- Jezus mówi, że Jego uczniami, czyli Jego braćmi i siostrami oraz Jego matką, są ci, którzy pełnią wolę Jego Ojca. Ta nowa rodzina nie opiera się już na więzach krwi, ale na więzi, którą jest posłuszeństwo woli Jego Ojca - mówił bp Wiesław Szlachetka w uroczystość NMP z Góry Karmel w sanktuarium nad Zatoką Pucką.
Jak co roku, 16 lipca do swarzewskiego sanktuarium przybyli pielgrzymi z Półwyspu Helskiego, by wziąć udział w odpuście Matki Bożej Szkaplerznej, zwanym małym odpustem rybackim. Uroczystą Eucharystię na placu przy kościele, której przewodniczył biskup pomocniczy archidiecezji gdańskiej, poprzedziła procesja z feretronami i sztandarami oraz asystą orkiestry dętej z Jastarni. Jej uczestnicy ubrani byli w regionalne stroje.
Biskup Szlachetka przypomniał, że w tradycji polskiej ten dzień nazywany jest potocznie wspomnieniem Matki Boskiej Szkaplerznej, które w swarzewskim sanktuarium przyjmuje rangę uroczystości. - Ta uroczystość nazywana jest tu "małym odpustem", w odróżnieniu od "dużego odpustu", który związany jest z uroczystością patronalną tego sanktuarium ku czci Narodzenia NMP - mówił.
W rozważaniach koncentrował się na czytaniu z Ewangelii św. Mateusza, która rozgrywała się w Kafarnaum, najprawdopodobniej w domu Piotra. - W tym domu Jezus nauczał. Głosił Ewangelię, Dobrą Nowinę o zbawieniu. W tym domu też potwierdzał naukę znakami. Wspomniani zostali tu "bracia Jezusa", czyli Jego bliscy krewni. Ich zamiarem była chęć rozmowy z Jezusem, która wynikała z niezrozumienia Jego misji. Może bali się o Jego bezpieczeństwo, bo nauka, którą głosił, przysparzała Mu wielu wrogów. A może też chcieli Go zabrać do domu, żeby nie psuł im opinii. Czasem zdarza się i dzisiaj, że ktoś uważa, iż w niektórych sytuacjach czy środowiskach nie należy okazywać swojej pobożności, aby nie narazić się na kpiny. Czasem zdarza się też, że z tego samego powodu najbliższa rodzina jest przeciwna decyzji młodego człowieka o wstąpieniu do seminarium czy zakonu - tłumaczył kaznodzieja.
Przypomniał, ze w tej grupie była również Maryja. - Nie znalazła się tam z własnej woli, ale to owi krewni wymusili na Niej, żeby z nimi tam poszła. Że - jako Matka - będzie miała większy wpływ na swojego Syna, że Jej bardziej posłucha niż ich. Istnieją też przesłanki, że zapewne niektórych z owych krewnych łączyła z wieloma mieszkańcami Nazaretu po prostu zazdrość. I nie mogli znieść tego, że Jezusa słuchają tłumy, że czyni cuda, że staje się sławny. Jak to możliwe? Przecież jest jednym z nich. To skąd to wszystko ma? Tę sytuację zdaje się wystarczająco potwierdzać to, co Jezus później powie o swoim rodzinnym mieście Nazarecie: "Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony". Również i Jego Matka nie miała w Nazarecie łatwego życia wśród krewnych, ale także wśród sąsiadów. Ta niechęć do Niej, a wcześniej także do Jej męża Józefa, ciągnęła się jeszcze od zwiastowania, bo nikt z nich nie uwierzył, że Maryja poczęła z Ducha Świętego. Czegoś takiego w historii jeszcze nie było i już nigdy nie będzie. I skoro teraz już Józefa nie było, to krewni, u których była na łasce, lekceważyli Ją. Maryja w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu nie miała miłego i słodkiego życia - dodał.
Kaznodzieja ocenił też intencje rodziny Jezusa wobec Matki Zbawiciela. - Zapewne też owym krewnym zależało, aby Jezusa zabrać po to, ażeby zajął się swoją Matką, ponieważ oni na świadczenie Jej pomocy nie mieli zbytnio chęci. Tak też czasami bywa i dzisiaj w niektórych rodzinach - że pojawia się nie tylko zazdrość albo też niechęć do opieki nad starszymi. W Belgii, Holandii, Luksemburgu, Szwajcarii, Albanii, Kanadzie i Nowej Zelandii tę niechęć do opieki nad starszymi i chorymi rozwiązuje się za pomocą eutanazji. Przy aprobacie stanowionego prawa i rodziny wyzutej z miłości aplikuje się chorym i starym śmierć, pod pretekstem przewrotnie wyrażanej troski, żeby się nie męczyli. Trzeba być ostrożnym w szafowaniu modnym dzisiaj hasłem: "państwo prawa". Bo są takie ustanawiane prawa, które życie mogą zamienić w piekło, gdy nie liczą się z prawami Boskimi - napomniał.
W ewangelicznej sytuacji Jezus wygłasza ważną naukę dla naszego zbawienia. - Wyciąga rękę ku swoim uczniom i oznajmia: "Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką". Jezus nazywa uczniów swoimi braćmi i siostrami, i swoją matką. W ten sposób tworzy nową rodzinę. Tą nową rodziną Jezusa jest Kościół. I zaraz zaznacza, że Jego uczniami, czyli Jego braćmi i siostrami oraz Jego matką, są ci, którzy pełnią wolę Jego Ojca. Ta nowa rodzina nie opiera się już na więzach krwi, ale na więzi, którą jest posłuszeństwo woli Jego Ojca. Jezus nie chce rozwiązywać rodziny, którą łączą więzy krwi. Ale pragnie, by każda rodzina weszła do tej Jego nowej rodziny, do rodziny zbawionych. Bo zbawienie jest dobrem najważniejszym i największym, za które zapłacił najwyższą cenę - mówił bp Wiesław.
Przekonywał, że każdy może zostać członkiem rodziny Jezusa. - Gdy wypełniamy wolę niebieskiego Ojca, którą objawił nam Jezus. Gdy przyjmujemy dary zbawienia, gdy wcielamy w życie Ewangelię, wtedy stajemy się Jego prawdziwymi uczniami, wtedy stajemy się Jego nową rodziną, rodziną zbawionych. W perspektywie zbawienia to nie pokrewieństwo, więzy krwi są najważniejsze, ale więzy wynikające z posłuszeństwa woli niebieskiego Ojca. W niebie bowiem więzi naturalne, więzy krwi nie będą już miały znaczenia. W niebie razem będziemy się cieszyć Bogiem, dobrem niewyczerpanym. Będziemy razem z Jezusem cieszyć się wieczną chwałą. Dlatego warto trzymać się tej nowej rodziny Jezusa, warto trzymać się Kościoła, gdyż poza Kościołem nie ma zbawienia - przypomniał.
Hierarcha rozwiązał też zagadnienie związane ze stawaniem się przez nas matką Jezusa. - Co w tej wypowiedzi Jezusa znaczy, że gdy pełnimy wolę Jego Ojca, który jest w niebie, to stajemy się Jego matką? Jak dobra matka troszczy się o swoje dziecko, tak my w naszym życiu mamy troszczyć się o Jezusa, by Go nie zgubić. By Mu w naszym życiu nic złego się nie przydarzyło, by się Go nie wyrzekać, by nie skazywać Go na krzyż. Gdy popełniam grzech, gdy okazuję nieposłuszeństwo Jego Ojcu, wtedy zadaję Mu cierpienie, wtedy krzyczę, by Go ukrzyżowano. Wtedy staję się dla Niego jak niegodziwa, zła matka. Ale jeśli wypełniam wolę Jego Ojca, wtedy staję się dla Niego nie tylko prawdziwym bratem, prawdziwą siostrą, ale nadto dobrą matką - zakończył bp Szlachetka.
Po Mszy św. w swarzewskim kościele odbyło się uroczyste nałożenie szkaplerza.