W grudniu 1970 roku na ulicach Gdyni i Gdańska życie stracili rówieśnicy dzisiejszych nastolatków. Wraz z nimi odeszły ich marzenia, pierwsze miłości i zawodowe plany. Odpowiedzialni za śmierć młodych Polaków nigdy nie ponieśli kary.
Ofiarami Grudnia ’70 w większości byli bardzo młodzi ludzie – robotnicy, uczniowie i studenci. Jerzy Skonieczka miał 15 lat. Latem zarabiał pieniądze, sprzedając lody na gdyńskiej plaży. Po szkole ćwiczył specjalne okrzyki i przyśpiewki, którymi zwracał na siebie uwagę plażowiczów. Miał do tego smykałkę. 17 grudnia wyszedł z domu, by przyjrzeć się manifestacjom. Nie brał w nich udziału. Komunistyczna Służba Bezpieczeństwa zanotowała: „Zmarł na skutek postrzału w głowę z uszkodzeniem mózgu”. Zbigniew Nastały, lat 17. W drodze do szkoły, przyłączył się do jednego z pochodów. Zginął, gdy ok. 9.00 wojsko otworzyło ogień w kierunku demonstrantów. Zygmunt Gliniecki skończył 15 lat. Razem z kolegami poszedł pod kładkę nad torami przy gdyńskiej stoczni. Najprawdopodobniej został zabity podczas niesienia pomocy rannemu.18-letni Stanisław Sieradzan uczył się w klasie maturalnej Technikum Chłodniczego w Gdyni. Był harcerzem i uzdolnionym sportowcem. Rankiem 17 grudnia wyszedł do szkoły. Do domu już nigdy nie wrócił. Zginął w okolicy przystanku kolejki Gdynia Stocznia. Według innych relacji został śmiertelnie pobity w budynku Prezydium Miejskiej Rady Narodowej – do martwego chłopca oddano strzał, by zatuszować prawdziwą przyczynę śmierci.
Tragedie młodych Polaków sprzed 53 lat zostały zapisane „na gorąco” w słynnej „Balladzie o Janku Wiśniewskim”: „Dzisiaj milicja użyła broni […]. Huczą petardy, ścielą się gazy. Na robotników sypią się razy. Padają dzieci…”.
Podwyżka cen ogłoszona 12 grudnia 1970 r., tuż przed świętami Bożego Narodzenia, wywołała społeczne oburzenie. Stocznia Gdańska im. Lenina zastrajkowała 14 grudnia. Demonstracje robotników w Gdyni rozpoczęły się dzień później. Krwawa pacyfikacja robotniczego protestu przez komunistyczną władzę kosztowała na Pomorzu Gdańskim życie kilkadziesiąt osób. Na ulicach Gdańska zginęło ośmiu demonstrantów. Najmłodszy z zabitych miał 19 lat. Od kul wojska i milicji w Gdyni podczas „czarnego czwartku” zamordowanych zostało (oficjalnie) 18 osób. Okoliczności śmierci niektórych ofiar do dziś pozostają nieznane. Najmłodsi mieli zaledwie 15 lat. Małgorzata Boyke, siostra Jerzyka Skonieczki, wspominała, że rano 17 grudnia słyszała strzały dobiegające spod stoczni. „Baliśmy się. Pamiętam, że mama stanowczo zabroniła Jerzykowi wychodzić z domu. Ale jego nosiło. Wymknął się z kolegą z sąsiedztwa. Chcieli przyjrzeć się demonstracjom. Nie wracali przez kilka godzin. W końcu wieczorem przyszedł tylko kolega Jerzyka. Był roztrzęsiony, płakał. Powiedział do mojej mamy: »Pani Skonieczkowo, ja przepraszam, ale Jerzyk ranny. Zabrali go do szpitala«. Mój brat zginął koło swojej szkoły, w której pewnie chciał się schronić. Uciekał wraz z innymi spod Urzędu Miasta. Biegł ulicą i został z zimną krwią zastrzelony przez milicjanta. Dostał w tył głowy. Myślę, że z bliskiej odległości. Podobno ten funkcjonariusz strzelał do ludzi jak do kaczek”. Jerzyk nie zginął na miejscu. Umierał w szpitalu przez trzy dni. Trudno było go rozpoznać. Był cały spuchnięty i owinięty w bandaże. Lekarz powiedział rodzinie, że gdyby jakimś cudem przeżył, nigdy nie byłby już sobą. Jego mózg został poważnie uszkodzony.
Jak informował Komitet Centralny PZPR: „W czasie wydarzeń na Wybrzeżu rannych zostały ogółem 1164 osoby, w tym 564 osoby cywilne, 480 funkcjonariuszy MO, 51 członków ORMO i 69 żołnierzy. Z ogólnej liczby rannych 149 osób cywilnych i 5 funkcjonariuszy MO odniosło rany w wyniku postrzałów”. Po rewolcie grudniowej na uczestników demonstracji spadły surowe represje. Aresztowano ponad 3 tys. osób. Około tysiąca osób objęto inwigilacją i represjonowaniem w ramach spraw operacyjnych. Wielu mieszkańców Trójmiasta zostało zwolnionych z dotychczasowych miejsc pracy. Funkcjonariusze MO i SB zmuszali część osób do natychmiastowego opuszczenia Wybrzeża.
Więcej w papierowym wydaniu „Gościa” na 17 grudnia br. (nr 50).