Jak co roku, przedostatnia niedziela października obchodzona jest w Kościele katolickim jako Niedziela Misyjna. O wyzwaniach na misji mówi ks. Karol Pstrągowski, który od roku posługuje na Kubie.
Wioleta Żurawska: Jak i kiedy narodziło się w Księdzu powołanie misyjne?
Ks. Karol Pstrągowski: Pragnienie misji pojawiło się na rekolekcjach w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie w 2020 roku. Mogłem przez tydzień z bliska posłuchać i zobaczyć, jak wygląda takie przygotowanie. Poznałem też świadectwa osób, które tam spotkałem. Pomyślałem, że też chciałbym spróbować.
Dlaczego Kuba?
Poszedłem do arcybiskupa, by się podzielić moim pragnieniem wyjazdu na misje. Tam spotkałem się ze zrozumieniem i po roku rozpocząłem 9-miesięczną formację w Warszawie. Wiedziałem, że chcę jechać do Ameryki Południowej, gdzie mówi się w języku hiszpańskim. Kuba to już kraj zaproponowany przez abp. Tadeusza Wojdę. Z racji swojego bogatego doświadczenia w temacie misji stwierdził, że właśnie tam są teraz największe potrzeby. Na całej Kubie pracuje ok. 300 księży, z tego dwie trzecie to misjonarze ze świata. W diecezji Bayamo, w której posługuję, jest 16 księży, w tym 12 misjonarzy.
Fundamentalną potrzebą jest Eucharystia. Archiwum prywatneJakie miał Ksiądz konkretne oczekiwania i obawy przed wyjazdem i jak wyglądały one w starciu z rzeczywistością?
Zazwyczaj jest tak, że lęki są przesadzone. Natomiast była to dla mnie próba wiary i zaufania Jezusowi. Z opowieści polskich misjonarzy słyszałem, że to swoista podróż w przeszłość o 30-40 lat. Rzeczywiście, coś w tym jest. Kiedy opowiadam pewne historie z Kuby starszym osobom, to potwierdzają, że są podobne do historii z czasów PRL: żywność i inne produkty na kartki, długie kolejki, problemy z paliwem, wodą, brak wolności słowa, wiele osób chce uciec za granicę.
Jak wygląda codzienna posługa?
Sprawowanie sakramentów, głoszenie słowa Bożego, spotkania, wizyty u chorych. Jestem w parafii katedralnej w Bayamo razem z ks. Radkiem i ks. Fernandem. Natomiast moja posługa w większości odbywa się w wioskach, do których dojazd zajmuje około godziny. Ostatnio z s. Anabelis odwiedziliśmy prawie 70 chorych w czterech wioskach. Jedna starsza pani, ciężko chora, po tej wizycie przyjęła chrzest. Jest tam bardzo wielu chorych, którzy nie są jeszcze ochrzczeni. Mimo to w żadnym z tych 70 domów na pytanie: "Czy możemy się za ciebie pomodlić?" nie usłyszeliśmy odmowy. To jest bardzo budujące i motywujące do dalszej posługi.
Jak reagują wierni na kapłana "nie stąd"? Czy jest to bariera w tworzeniu relacji?
Ludzie są otwarci, życzliwi. Cieszą się, że ktoś z drugiego końca świata przyjechał do nich, by ich wspomóc. Wielu chce uciec, a ktoś dobrowolnie chciał do nich przyjechać. Oczywiście język jest utrudnieniem, ale Kubańczycy są bardzo bezpośredni i wyrozumiali.
Z rodakiem... św. Janem Pawłem II. Archiwum prywatneJak można opisać tamtejszą religijność w porównaniu z naszą?
Religijność kubańska jest bardzo maryjna. Po rewolucji w latach 50. misjonarze musieli wyjechać z Kuby, a dla Kościoła zaczęły się trudne czasy. Świeccy musieli sobie radzić w wielu sytuacjach sami. Czas przełomu, powolny powrót ludzi do Kościoła i wiary to pielgrzymka Jana Pawła II w 1998 roku. Kubańczycy bardzo uroczyście świętują 8 września - Matki Bożej Miłosierdzia z El Cobre.
Jak wygląda działalność misyjna niezwiązana z ewangelizacją?
Jeśli ktoś choruje i potrzebne są leki, to wiadomo, że najszybciej można je znaleźć u misjonarzy. Pomagamy dzieciom, chorym, przekazując żywność, środki czystości, ubrania. Nie wszyscy są tak samo potrzebujący, potrzeba rozeznania i mądrego działania. Współpracujemy z siostrami Hijas de Jesus, które prowadzą projekt edukacyjny dla dzieci i młodzieży, jak również z siostrami misjonarkami miłości od św. Matki Teresy z Kalkuty, które prowadzą jadłodajnie dla ubogich, bezdomnych, oraz z siostrami z Polski, ze Zgromadzenia Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych, które organizują pomoc dzieciom i chorym z wiosek.
Kubańska apteka. Archiwum prywatneCzy są chwile, że jest trudno i po ludzku ma Ksiądz dość?
Tak. Ale Pan chce, żebym tu był, więc jestem. Jeden misjonarz z Afryki powiedział: "W misji ważna jest wierność". Jezus jest wierny swojej obietnicy, jest z nami zawsze. Ja staram się odpowiedzieć tym samym.
Jakie przez ten rok były pozytywne momenty, chwile, które napędzały do działania i pokazywały, że warto?
Było ich wiele... Na pewno wdzięczność, życzliwość tych ludzi. Okazja do czynienia dobra, radość ze służby. Te momenty, kiedy wracasz do domu i myślisz sobie: "To był owocny dzień, udało się zrobić coś dobrego". Doświadczenie bogactwa wspólnoty z misjonarzami i misjonarkami z różnych krajów. I - co najważniejsze - świadomość, że jestem posłany przez Kościół, przez samego Jezusa.
Czy ma Ksiądz jakieś ciekawe anegdoty związane z misjami?
Dużo było momentów zadziwienia, poznania nowych rzeczy. Niektóre śmieszne, niektóre bolesne. Ta mnie zbudowała. Byłem na grobie Fidela Castro. Kubańczycy "zdzierają" z turystów, bilety są dosyć drogie. Kiedy pokazałem dowód kubański, usłyszałem: "Ty jesteś Kubańczykiem, nie musisz płacić"...
"Prawdziwy Kubańczyk" - ks. Karol Pstrągowski. Archiwum prywatneJak można pomóc?
W tym miejscu pragnę podziękować wielu ludziom, którzy mają serce otwarte na misje. Jestem tu i mogę posługiwać dzięki ich wsparciu, także materialnemu. Dziękuję Caritas Archidiecezji Gdańskiej za pomoc i prowadzenie konta, na które darczyńcy mogą przelewać pieniądze. Dziękuję osobom, które wysłały paczki z pomocą na Kubę. Dziękuję parafiom, w których przeprowadzałem zbiórki. Szczególnie dziękuję wspólnocie parafialnej św. Faustyny z Pucka, z której zostałem posłany na misje na Kubę. Dziękuję za modlitwę - za mnie i za Kubańczyków.
Misje ks. Karola można wspomóc, przelewając pieniądze na subkonto misyjne Caritas: 51 1160 2202 0000 0000 6358 8333, z dopiskiem: "Pomoc Kościołowi na Kubie". Kontakt: ks.karolpstragowski@gmail.com.