że imiona mężnych żołnierzy nigdy nie miały przetrwać na kartach historii, tymczasem powróciły do nas z wielkimi honorami. - Stali się oni w ostatnich latach symbolem dążeń Polaków, którzy marzą o niezawisłości, o wolności i zwycięstwie nad wszelkimi starymi układami. Stali się też wyrzutem sumienia dla kolaborantów i spadkobierców czerwonych kart. Legendy bowiem nie da się wymazać i nie da się zakopać w bezimiennym grobie. Legendy mogą zostać skrytobójczo zamordowane, ale nigdy nie umierają. Są dziś we wszystkich sercach polskich patriotów - mówił kaznodzieja.
- Jest wiele znamienitych postaci, które dzisiaj potrafimy wymienić z imienia nazwiska i opowiedzieć o ich pięknych zasługach w walce z komunistami. Dziś chcemy oddać hołd skromnej sanitariuszce Ince, którą Moskale zamordowali, gdy miała niespełna 18 lat. Danusia Siedzikówna należała do 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, która w ostatnich latach stała się ikoną młodego pokolenia Polaków, nie wahających się poświęcić swojego życia po to, żeby Polska była wolna - podkreślił ks. Wąsowicz.
Kapłan zaznaczył, że losy Inki w niezwykły sposób związały się z Gdańskiem. - Trafiła ona na Pomorze razem z brygadą mjr. Łupaszki i tutaj, w lipcu 1946 r., została aresztowana. Nieopodal, w więzieniu przy ul. Kurkowej, odbyło się brutalne śledztwo, któremu ta młoda dziewczyna musiała stawić czoła. Musiała znosić tortury, podeptano jej godność, wreszcie została zamordowana. Tu, w Gdańsku, przez wiele lat spoczywała w bezimiennym grobie, bo tam chcieli zakończyć jej historię komunistyczni zbrodniarze. Ale ona do nas powróciła. Kilka lat temu odnaleźliśmy szczątki naszych bohaterów - Inki i Zagończyka - podkreślił.
- Obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych są dla nas, salezjanów, wyjątkowe dlatego, że staliśmy się strażnikami pamięci o Ince i innych naszych wychowankach. To piękny dzień dla całej rodziny ks. Bosko. Prośmy za wstawiennictwem świętych patronów naszej ojczyzny, żebyśmy tego świadectwa niezłomnego pokolenia niepodległościowej konspiracji po II wojnie światowej nigdy nie zatracili w perspektywie naszego serca i naszej wrażliwości. Odwołujmy się wciąż do naszych bohaterów, bo są dla nas wielkim wzorem. Bądźmy jak Inka - zakończył salezjanin.
Po homilii poświęcone zostało bursztynowo-srebrne Serce dla Inki, które stanie się elementem ołtarza świątyni. Wotum powstało z inicjatywy ks. Wąsowicza. - Pragniemy dziś upamiętnić Danutę Siedzikównę o pseudonimie Inka, sanitariuszkę z oddziału Armii Krajowej, która zginęła w 1946 r. w Areszcie Śledczym w Gdańsku. Okazała się osobą niezwykłego męstwa, która - jak wszyscy wiemy - "zachowała się jak trzeba". Nie podpisała dokumentów, które zobowiązywałyby ją do donoszenia na swoich kolegów w oddziale mjr. Łupaszki. Wzywam także nas, Polaków, abyśmy pamiętając o żołnierzach niezłomnych, również zachowywali się jak trzeba - podkreślił ks. Kowalski.
Na koniec liturgii przedstawiciele Związku Piłsudczyków RP wręczyli działaczom pamiątkowe ryngrafy. Wyróżniony został m.in. ks. Kowalski. Po Mszy św. odbył się koncert pieśni patriotycznych w wykonaniu kwartetu instrumentalno-wokalnego. Muzyczną ucztę zorganizował Instytut Pamięci Narodowej.