W piątek 14 lutego w parafii pw. św. Mikołaja w Gdyni-Chyloni odbyły się uroczystości pogrzebowe ks. prał. Ludwika Grochowiny, emerytowanego proboszcza.
Eucharystii, która zgromadziła rzesze wiernych, przewodniczył bp Wiesław Szlachetka, a homilię wygłosił bp Józef Szamocki. Administrator diecezji toruńskiej podkreślił, że jest wdzięczny za dar życia ks. Ludwika Grochowiny, długoletniego proboszcza tutejszej parafii. - Drodzy najbliżsi, siostry i bracia ze swoimi rodzinami, do których ksiądz prałat tak z chęcią wędrował, o was mówił, wspominał. Podczas tej Eucharystii cieszymy się życiem księdza prałata i dziękujemy Bogu za wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób sprawiali, że pomimo zmagań z chorobą był szczęśliwy. Co jakiś czas spotykaliśmy się i ks. Ludwik dziękował Panu Bogu za swoją rodzinę, za drogich parafian, za kapłanów, którzy razem z nim spędzali czas na plebanii, ale także i tu w kościele, mówił o księdzu proboszczu Jacku, wszystkich tutejszych duszpasterzach. Zawsze z radością, z uśmiechem opowiadał o tym, że chociaż długo żyje i cierpi, to jednak jest szczęśliwy - zaznaczył kaznodzieja.
Bp Szamocki stwierdził, że życie ks. Grochowiny wpisało się w historię Gdyni, chylońskiej parafii i rodzin wiernych. - Zgromadzeni dziś w tej świątyni z okazji pogrzebu drogiego nam kapłana, jesteśmy zasłuchani w Chrystusa. Chcemy usłyszeć, co Jezus ma do powiedzenia, kiedy naucza o warunkach doczesnego i wiecznego szczęścia. A Jezus otworzył usta. To początek Jego publicznej działalności. Przedstawia program do realizacji, przygotowany od zarania dziejów, zrodzony w sercu miłosiernego Ojca. Otworzyli też pewnie z podziwu usta ci, którzy Go słuchali, bo przyznali, że mówił jak nikt dotąd - powiedział kapłan.
- Nasza kultura i cywilizacja poza Jezusem, poza Bogiem, szuka szczęścia i odpowiedzi na te trudne pytania. A Jezus twierdzi, że szczęście jest w ubóstwie, w płaczu, w prześladowaniu, w cichości, w ugodowości, głodzie, pragnieniu i tak moglibyśmy wymieniać. I chociaż dla wielu z nas ta nauka jest niemożliwa do wprowadzenia w życie, to jednak jest potwierdzona przykładem samego Jezusa i życiem świętych. Wierzył w to również śp. ks. Ludwik. Myślę, że wielu, którzy go znają, potwierdzą jednoznacznie, że zmarły był człowiekiem błogosławieństw - dodał hierarcha.
Duszpasterz nawiązał do historii posługi ks. Grochowiny. - Pierwsze lata związał z diecezją chełmińską jako wikariusz i przez krótki czas jako proboszcz parafii w Bobowej, a potem w Niemczech. Zapamiętamy go, zapamiętają go także pokolenia, wspólnoty, którym posługiwał, chociażby w Grudziądzu, dzisiaj na terenie diecezji toruńskiej, gdzie był wikariuszem. Zawsze zapamiętamy go jako tego kapłana, wobec którego nie można było przejść obojętnie, bo on nie przechodził obojętnie obok drugiego człowieka - zaznaczył.
- Ks. Ludwik przybył do Gdyni w 1983 roku, by podjąć wezwanie rozbudowy tej świątyni. Popatrzcie, było to ponad 40 lat temu. Nie tracąc czasu zabrał się do rozbudowy kościoła i budowy nowego domu parafialnego. Na naszych oczach piękniała świątynia i jej otoczenie. Nade wszystko dał się poznać jako dobry pasterz, nauczyciel, zatroskany o piękno liturgii i śpiewy, nigdy nie odmawiał człowiekowi w potrzebie, był otwarty na pomoc. Cieszył się, gdy na plebani i w salkach parafialnych gromadziły się dzieci, młodzież, dorośli. A gdzie mogliśmy go spotkać na pewno? Z sercem, które rozgrzewało także nasze serca? W posłudze konfesjonału. Zapamiętamy jego konfesjonał, do którego zasiadał do ostatnich lat życia, gdy tylko pozwalały mu na to siły - mówił biskup.
Kapłan stwierdził, że być może zmarły chciałby zadać zebranym ostatnie pytania. - Co słyszysz w swoim sercu? Wiesz, dlaczego i dla kogo żyjesz? Musimy zadać sobie to pytanie, bo za moment wielu z nas odprowadzi ks. Ludwika na spoczynek wieczny, na cmentarz parafialny, o który także tak mocno się troszczył. Wiesz dla kogo żyjesz i dlaczego? Zdaje się pytać już po tamtej stronie ksiądz prałat. Szczęśliwy, błogosławiony, bo blisko Boga. Dziękuje wszystkim za wszystko. To jego błogosławieństwo z pamiątkowego obrazka. Myślę, że to jest jego testament, albo ostatnie podziękowanie. Wszystkim za wszystko dziękuję i z serca błogosławię. Dobry pasterz nawet po swojej śmierci zostawił nam taką pamiątkę z takimi słowami. Wielbi dusza moja Pana za dar życia i kapłaństwa księdza prałata Ludwika Grochowiny. I za to, że był naszym pasterzem. Wielbi dusza moja Pana - zakończył administrator diecezji toruńskiej.
Po liturgii w najstarszej chylońskiej świątyni, dalsze uroczystości pogrzebowe odbyły się na cmentarzu parafialnym przy ul. Pelplińskiej, gdzie ciało księdza Ludwika zostało złożone do grobu.