Kolejny prawomocny wyrok w sprawie mordu na prezydencie Gdańska zapadł przed gdańskim Sądem Apelacyjnym. Utrzymano w mocy wyrok dożywotniego pozbawienia wolności dla zabójcy.
Sąd II instancji potwierdził wyrok, który zapadł przed gdańskim Sądem Okręgowym w ubiegłym roku. Wtedy Stefan Wilmont, oskarżony w procesie, został skazany na dożywocie, z możliwością ubiegania się o warunkowe, przedterminowe zwolnienie po 40 latach. Apelację złożył jego obrońca, który domagał się uznania oskarżonego za niepoczytalnego.
Na rozprawie 23 stycznia Sąd Apelacyjny nie uwzględnił postulatów obrońców Stefana Wilmonta dotyczących ograniczonej poczytalności. Co ważne, zmienił także uzasadnienie wyroku – stwierdzając wprost, że Paweł Adamowicz nie był przypadkową ofiarą.
– Jeżeli na to spojrzymy od słów, które były wypowiadane w zakładzie karnym, poprzez przygotowania, a więc kupienie specjalistycznego noża – a to nie był zwyczajny nóż kuchenny, tylko co najmniej nóż bojowy, używany właśnie między innymi przez niektóre jednostki specjalne – w żadnym wypadku nie można mówić o przypadkowości ofiary. Samo zachowanie oskarżonego i czas, kiedy zostało ono zmaterializowane, również nie były przypadkowe – mówił sędzia Włodzimierz Brazewicz z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, uzasadniając wyrok.
– Oskarżony, kiedy już zdecydował, kto zostanie jego ofiarą, że ta decyzja padła na pana Adamowicza, prezydenta Gdańska, powiedział: "Zobaczyłem, pomyślałem sobie, że jest zawsze na Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy w momencie, kiedy jest światełko do nieba" – dodał sędzia Brazewicz.
Wtorkowa decyzja sądu jest satysfakcjonująca dla rodziny zamordowanego. Piotr Adamowicz, brat prezydenta, podkreślał, że jest zadowolony z utrzymania surowego wyroku. Jednocześnie z satysfakcją przyjął to, że sąd podkreślił, że wybór ofiary Stefana Wilmonta nie był przypadkowy.
– To jest pewnego rodzaju zamknięcie jakiegoś etapu. Ze względu jednak na charakter zbrodni, bo to była publiczna, brutalna egzekucja, takich rzeczy się nie zapomina. Ja osobiście spędziłem całą noc na OIOM-ie, kiedy Paweł umierał. Takiego czegoś nie da się zapomnieć, nawet po pięciu latach – mówił po wyroku Piotr Adamowicz.
Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku, co do wymiaru czasu minimalnej izolacji. Zdaniem wymiaru sprawiedliwości zachodzi ryzyko, że w przypadku wcześniejszego zwolnienia Stefan Wilmont popełniłby kolejne morderstwo.
– Musimy pamiętać o okolicznościach, w jakich ten wyrok zapadł oraz jakiego czynu dotyczy: czynu popełnionego publicznie z powódek zasługujących na wyjątkowe potępienie. Nadto musimy też zwrócić uwagę na postawę skazanego w trakcie postępowania karnego. Na postawę, z której wynika, że niczego on nie zrozumiał, wręcz jeszcze demonstruje swoją nieprzychylność i dumę z tego, co zrobił – tłumaczył mecenas Jerzy Glanc, pełnomocnik rodziny Adamowiczów.
Obrońcy Wilmonta spodziewali się takiego wyroku. Zapowiadają jednak, że podejmą kolejne kroki w tej sprawie. – Prawdę mówiąc, obrona spodziewała się takiego rozstrzygnięcia po tym, jak zostały oddalone wnioski dowodowe złożone w treści apelacji. Niezależnie od tego skieruje ona do tutejszego sądu wniosek o sporządzenie i doręczenie pisemnego ustalenia wyroku, po czym przystąpimy do analizy zasadności i celowości wniesienia kasacji w niniejszej sprawie – mówił adwokat Damian Witt, obrońca z urzędu Stefana Wilmonta.
Przed gdańskim sądem zebrała się we wtorek grupa kilkunastu osób, czekających na ogłoszenie wyroku. Ich zdaniem wyrok wydany przez gdański sąd apelacyjny jest adekwatny. – Tego się spodziewaliśmy i tego oczekiwaliśmy, że morderca prezydenta Gdańska zostanie skazany – mówili zebrani.