Sobota 8 marca była dniem "najazdu" maturzystów z archidiecezji gdańskiej na Częstochowę. Ich pielgrzymka do jasnogórskiego tronu Matki Bożej była doświadczeniem modlitwy i wspólnoty.
W południe w sali o. Kordeckiego na terenie jasnogórskiego klasztoru rozpoczęło się wydarzenie przygotowane przez Diecezjalne Duszpasterstwo Młodzieży i Duszpasterstwo Akademickie "Na Czarnej". Energetyczne uwielbieniowe pieśni wprowadziły ok. 300 przybyłych do Częstochowy maturzystów w klimat modlitwy. - Macie moc w sobie, moc Ducha Świętego, Bożą moc, która przejawia się w tym, że właśnie z takim pełnym sercem uwielbiacie Pana - mówił ks. Krzysztof Konkol, który wygłosił pierwszą z formacyjnych konferencji. Kapłan jest diecezjalnym duszpasterzem akademickim, a także świeżo upieczonym proboszczem parafii pw. św. Jacka Odrowąża w Straszynie.
Uwielbienie Boga śpiewem
- Chciałbym, żebyśmy poszukali tej nadziei, która jest w nas, która jest ogromną siłą, która jest ogromną mocą, która z jednej strony pozwala nam mierzyć się z trudnościami, z cierpieniem, z jakimiś przeciwnościami, ale z drugiej strony - i to jest właśnie nadzieja! - pozwala nam realizować piękne pragnienia, marzenia, nie pozwala nam stać w drodze - głosił duszpasterz. - Chciałbym, żebyśmy odróżnili taką nadzieję, o której czasami myślimy. Mówi się potocznie: "Nadzieja matką głupich". My nie chcemy o takiej nadziei mówić. Nie chcemy też mówić o takiej nadziei przez małe "n", tylko chcemy powiedzieć o takiej nadziei, która wynika z naszej wiary, która jest w głębi naszego serca - wyjaśniał ks. Konkol.
- Nadzieja cię nie rozczaruje, nadzieja cię nie skompromituje. Nadzieja chrześcijańska to jest radosne oczekiwanie na spełnienie obietnic Boga. I to jest pewne. Nie musisz się o to martwić, czy Bóg spełni swoje obietnice. W czym ta nadzieja chrześcijańska jest zakotwiczona? Ona opiera się przede wszystkim na tym, że Bóg jest wierny swoim obietnicom. Jeżeli Bóg ci coś powiedział, to nie rzuca słów na wiatr. Jeżeli Bóg dał ci obietnicę, to tę obietnicę spełni - przekonywał duszpasterz. - Czasami jest nam trudno w to uwierzyć, bo żyjemy w świecie spełnionych i niespełnionych obietnic. Czasami coś obiecujemy i tego nie spełniamy albo ktoś nam coś obiecywał i tego nie spełnił. Natomiast Bóg jest Bogiem, który zawsze spełnia obietnice, i to są zawsze obietnice pełne miłości i dobre. Chociaż czasami trzeba przez wiarę, przez ciemność iść po ten prezent, który Bóg ma już tutaj dla ciebie - tłumaczył ks. Krzysztof.
Modlitwa do Ducha Świętego
Świadectwem swojego życia podzielił się także ubiegłoroczny maturzysta Kajetan Rabiniak, który doświadczył w swoim życiu poważnej choroby. - Pogniewałem się mocno na Boga. Szukałem winy w sobie: "Co ja zrobiłem? Czemu na mnie to zesłałeś?". No i nie znalazłem odpowiedzi. Wtedy też trochę odstąpiłem od Boga. Nie to, że nie wierzyłem, ale po prostu przestałem Mu ufać. Miałem z nim, lekko mówiąc, kosę - mówił. Młody mężczyzna opowiedział, jak odnalazł ukojenie swojego cierpienia w krzyżu Chrystusa. - Chrystus zaakceptował mnie takiego, jaki jestem - takiego, jaki byłem: tego mnie, który nienawidził siebie, tego mnie, który nienawidził życia, tego, który nie chciał żyć. I do takiego człowieka Chrystus mówi: "Ja cię kocham takiego, jaki jesteś. Nie musisz Mi niczego udowadniać" - świadczył Kajetan. - To, przez co Chrystus mnie przeprowadził - mój cały ból, nienawiść, zagrożenie kalectwem, wszystkie najstraszniejsze rzeczy - było właśnie dlatego, żebym zrozumiał, że On mnie kocha takiego, jaki jestem - dodał K. Rabiniak.
Animacje integracyjne dla maturzystów
Po obiadowej przerwie młodzi pielgrzymi zostali wprowadzeni do doświadczenia sakramentu pokuty i pojednania, z którego wielu maturzystów skorzystało, by móc w pełni uczestniczyć w Eucharystii. W intencji tegorocznych abiturientów sprawował ją w kaplicy Cudownego Obrazu bp Piotr Przyborek.
Pasterz w homilii zwrócił uwagę na to, jaką naukę niesie ze sobą fragment Ewangelii o kuszeniu Jezusa na pustyni. - Czasem tak patrzymy na Pana Jezusa, że On jest w takich momentach, kiedy wszystko jest piękne i wspaniałe. "Panie Jezu, ale gdzie jesteś wtedy, kiedy mi trudno, kiedy mam pokusy, kiedy mam trudności, kiedy nie potrafię sobie z tym czy z tamtym poradzić?". Ewangelia pokazuje, że Pan Jezus wchodzi w naszą ludzką rzeczywistość i jest obecny również w pokusie - tłumaczył biskup.
- Jest taka prawidłowość, że jak dasz diabłu palec, to weźmie całą rękę. Pan Jezus nie daje palca, tylko odrzuca tego złego ducha, pokonuje tę pokusę, ale to, co cudowniejsze, to pokazuje, że nie pogardził człowiekiem w tych chwilach, kiedy człowiek jest załamany, kiedy jest kuszony, lecz wchodzi w to, żeby nas z tej pokusy wyciągnąć, żeby nas przez nią przeprowadzić, żebyśmy wyszli z niej umocnieni - wyjaśniał pasterz.
- Pierwszą pokusą, w którą Pan Jezus wchodzi i którą nas umacnia, żebyśmy się nie poddali, jest to słowo na początku: "Jeżeli jesteś Synem Bożym". To jest coś, co można powiedzieć, absolutnie podcina skrzydła. Czy na pewno ma sens to, że tutaj jesteś? Czy na pewno jesteś godzien, żeby stać tu przed Matką Bożą? Czy na pewno Pan Bóg cię kocha? Czy na pewno dojrzałeś do tego, żeby to czy tamto zrobić? To nie są pokusy do czegoś, ale to jest pokusa taka najbardziej podstawowa: Czy ty jesteś kochany? Czy twoje życie ma sens? - mówił biskup.
- To są pokusy, które biorą się z poczucia bezsensowności, z poczucia braku własnej wartości - wyjaśniał. - Być może ktoś ci kiedyś powiedział: "Nie nadajesz się do niczego, jesteś głupi, jesteś beznadziejna, jesteś brzydka, jesteś gruby". I właściwie wtedy wszystko legło, upadło: "Ja już się z tego nie podniosę". Pan Jezus w to wszystko wchodzi i objawia mi piękno mojego życia i mojego powołania. Nie tyle mówi: "Nie wierz złemu duchowi", ile pokazuje mi to wszystko od drugiej strony - przekonywał bp Przyborek.
Po Mszy św. przyszedł czas na kolejną formacyjną konferencję, którą wygłosiła Marta Miłuńska, psycholożka, pedagożka i psychoterapeutka, założycielka zespołu Projekt Przebudzenie. Próbowała odpowiedzieć na tytułowe pytanie swojego wystąpienia: "Czy Bóg chce i może odpowiedzieć na moje pragnienia?". - Czasem mylimy nadzieję z marzeniami i z naszą chęcią, żeby coś było lepiej albo dobrze. A nadzieja - w ogóle w swojej istocie - jest tak naprawdę osobą. Nadzieja jest stanem wewnętrznym, w którym ty głęboko nie tylko spodziewasz się dobra, tylko doświadczasz czegoś niesamowitego w środku, co cię przekonuje, że świat ma pewien ład i że świat ma sens. I nadzieja nie jest bezosobowa. Nadzieja związana jest z relacją z kimś - tłumaczyła mówczyni. Zaznaczyła przy tym, że Osobą, z którą relacja daje niesamowitą nadzieję, jest Bóg, który jest dobry i pragnie dobra dla każdego człowieka.
- Osoba, która nie ma nadziei, będzie czuła chaos, będzie czuła bardzo dużo lęku. Nie da się mieć nadziei, nie opierając jej na poznaniu, na relacji. Jeżeli nie znasz, nie poznałeś tak osobiście Boga, to opierasz się na jakimś wyobrażeniu. Na tym, że ci się wydaje, że chyba tak jest. Jak myślicie? Czy taka nadzieja jest stała, kiedy wali się świat? Czy ona wytrzyma to rozwalanie się świata? No nie! A przecież my doświadczamy czasami rozwalania się świata, bo na przykład rodzice mówili, że zawsze będą z nami, a się rozwodzą - i mój świat się rozpada na dwie części - wyjaśniała M. Miłuńska. - Dlatego żeby mieć nadzieję, w głębokim sensie, potrzebujesz znać Boga, poznawać Go osobiście, wiedzieć, Kim On jest - dodała psycholożka.
Po konferencji przyszedł czas na blok uwielbieniowy, podczas którego maturzyści śpiewem oddawali chwałę Bogu, polecając Mu swoją przyszłość. O muzyczną oprawę pielgrzymki maturzystów dbał zespół MUW! z Warszawy. Abiturienci wzięli także udział w Apelu Jasnogórskim.
Pielgrzymka maturzystów na Jasną Górę to nie tylko bogaty program modlitewno-formacyjny, ale także to, co dzieje się w sercach młodych powierzających Bogu, przez ręce Maryi, swoją przyszłość i proszących o pomoc w rozeznaniu życiowego powołania. Ważne życiowe kwestie poruszane są także z młodymi w drodze do i z Częstochowy. Kilkugodzinna podróż jest dla katechetów okazją do tego, żeby nie tylko głosić Boże słowo, ale także posłuchać, jak rezonuje ono w młodych sercach.
A o tym, że wrażeń z Jasnej Góry maturzyści wywieźli sporo, świadczą rozmowy, które udało nam się przeprowadzić z kilkoma uczestnikami, uczniami VI Liceum Ogólnokształcącego w Gdyni. - Temat główny pielgrzymki był bardzo trafiony - w punkt na ten moment mojego życia. Najbardziej podobała mi się konferencja prowadzona przez panią Martę. Powszechnie myśli się, że jak psycholog, to od razu niewierzący. A ta pani łamała ten stereotyp, pokazując, że da się te dwie rzeczy połączyć. Podobały mi się też bardzo nasze integrujące piosenki z układami. Atmosfera była świetna, a ksiądz, który to prowadził, był "miodzio" - mówi Marta.
Jak licealiści rozumieją słowo "nadzieja"? - Myślę, że nadzieja to może być takie liczenie na coś od drugiego człowieka. To też po prostu narzędzie, które dostaliśmy, które kieruje nas do idealnego, wyobrażonego przez nas świata. Mimo że często taka nadzieja bywa zgubna i nietrafiona, to jest tym, dzięki czemu wiemy, na co liczymy i jak chcielibyśmy, żeby wyglądało nasze życie - wyjaśnia Tomek.
Dla Oskara pielgrzymka maturzystów była pierwszą wizytą na Jasnej Górze. - Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony samym obrazem. Wywołało na mnie bardzo duże wrażenie to, jak stary jest to obraz i jak wielu ludzi, jak wielu Polaków przez wieki tam jeździło, przed nim się modliło i go oglądało. To było bardzo dobre i budujące doświadczenie - mówi uczeń VI LO w Gdyni.
Czy młodzi ludzie znaleźli odpowiedzi na pytania dotyczące ich przyszłości? - Dalej są pytania, jest ich oczywiście więcej niż odpowiedzi. Czy coś mi się rozjaśniło? Myślę, że jeszcze muszę chwilę poczekać i się zastanowić. Ale wiem, że dużo mi ta pielgrzymka dała - odpowiada Marta. - Ja mam podobnie, przeżyłem mocno tę pielgrzymkę w sobie. Poszedłem po prostu pomodlić się przed Najświętszym Sakramentem i to dużo mi pomogło. Taki spokojny wewnątrz się stałem. Mimo że na papierze nic się nie zmieniło, bo dalej nie wiem, co chcę robić ani gdzie się podziać, to wiem, że Bóg zawsze jest, więc czuję Go teraz bardziej i mam w sobie spokój - dodaje Tomek.