Piątkowa uroczystość Najświętszego Serca Jezusowego była okazją do szczególnego świętowania dla mieszkańców gdańskiego Wrzeszcza. Przeszli oni w procesji eucharystycznej z kościoła ojców jezuitów do kolegiaty, gdzie Eucharystii przewodniczył abp Tadeusz Wojda.
W procesyjnym przejściu tradycyjnie uczestniczyli wierni trzech wrzeszczańskich parafii: Świętego Krzyża, św. Stanisława Biskupa i Męczennika oraz Najświętszego Serca Jezusowego. Kilkaset osób pod przewodnictwem abp. Tadeusza Wojdy bezpośrednio po nabożeństwie czerwcowym w kościele pw. św. Andrzeja Boboli przeszło z Najświętszym Sakramentem ulicami: Mickiewicza, pl. ks. Bronisława Komorowskiego, al. Legionów, pl. Wybickiego, Lelewela, Grażyny, Wajdeloty, Białą i ks. Józefa Zator-Przytockiego do wrzeszczańskiej kolegiaty, gdzie metropolita gdański odprawił uroczystą Mszę św. odpustową.
W homilii abp Wojda podkreślił, że przytoczona Ewangelia ukazuje Jezusa jako dobrego lekarza, który widząc nasze utrudzenie codziennymi sprawami, diagnozuje w nas potrzebę odpoczynku. - Chrystus zachęca, byśmy odpoczęli, ale nie w sposób bezsensowny, który zamiast wytchnienia powoduje jeszcze większe zmęczenie. Jezus zauważa w nas utrudzenie i zmęczenie, bo być może dotknęła nas jakaś tragedia, śmierć osoby bliskiej, coś nie układa się w życiu i jesteśmy przytłoczeni. Przyczyną naszego zmęczenia i utrudzenia może być osoba, która sprawiła nam przykrość. Może przyczyną zmęczenia są trudności w modlitwie i nie czujemy bliskości Boga? - pytał hierarcha.
Zaznaczył, że Jezus pragnie nam pomóc i nie chce zostawić człowieka z problemami, ponieważ wie, że sami sobie z nimi nie poradzimy. - Uroczystość Najświętszego Serca Jezusowego jest potwierdzeniem zaproszenia Chrystusa. Jego przyjście jest pełne dobroci i pełne nadziei. Utrudzenie i zmęczenie nie jest wynikiem milczenia ze strony Boga, lecz brakiem mocnej woli w nas, aby rzeczywiście coś mogło zmienić się w naszym życiu. Bóg chce nam pomóc, ale często natrafia na ugór naszego serca, wyschnięty i twardy jak kamień. Takie serce nie przyjmuje Bożej łaski i żaden Boży zasiew nie wydaje w nim plonu. Bóg pragnie zmiękczyć nasze serca. Chce zabrać serce kamienne, a dać nam serce z ciała i tchnąć w nie Bożego Ducha - tłumaczył kaznodzieja.
- Bóg otwiera przed nami swoje serce pełne dobroci i miłości. Przeżywana przez nas uroczystość jest zaproszeniem, abyśmy zbliżyli się do Serca Jezusowego i poczuli bijącą od niego miłość. On wybrał nas, znalazł w nas upodobanie i umiłował nas miłością bez granic. Dlaczego zatem nie skorzystać z tego zaproszenia? Dlaczego nie otworzyć swojego serca dla Chrystusa, który chce przyjść nam z pomocą? Nasza słabość i nasza grzeszność nie powinny nam w tym przeszkodzić. Jak przypomina św. Paweł: Bóg nie umiłował nas, bo jesteśmy sprawiedliwi, uczciwi, dobrzy, lecz dlatego, że cierpimy z powodu grzechu i potrzebujemy miłości uzdrawiającej. Chrystus miłuje nas, bo widzi nas grzech i widzi, że sami nie jesteśmy sobie z tym grzechem poradzić - zakończył abp Wojda.